22. Obaj panowie stoją na przeciwko siebie i mierzą do siebie z broń.

6.2K 322 0
                                    

- Co się dzieje, Kim? – Pytam zdyszana. W myślach klnę siarczyście reakcję swojego ciała na Evans. Jezu, nie jestem jakąś tam nastolatką a mimo to właśnie się tak zachowuję.

- Meg... – Wzdycha ciężko. – U mnie w klubie było trzech mężczyzn i wypytywali o ciebie. A gdy powiedziałam, że nie mam zielonego pojęcia gdzie jesteś, zaczęli mi grozić.... Zdemolowali mi klub... – Mówi roztrzęsionym głosem. Można się było tego spodziewa, że w ten sposób Daniel będzie mnie szukał. Nachodzi niewinną osobę i rujnuje jej interes życia. Odpłaci mi za to!

- Kim, tak mi przykro. – Siadam na łóżku zrezygnowana i przytłoczona wymykającą się spod kontroli sytuacji.

- Meg, mam nadzieje, że w nic się nie wpakowałaś.

- Tego nie mogę ci powiedzieć. Nie martw się, zajmę się tym.

- Meg, proszę cię... – Szlocha mi do ucha a w moim gardle tworzy się gula. Staram się nie rozpłakać. Kim na nic moje łzy?

- Zadzwoń do Lisy i Karla. Oni ci pomogą.

- Już jadą. Gdzie jesteś? – Wzdycham ciężko.

- W bezpiecznym miejscu. Muszę kończyć. Nie długo się odezwę. Trzymaj się! – Rozłączam się nim przyjaciółka zdąży coś jeszcze powiedzieć. Telefon rzucam na łóżko. Powinnam z nią teraz być, ale wiem, że nic w tym momencie nie mogę zrobić a nawet zaszkodzić moim bliskim jak i sobie.

- Co się dzieje? – Podnoszę głowę. W drzwiach stoi Nick z rękoma w kieszeniach. Ciemne włosy ma w nie ładzie a oczy lekko mu błyszczą pozostałościami nie dawnego podniecenia. Gapię się na niego i dochodzę do wniosku, że to chodzący ideał.

- Meg? – Pyta ponownie a ja nagle zdaję sobie sprawę, że jestem prawie goła od pasa w górę. Szybko wstaję i wyciągam z szafy sweter. Gdy wreszcie mam coś na sobie mogę się odrobinę rozluźnić.

- Daniel szukał mnie, był, u Kim w klubie.

- Wcale mnie to nie dziwi. Bardzo narozrabiał?

- Powiedziała, że zdemolował klub...

- Cały on... -Wzdycha ciężko. Podchodzi do mnie wolnym krokiem, po czym zatrzymuje się przede mną i kładzie mi dłonie na ramionach.

- W porządku? – Pyta z troską. Wiem, że nie ma na myśli rozmowy, z Kim a sytuację sprzed kilku minut. Rewelacja goni rewelację i jak tu się skupić na konkretnym zadaniu. Nie potrzeba mi teraz faceta, muszę się skupić na Danielu. Wiedziałam, że będzie mnie szukał w końcu mam coś jego.

- Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. Nick natomiast uśmiecha się delikatnie.

- Muszę już iść. Mam parę spraw do załatwienia związanych z urządzanym przeze mnie wyścigiem. – Mówi przepraszająco.

- Nie musisz mi się tłumaczyć. – Mówię to oschle. Marszczy brwi i pochyla się i całuje mnie w głowę. Odwraca się i wychodzi a po chwili słyszę zamykane drzwi wejściowe. Nie tracąc czasu na rozmyślania nad tym, co zaszło, szybko zabieram ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszam na miasto. Narażam się na potencjalne niebezpieczeństwo, ale innego wyjścia nie mam. Po drodze dzwonię do Dana. Chcę, aby skombinował mi dobrego ścigacza w przeciągu kilku dni. Idąc krętym uliczkami, co jakiś czas sprawdzam czy aby na pewno nie jestem śledzona. Wślizguję się do warsztatu, po czym wyjeżdżam z niego z piskiem opon. Najszybciej jak się da wkrótce opuszczam przedmieścia Nowego Yorku kierując się autostradą w pewne miejsce. Skoro Daniel tak bardzo chce mnie sprowokować to dostanie nauczkę potrzebuję tylko paru jego zaciekłych wrogów a przekonać ich do siebie to nie lada wyzwanie igrające na pograniczy życia i śmierci. Po kilku godzinach parkuję przed nie wielkim barem tuż przy autostradzie. Przed budynkiem stoi kila niezłych bryk a do tego sporo motocyklów. Za pasek spodni wkładam broń i mocno bijącym sercem wchodzę do baru. Rozglądam się dookoła. Nic się tu nie zmieniłam, od kiedy byłam tu ostatni raz. Podchodzę do barmana i zamawiam szkocką. Barman ze zdziwienia otwiera szeroko oczy, po czym opanowuje się szybko.

Dotyk PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz