20. Zaczynam dygotać na całym ciele. Nie mogę się ruszyć, aby go powstrzymać.

6K 316 15
                                    

Chłopie wybij sobie tą kobietę z głowy! Warczę na siebie w myślach. Już ponad godzinę boksuję bez opamiętania w worek treningowy. Urządziłem w piwnicy siłownię. Dzięki czemu, gdy potrzebuję się rozładować, mam ku temu odpowiednie miejsce. Pieprzony Daniel! Ktoś musiał donieść, gdzie konkretnie mieszka Megan. Wcześniej krążyli po okolicy, ale nie mieli pojęcia, która to kamienica i mieszkanie. Jestem przekonany, że to Michael. Meg upiera się, że jej przyjaciel by jej nie zdradził. Ja tam wiem swoje. No, bo, kto inny? Najbardziej wkurza mnie to, że Meg nie wierzy w moje intencje. W sumie sam na początku sobie nie wierzyłem. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieję. Tak jakby po latach bez ruchu zacząłem czuć, że mam serce. Ta kobieta wyzwala we mnie dotąd skrywane emocje. Święty nie jestem i nigdy nie będę, ale nigdy nie posunąłem się do takiego zła jak Daniel. Między innymi to, dlatego nasze drogi się rozeszły. Poróżniliśmy się i niewiele brakowało a krew by się polała. W końcu wyczerpany opadam na ławkę, stojącą pod ścianą. Przed oczami ma ciągle reakcję Meg, gdy dotknąłem jej blizny a gdy je zobaczyłem na własne oczy, ogarnęła mnie taka wściekłość, że gdybym miał tego, kto to zrobił pod ręką zabiłbym. Dowiem się, kto to zrobił. Chwytam za telefon leżący obok mnie i po raz kolejny próbuję dodzwonić się do Megan, ale bez skutecznie. Co za uparta kobieta! Popełniłem błąd, ale nie mogłem się powstrzymać by jej nie dotknąć. Za to, co mi chodziło po głowie, pewnie wpakowałaby we mnie cały magazynek. Nie jestem jej obojętny mimo wszystko. Widziałam jak reagowała na mój dotyk. Niestety później wszystko się potoczyło w złym kierunku. Nie miałem pojęcia o jej tak głębokiej awersji do siebie. Jej silna bez dwóch zdań, ale widać, że potrzebuje oparcia w kimś i przede wszystkim zaufania. Od dnia, kiedy ją znalazłem ledwie żywą nie mogę się pozbyć Meg z moje głowy. Ciągle ten obraz nawiedzał mnie nawet we snach. Nie miałem wtedy pojęcia, że to ta słynna Megan Brown. Dopiero później dowiedziałem się, że to właśnie ona. A potem te niespodziewane spotkanie w klubie. Na początku rzeczywiście jej nie rozpoznałem, ale oczy...Te oczy wszędzie rozpoznam. Od razu z miejsca zaproponowałem jej udział w wyścigu. I nie tylko, dlatego, że jest bardzo dobra w tym, co robi, ale chciałem też mieć pretekst by móc się z nią spotykać. Ma coś w sobie, co nie pozwala obojętnie obok niej przejść. Wkurza mnie to, że momentalnie odcina się ode mnie. Muszę wiedzieć gdzie jest i czy to bezpieczne miejsce. Ponownie biorę telefon do ręki i po chwili zastanowienia dzwonię pod wybrany numer.

- Stary jesteś ostatnią osobą, którą się spodziewałem dziś usłyszeć. – Odpowiada ze śmiechem Dan. Co prawda to prawda, od lat się nie kontaktowaliśmy.

- Słuchaj mam do ciebie w zasadzie prośbę. – Mówię bez oględzin.

- O co chodzi?

- Dan wiem, że wiesz gdzie jest Meg i liczę na to, że podzielisz się ze mną to wiedzą. – Zapada długa cisza w słuchawce.

- Nie mogę, Nick. – Mówi w końcu Dan.

- Nie pieprz mi tu...

- Megan wyrwałaby mi jaja, gdyby się dowiedziała, że to ja udzieliłem tobie pewnych informacji a po za tym nie wie, że się znamy – wchodzi mi w słowo.

- Nic jej nie powiem. Za kogo mnie masz?! – Tracę cierpliwość.

- Nick... – Wzdycha. – Ona wystarczająco dużo przeszła i nie chcę dokładać jej kolejnych zmartwień.

- Zależy mi na niej, zadowolony?! – Niemal warczę do rozmówcy po drugiej stronie.

- No Evans, nie spodziewałem się tego po tobie, ale jeśli ją skrzywdzisz w jakikolwiek sposób to nie ręczę za siebie.

- Rozumiem. – Dan wzdycha ciężko.

- Mieszka przy West Bronx, mieszkania numer 32. Znajdziesz łatwo. Czy ty wiesz coś o tym, że o mały włos wczoraj Daniel jej nie dorwał?! – Mówi wyraźnie zdenerwowany.

- Tak, byłem z nią wtedy. – Odpowiadam spokojnie.

- Co?!

- Głuchy jesteś?

- Stary działasz na pełnych obrotach. Jeśli rzeczywiście ci zależy nie pozwól jej skrzywdzić.

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy. – Odpowiadam szczerze, bo tak właśnie jest.

- Kate! Posłuchaj! Nie mam czasu ci wszystkiego tłumaczyć. Proponuję tylko abyś wyjechała z Michaelem na pewien czas z miasta – tłumaczę po raz kolejny tracąc cierpliwość. Postanowiłam przez pewien czas nie wychylać się z kryjówki, więc pozostało mi wydzwaniania do przyjaciół.

- Meg, czemu?

- Nie jest tu bezpiecznie. Ktoś postrzelił Michaela do diabła a ty się pytasz, czemu? Drugi raz może nie mieć tyle szczęścia.

- Mam zaległy urlop – mówi ugodowo.

- Świetnie. Wykorzystaj go szybko i zadzwoń jak już wyjedziecie. Do zobaczenia Kate. – Rozłączam się. Jejku, co za uparta kobieta. Mam nadzieje, że choć raz posłucha mnie. Telefon zaczyna mi wibrować w ręku. Zerkam na wyświetlacz. Znowu Evans. Skoro nie odbieram to znaczy, że nie chcę z nim rozmawia, ale jak widać nie przyszło mu to tępej łepetyny. Zabieram się ponownie za porządki. Prawie już całe mieszkanie posprzątałam, jedynie mały pokój mi został. Wygląda na to, że poprzedni właściciele nie dbali w ogóle o mieszkanie. Mimo to to dobra lokalizacja by zabunkrować się na pewien czas tutaj. W końcu po kolacji padam zmęczona na łóżku i szybko zasypiam. Budzę się i nie wiem, czemu zostałam wyrwana ze snu. Po chwili słyszę ciche kroki zbliżające się do mojego łóżka. Leżę na brzuchu obejmując ją ramionami. Na moje szczęście lewą rękę mam pod poduszką, pod którą znajduje się moje broń. Zaciskam na nim dłoń i jednym płynnym ruchem odwracam się szybko na plecy celują wprost klatkę piersiową napastnika. Krew dudni mi w skroniach z nadmiaru adrenaliny.

- Nie ruszaj się, bo strzelę! – Rozkazuję. Ten natychmiast zatrzymuje si ę i podnosi ręce do góry. Jest ciemno, przez co nie mogę dostrzec twarzy intruza. Ten natomiast nic sobie z tego nie robi i rzuca się na mnie szybko wytrącają mi z rąk pistolet, który ląduje z głuchym odgłosem na podłogę. Łapie mnie za ręce i pociąga je mi nad głowę. Siada na mnie okrakiem unieruchamiając mnie. Bez skutecznie próbuję go z siebie zrzucić, ale jest zbyt ciężki. Jedną ręką trzyma moje dłonie w silnym uścisku a drugą ku mojemu zaskoczeniu przesuwa pieszczotliwie wzdłuż linii żeber. Co jest do jasnej cholery?! Mam wrażenie, że serce za chwile wyskoczy mi z piersi. Jestem bliska paniki, ale nie poddaje się temu uczuciu, potrzebuję jasnego umysłu, by wygrać tą nie równą walkę.

- To ja Nick – szepcze mi mężczyzna do ucha. Nieruchomieję i zatyka mnie, że nie potrafię się zdecydować czy jestem bardziej ściekła czy zaskoczona jego najściem. Wybieram opcję numer trzy. Spokój.

- Jak mnie tu znalazłeś?- Jedyne, co trudno mi pojąć w tym momencie. Tylko Dan wiedział gdzie jestem a przecież się nie zna z Nickiem.

- Śledziłem cię, a że nie odbierasz telefonów postanowiłam złożyć ci wizytę. – Cała historyjka brzmi przekonująco, ale jednak coś mi tu nie pasuje.

- Chciałeś powiedzieć, że postanowiłeś mnie nastraszyć? – Mówię oburzona.

- To tylko drobna nauczka abyś mnie nigdy więcej nie ignorowała. – Nie widzę go, ale jestem pewna, że się uśmiecha pod nosem. Nadal jego ręka znajduje się ma mojej tali.

- Cóż za metody pedagogiczne. Pogratulować. – Odzywam się kpiącym tonem.

- A dziękuję.- Jego dłoń rozpoczyna ponowną wędrówkę po moim ciele. Spinam się, gdy delikatnie dotyka blizny. Teraz dopiero ogarnie mnie panika.

- Przestań!

- Czy to boli? – Pyta spokojnie.

- Nie słyszałeś!? – Brakuje mi powietrza. Sunię palcami wzdłuż całej długości ohydnej blizny. Zaczynam dygotać na całym ciele. Nie mogę się ruszyć, aby go powstrzymać.

- Czy to boli? – Powtarza.

- Nie! – Wydzieram się na całe gardło a po policzkach zaczynają mi płynąć łzy. Nick kładzie mi płasko dłoń na brzuchu, dokładnie w tym miejscu gdzie znajduje się blizna. Wstrzymuję oddech a po chwili zaczynam szybko oddychać.

– Proszę przestań – zaczynam szlochać.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz