3. Dwa uparte osobniki.

9.7K 472 16
                                    


Siadam na kanapie starając się okazywać przy tym jak najmniej zainteresowania powodem, dla którego tu się aktualnie znalazłam. Mężczyzna siedzący na przeciwko mnie nie odzywa się ani słowem nawet, gdy kelner podaje nam nasze zamówienia. Sącząc w ciszy drinka widzę jak uważnie mnie obserwuje. Ja także to robię. Jaki on jest przystojny, wzdycham w myślach, ale w jego oczach dostrzegam coś niebezpiecznego i mrocznego, co powinno kazać mi uciekać gdzie pieprz rośnie. Jednak nie ruszam się z kanapy. Od dziecka pakowałam się w kłopoty i jak widać nic się nie zmieniałam pod tym względem. 

Mam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy.

- No, więc czego ode mnie pan chce?- Pytam wreszcie, bo nie mogę znieść tej dziwnej ciszy. - Bo nie na pewno by siedzieć w ciszy i sączyć drinka. – Zaskoczony moim małym wybuchem unosi brwi.

- Wydaje mi się pani znajoma, ale nie mam pojęcia skąd. – To jest nas dwoje pomyślałam z przekąsem. – Po za tym wygląda pani na interesującą  piękną kobietą. - Dodaje z uśmiechem. 

 Ja i interesująca też mi coś. Ciekawe ile panienek poleciało na te jego wyświechtane teksty. Jest niczego sobie, ale uroda to nie wszystko. Bynajmniej sama to sobie wmawiam.

- Pochlebia mi pan, ale JA nie jestem panem zainteresowana. – Mruży oczy i uśmiecha się chytrze. Specjalnie podkreślam ja, dając do zrozumienia, że nie ma czego szukać. Kogo ja oszukuję z drugiej strony. Powinnam dziękować na kolanach Bogu, że ktoś się mną zainteresował i wykorzystać tą szansę nawet, jeśli byłby to jednorazowy numerek. Matka zawsze mi powtarzała, że przy moim podejściu do mężczyzn nigdy męża nie znajdę. Nie szukałam i nie szukam męża. Rozglądam się po klubie i widzę jak moi przyjaciele siedzący klika stolików dalej obserwują nas uważnie.

- Czyżby? Jakoś nie wygląda na to. – Przenoszę wzrok ponownie na niego. Patrzy na mnie zafascynowanym wzrokiem. Kurde, czuję się jakby próbował mnie prześwietlić na wskroś. Intuicja podpowiada mi bym brała nogi za pas od tego człowieka.

- Tak. – Odpowiadam z prostotą starając się by moja twarz wyrażała obojętność. – Jeśli to wszystko, co pan chciała to już pójdę. – Na potwierdzenie słów wstaję z kanapy.

- Zaczekaj! – Łapie mnie za nadgarstek i mocnym szarpnięciem prawie rzuca na kanapę. Wyrywam mu się, ale nie próbuję już wstać. Patrzę na niego wściekła, a on odpowiada mi tym samym aż oblatuje mnie strach. Rozglądam się gorączkowo za ochroną, ale nie reaguję. Widzę, że czujnie nas obserwują. Bynajmniej ci, co stoją najbliżej nas.

- Dotknij mnie jeszcze raz w tej sposób, a połamię ci palce. – Syczę wściekła przez zęby. Cóż lepiej czuć złość niż strach. Zamyka oczy i bierze głęboki oddech. Gdy je otwiera widzę, że wziął się w garść.

- Przepraszam za to. – Mówi, a ja piorunuję go wzrokiem. – Naprawdę.– Dodaje i słyszę w jego głosie szczerość. Przysuwa się tak blisko mnie, że nie mal stykamy się ramionami i kładzie dłoń na moich zaciśniętych w pięści dłoniach. Delikatnie je gładzi, abym się uspokoiła. Czuję jak między nami przeskakuje dziwny prąd. Tak jakby coś nas ku sobie pchało i zaskoczona tym odczuciem spoglądam mu w oczy. Co to do cholery ma być? Mój mózg jest wściekły i przerażony, ale nie czuje już strachu. Chrząka i kontynuuje dalej ze skruchą dostrzegalną na jego twarzy. – Nie chciałem się przestraszyć, ale jeśli chcesz już iść to powiedz mi chociaż jak się nazywasz.

– Erika Brown, a pan? – Dodaję nieco łagodniej celowo przestawiając się fałszywym imieniem i nazwiskiem. Nie mam zamiaru z nim się spotykać, a tym bardziej udzielać mu jakichkolwiek informacji na swój temat. Przeraża mnie i te dziwne uczucie przyciągania między nami, które się wytworzyło. Marszy brwi i zabiera dłonie z moich dłoni ale nic nie mówi. Co za ulga. Jakby zdjęto mi kajdany z rąk. 

- Nick Evans. – Posyła mi szeroki uśmiech. – Pewnie Eriko już o mnie słyszałaś? – Pyta z arogancją. Kątem oka widzę, że Dan powoli zbliża się do nas. Wygląda na to, że postanowił przyjść mi na ratunek, a jego mina nie wróży nic dobrego zwłaszcza jeśli widział jak Nick mnie szarpał.

- Nie słyszałam o tobie. Przepraszam ale muszę już iść do moich przyjaciół. – Wstaję z kanapy i on robi to samo. – Do widzenia Nick. – Podaję mu dłoń, a on ku mojemu zdziwieniu podnosi ją do ust i delikatnie całuje nie spuszczając ze mnie oka. Znowu to uczucie. Zabieram mu rękę jak oparzona. Odwracam się i robię parę kroków w kierunku zbliżającego się Dana, gdy nagle słyszę za sobą słowa pożegnania Evansa.

- Do zobaczenia Megan. 

 O kurwa! Wie jak mam prawdę na imię! Nie odwracam się ale idę dalej sztywno, a w głowie mam kompletny zamęt.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz