Chapter 6

1K 121 10
                                    

Yoongi P.O.V:


Zamykasz się..
Zamykasz...
Zaklnąłem na głos, ciągle widząc przed oczami te durne zdanie. Powtarzało się z bolesnymi uderzeniami doprowadzając wściekłości.
Ten cholerny Park Jimin coraz bardziej napiera na ściany mojego wewnętrznego muru. Mojej własnej blokady, którą budowałem tyle lat.
Usłyszałem kolejne dwa dźwięki powiadomień świadczące o wiadomościach od chłopaka, całkowicie je ignorując.
Ten chłopak naprawdę jest natrętny do tego..
Ugh do tego ta cała irocjonalna prośba. Owszem mam Kakao Talk, ale nie zamierzam mu podawać. To konto jest tylko dla moich najbliższych. Więc tylko dla trzech osób. Namjoona, który stworzył mi te konto kiedy narzekałem na wydawanie pieniędzy na sms'y do niego, Hoseok'a, który kocha robić spam i trzy tysiące razy pisać "Dzień Dobry",  i "Dobranoc". Trzecią osobą jest SeokJin, który rok temu wyjechał do Seulu. Nigdy mu tego nie mówiłem, ale szczerze tęsknię za nim. Jego delikatnością i otwartością. To on dzięki temu jaki jest umiał do mnie dotrzeć po moich dwóch próbach samobójczych. Wraz z pozostałymi pilnował mnie i dbał o to, żebym był bezpieczny. Pomogło mi to. A teraz go nie ma. A przeszłość puka do moich drzwi.

Nagle rozległ się charakterystycznu dźwięk świadczący o wiadomości z Kakao Talk. Sięgnąłem po telefon, marszcząc brwi na widok wiadomości od SeokJina.

Jakaś telepatia czy coś?

Jin:No heej Yoongi.
Sugar:No hej.
Jin:Jak tam?
Sugar:Jin nie udawaj, normalnego zaczęcia rozmowy. Czemu piszesz?
Jin:Ugh...bo...ja...Jak się trzymasz?
Sugar:Normalniexd
Jin:Jadłeś?
Sugar:No.
Jin:Kiedy?
Odchyliłem nieco głowę do tyłu. Zastanawiałem się nad poprawną odpowiedzią. Przed wczoraj coś jadłem...chyba
Nie chcąc martwić chłopaka, postanowiłem skłamać.
Sugar:Przed chwiląxd
Jin:A co?
Sugar:Boże Jin, cośxddd O co ci chodzi?
Jin:Dawno nie gadaliśmy i no..
Sugar:Dwa dni temu przez chwilę pisaliśmy człowieku.
Jin:Tęskniłem.
Sugar:No cóż.
Jin: Za tydzień przyjeżdzam do ciebie.
Sugar:Ehh po co?
Jin:Chce spotkać się z tobą i chłopakami, miło spędzić czas.
Sugar:Ahm, luz.
Mogę się założyć, że chłopak na moje słowa westchnął i posmutniał.
Ucieszyłem się, ale wolałem tego nie pokazywać.
Jin:Czemu nie pojechałeś do Seulu z Hobim i Namjoonem?
Sugar:Starzy itd
Jin:Znowu robią ci akcje?
Sugar:Mooże
Patrzyłem na ten durny dymek czatu, wpatrując się w napis "Jin piszę" czując jak zaczynam mieć coraz gorszy problem z opanowaniem nerwów gdy dostałem wiadomość od kogoś innego.
Boże za jakie grzechy?

Od:Park Jimin| 11:10
Czemu mnie ignorujesz? 


Od:Park Jimin|11:11
Ehh odezwij się no.

Jin:Obiecaj, że nic sobie przez nich nie zrobisz.

Od:Park Jimin|11:12
Martwię się :c
Wkurzony na natrętrną dwójkę, krzyknąłem rzucając telefonem o ścianę. Dziś nie miał tyle szczęścia co wczoraj.
Zauważyłem tylko potłuszoną szybkę telefonu, a przez myśl mi przeszło
"Ups"
No cóż chociaż będę mieć chwilę spokoju od ludzi
****
Dwa dni poźniej
Dwa dni spokoju. Bez natrętnych wiadomości, irytującego mnie dzwonka świadczącego o nowych wiadomościach.
Czułem się nieco lepiej.
Nacisk na moją osobę zniknął.
Jednak natłok myśli o Park Jiminie i o rodzinie pozostał. Postanowiłem więc zrobić to co kocham.
Pograć w koszykówkę.
Gdy tylko wzeszło słońce, ubrałem się idąc na oddalone godzinę drogi od mojego domu boisko, z którym mam masę wspomień z czasów dzieciństwa, kiedy wszystko się jakoś układało.
-Czy ja dobrze widzę, że król boiska Min Suga powrócił na boisko?-słysząc znajomy głos obejrzałem się. Zauważyłem sylwetkę mojego starszego brata zmierzającego w moim kierunku, z uśmiechem.
Niestety nie umiałem tego odwzajemnić.
-Co tu robisz Hyung?-Spytałem beznamiętnie przez co uśmiech na jego twarzy nieco spełzł.
-Byliśmy przecież umówieni-zauważył, a ja przygryzłem wargę, po chwili wzdychając-Zapomniałeś...Ty...ty jak mogłeś?-udawał wzburzenie.
-Przepraszam.
-Ej, ale za co?-Spytał marszcąc brwi. Podszedł do mnie patrząc na mnie zaniepokojonym wzrokiem.-Miałeś prawo zapomieć-oświadczył. Bez słowa usiadłem na ziemi milcząc-Suga..ej.Nic się przecież nie dzieje. Jak raz ci przypomnę to nic się nie stanie, chociaż no wiesz...gramy co niedziele.
-Tak wiem-przytaknąłem-Ale dużo się dzieje.
-Niech zgadnę...rodzice?-pokiwałem głową kręcąc piłkę na palcu. -Co tym razem?
-Jestem zerem-starszy zamachnął się i z całej siły uderzył mnie w ramie. Skrzywiłem się cicho sycząc-Ej za co to?
-Za to, że pierdolisz bzdury-warknął.
-Rodzice sami tak uwazają-oświadczyłem.-I ja powoli tez.
-Nie mów tak-polecił stanowczo-To nie jest prawda-uśmiech już całkiem znikł z jego ust-Jesteś kimś niezwykłym.
-Oj Hyung...Chciałbym w to wierzyć.
-To zrób to.
Parsknąłem wstając z miejsca-To nie jest takie łatwe-szepnąłem odchodząc. Chłopak podbiegł do mnie odbierając piłkę.
-Czyli się poddajesz? Serio? Min Suga, prawdziwy geniusz pasuje?
Przewróciłem oczami spoglądając w jego słowę, mrużąc oczy.
-Sam nie wiem.
-Gdzie duch walki największego uparciucha jakiego znam?
-Znikł gdzieś.
-Uuuu mój młodszy brat pasujeee, teraz to ja będę rządził-wyszczerzył się.
-Spadaj.
-Suga pasuje, Suga pudłuje-wykrzykiwał na co miałem ochotę mu przywalic. Spojrzałem w jego stronę groźnie, powodując u niego chichot.
-Zaraz tak spudłuje, że dostaniesz po twarzy!-wykrzyknąłem rzucając się w jego stronę w celu odzyskania piłki. Odzyskałem ją równie szybko co straciłem-No ej.
-Ahahaha wypadasz formy.
-Wypadać to mogą twoje zęby-zaśmiałem się-Ja mam lepszego cela niż ty łamago!
-Ale to ja mam piłkę.
-Nie na długo-szepnąłem z rosnącym diabelskim uśmiechem.
****
Pięć godzin podczas, których zapomniałem o problemach. Byłem po prostu sobą, a mój brat w pełni to akceptował. Dodało mi to skrzydeł.
Pięć godzin, śmiechu, przekleństw i łz szczęścia.
Pięć godzin oznaczonego terminem ważności szczęścia, które tak cholernie pragnę.
Wracałem z Hyungiem nucąc sobie pod nosem piosenkę Big Bang'u, co chwila wybuchając gromkim śmiechem.
-Boże mój brzuch-zatrzymałem, łapiąc się za niego starając opanować uśmiech.
-Co z nim nie tak?
-Boli
-Aaa trudno-machnął lekceważąco ręką, powodując u mnie udawane oburzenie.
-Ej Hyung...Dziękuje...Gdyby nie ty...ten dzień nie byłby taki świetny

-O rany, miło to słyszeć młody-speszył się nieco, chichocząc pod nosem.-W ogóle, co się stało z twoim telefonem, co?_nieoczekiwanie zmienił temat, powodując u mnie zamieszanie i grymas.

-Miałem dość i rzuciłem nim o ścianę-wyznałem na jednym wydechu.

Najpierw była cisza, a potem nastąpiła salwa śmiechu mojego starszego brata mruczącego pod nosem " Oj Yoongi"-I tak ogólnie to miałbym prośbę...

-Pożyczę ci-wyszeptał, ledwo łapiąc oddech-Ale proszę dbaj o niego, bo on raczej nie lubi bliskich spotkań ze ścianą-zaśmialiśmy się.
-Się rozumie.

Jimin POV:

Do:Niezapominajka

Martwię się :_: I to tak bardzo, bardzo. Ale rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu. Bo skoro prawie sto wiadomości nie wystarczyło, żebyś odpisał mi durne " spierdalaj", to nie wiem co mam zrobić :C Ehh, Okay. Z ciężkim sercem, ale daje ci spokój. Tylko dbaj o siebie, dobrze? 

Patrzyłem na napisaną wiadomość, zastanawiając się czy aby na pewno chcę ją wysłać. Dwa długie dni niepokoju, podczas których on nie odezwał się ani razu. Czułem jak ogarnia mnie szaleństwo i cholerny niepokój o nieznajomego.

Westchnąłem ciężko chowając telefon do kieszeni. Miałem mieć prośbę z chłopakami, do nowej choreografii, chociaż podświadomie wiedziałem, że i tak nie dam rady się skupić, ale cóż. Umówiłem się-więc nie mam wyjścia.


Nagle salę wypełnił radosny odgłos śmiechu. Nie musiałem oglądać się za siebie, żeby wiedzieć do kogo należą.
-Chimek!-Wykrzyknął Tae-Coś ty taki bez humoru?

-Gorszy dzień-skomentowałem.
-Ostatnio ciągle takie masz-skomentował zgryźliwie Tae. Niby chciał powiedzieć to pod swoim nosem, jednak, fakt, że ma donośny głos mu nie pomógł. Poczułem jak ogarnia mnie gniew, na mojego najlepszego przyjaciela.

-Możesz swoje uwagi zostawić dla siebie?-zasyczałem-Mam prawo mieć gorszy humor, a ty powinieneś to akceptować.
-Możesz się nie drzeć-poprosił Jungkook, niepewnie zakładając ręce na klatce piersiowej.Warknąłem wstając. Nie panowałem nad sobą, więc postanowiłem po prostu wyjść, żeby nie pogarszać obecnej sytuacji. Nie powiedziałem im nawet głupiego " Cześć". Trzasnąłem po prostu drzwiami, wybiegając na podwórze. Wiedziałem, że wrócę prędzej czy później, jednak potrzebowałem świerzego powietrza. Chwila oddechu, zapomnienia..

 Wybrałem tak dobrze znany mi numer, jednak w innym celu niż zazwyczaj. Przyłożyłem go do ucha, czując rosnący gniew na nieznajomego, który tak podle i brutalnie olewał mnie przez ostatnie dwa dni. Słysząc głos poczty głosowej zacząłem:

_Wiesz co...Ja rozumiem, że miałeś mnie dość, ale kurwa mogłeś odpisać durne' żyję". Naprawdę się martwię, a ty masz na to po całości wylane. To trochę boli, wiesz? jesteś cholernym tchórzem i podłą świnią!-wykrzyknąłem, kończąc połączenie. Usiadłem na pobliskiej ławce, głośno wzdychając. Mój nagły wybuch zdawał się przemijać i dopiero teraz dotarło do mnie, co takiego zrobiłem. Od razu poczułem rosnące na mojej twarzy rumieńce. Już chciałem napisać wiadomość z przeproszeniami, gdy nieznajomy pierwszy raz od dwóch dni odpisał.


Od:Niezapominajka

Tak wiem Jiminnie

How many secrets, can you keep?| Yoonmin✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz