YoonGi POV:
-Ekhem Kookie, możemy pogadać?-Spytałem zakłopotany, podchodząc do chłopaka.
Od naszego przyjścia na ścianę wspinaczkową minęło pół godziny.
Pół godziny wpatrywania się na żywo w Park Jimina . Chłopak czuł się przy nas jak ryba w wodzie, najlepiej jednak dogadywał się z Hobim. Może i czułem na widok ich razem pewnego rodzaju ukłucie zazdrości, jednak uśmiech Parka sprawiał, że stałem się to ignorować. Dla jego szczęścia warto było chwilę pocierpieć.Chociaż jakby tak nad tym pomyśleć to czułem również szczęście. Miałem go w końcu przy sobie, dostałem szansę podziwiania tego jak piękny jet naprawdę.
A to wszystko dzięki temu, że pewna osoba stanęła po mojej stronie i nic mu nie powiedziała.Gdyby nie Kookie...
Byłem mu mega wdzięczny, dlatego też postanowiłem z nim porozmawiać.Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, kiwając niemal niezauważalnie głową.
Odeszliśmy więc nieco na bok, nie spuszczając jednak wzroku z chłopaków.
-Ale ty jesteś o niego zazdrosny-zachichotał chłopak dzięki czemu nieco otrząsnąłem się.
-C..co? Ja? Zazdrosny?
-Nie, Yoongi hyung. Ten obok wygląda jak wkurzona kaczka-mruknął zirytowany przewracając oczami, jednak pomimo słyszalnej irytacji w głosie nadal uśmiechał się do mnie pogodnie.Wkurzona kaczka...no to mnie podsumował.
-Nie jestem zazdrosny-odburknąłem sprawiając, że młodszy wyszczerzył zęby w króliczym uśmiechu. -Ja tylko...w sensie...ja tylko patrzę tam i...
-Winny się tłumaczy-odparł z satysfakcją, puszczając mi oczko. Dodatkowo sprzedał mi sójkę w bok. Zaśmiałem się pod nosem chowając ręce do kieszeni.Ten mały łatwo mnie przejrzał, ale dzięki temu jak do tego podchodzi poczułem do niego sympatię.
-Kookster-rzuciłem na co ten popatrzył na mnie wyczekująco-No wiesz dzięki tobie zrozumiałem co do niego czuje...i nie wydałeś mnie chociaż jestem łajzą.
-No jesteś i to ogromną hyung-wyznał narzucając rękę na moje ramie. Oboje zaśmialiśmy się. -Jednak widzę, że zrobiłeś to bo byłeś zagubiony. A teraz wam zależy. I postanowiłem mu nie mówić aczkolwiek ty będziesz musiał-powiedział na co poczułem jak uśmiech znika z moich ust.
-Tak wiem-wyszeptałem niemal niedosłyszalnie czując jaj robi mi się słabo na tą myśl.
Westchnąłem smutniejąc gdy chłopak położył rękę na moim ramieniu. Uniosłem na niego nieco wzrok. Ten delikatnie uśmiechnął się i rzekł:
-Będę Cię wspierał hyung.
Cztery słowa.
Słowa, które dodały mi sił i sprawiły, że uśmiechnąłem się szeroko.
-Dzięki.
-Tylko błagam. Nie spierdol tego bo będę musiał Cię zabić.
Wybuchłem śmiechem rzucając ciche okay kiedy ktoś rzucił się na moje plecy, mocno mnie obejmując.-Taehyung skarbie nie gwałć Yoongiego. Jeszcze jest za wcześnie.
-Postaram się.
-Eeee...nie bawię się w trójkąty. Nie wyznaje tego, sorrka-odsunąłem od siebie cieco chłopaka, nie przestawając się uśmiechać.
Przy tej dwójce czułem się tak jak przy Jinie, Hobim czy Namjoonie. Czułem się wolny...
Natomiast przy Jiminie...byłem w raju.
-Haloo, ziemia do wyznawcy Jimina-pomrugałem słysząc Taehyunga mówiącego imię mojej miłości.
Boże od kiedy ta myśl przychodzi tak lekko?
Przecież to w chuj niewłaściwe.
-Nie wznaje Jimina.
-Jeszcze-na ustach Tae pojawił się szatański uśmieszek-Chociaż możesz wyznawać vkookizm.
-Taaa
-Pokocham Cię wtedy-dodał cmokając. Jungkook na to pokręcił głową, opierając się o ścianę.
-Bez wzajemności Tae-mruknąłem stając u boku Kookiego, który poruszył brwiami i śmiał się jak opętany.
-Oj hyung, uwielbiam Cię.
-Ze wzajemnością-puściłem mu oczko, przez co jego głupawka osiągnęła zenit. Chłopak śmiał się tak głośno, że aż Namjoon i Jin spojrzeli w naszą stronę. Tylko Hobi i Jimin byli sobą zajęci.Wcale to mnie nie wkurwia.
-Ej a ja?-zapytał z wyrzutem Tae podchodząc do mnie. Zaczął dźgać mnie palcami na brzuchu przez co odskoczyłem.
-Pomyślę nad tolerowaniem ciebie-wyszczerzyłem się. Tymczasem Namjoon, i SeokJin zgarneli do nas również Jimina i Hobi'ego, którzy co chwila wybuchali śmiechem.
CZYTASZ
How many secrets, can you keep?| Yoonmin✔
FanfictionDo niedawna wydawało mi się, że każdy człowiek na tym świecie jest taki sam. Myślałem, że ludzie patrzą tylko na swoje pragnienia, mając gdzieś co czuje ta druga strona. Tak było do momentu poznania całkiem nienormalnego Jimina. Był inny niż wszyscy...