Chapter 20 Part 2

781 104 22
                                    


Yoongi POV

Czas. Jedyna samoistna siła, z którą nie umiem i nie mam jak konkurować. To on tu ma władze. Czasem chcąc uprzykrzyć nam życie leci niezwykle wolno, a w momencie gdy staramy się czerpać z niego jak najwięcej bo jesteśmy szczęśliwi-on pędzi jak szalony.

Tak jest w obecnej sytuacji. Do dziś pamiętam moją pierwszą rozmowę, a raczej wymianę sms'ową z Park Jiminem. Pamiętam swoje uczucia, które wtedy czułem.
Pamiętam także mój szok z poprzedniego wieczora gdy chłopak uświadomił mi, że znamy się równe sześć miesięcy.
sześć miesięcy rozmów z nim i otwierania się coraz bardziej. Pół roku podczas, którego chęć śmierci zmalała, a chęć walki przejęła kontrolę. Zabawne jest to, jak jedna osoba umie odmienić myślenie innego człowieka.

Jednakże pomimo tych rozmów, nadal jestem w pewnym stopniu tajemnicą dla chłopakka. Nie zna ani moich danych osobowych (poza pseudonimem Suga) ani wyglądu. A mimo to mnie akceptuje, jednak coraz częściej mam ochotę mu powiedzieć o sobie wszystko. Wykrzyknąć „ Hej Nazywam się Min Yoongi...tak jestem tym, którego obserwujesz na instagramie i z którym masz stworzony ship"
Za każdym razem jednak panikuje i rezygnuje z tego pomysłu.

Mój charakter jest trudny. Wiem o tym ja, jak i młody Park. Czasem ma mnie dość (Tak jak Namjoon, SeokJin i Hoseok) jednak za innym razem mówi, że mnie uwielbia za tą inność. Że ona jest po prostu piękna.

Cholera, zabawne jest to, że Park JJimin jest dla mnie cholernie ważny. Jest na takim samym szczeblu ważności w moim sercu jak chłopaki, a znam go o wiele krócej.

To jest Park Jimin, on łamie wszystkie zasady i reguły mojego życia...

Jeśli chodzi o muzykę, to po wyjeździe do Seulu (który ciągle się przesuwa) chcę robić coś w muzycznym kierunku. To jest moja życiowa droga i nie zamierzam tak łatwo się poddać. Dlatego też, znalazłem sobie pracę w pewnej restauracji. Co tam robie? Hmmmm, wszystko. Mój szef jest naprawdę nieznośny a ze mnie zrobił swojego osobistego pachołka.
Mam go dość do tego stopnia, że chciałem rzucić tą pracę w cholerę, jednak Jimin, który wysłuchuje a raczej czyta moje wypowiedzi, mówi, żebym nie dał mu tej satysfakcji i dalej twardo stąpał po lodzie.

Ten chłopak to naprawdę anioł w skórze człowieka

Chwila ...Yoongi nie zapędzaj się tak

Pomagałem obecnie pani Chao TaiGa. Była ona jedną z kucharek, miała około pięćdziesiąt lat i pochodziła z Tokio, jednak dla męża przeniosła się do Korei.
A i nie mogę zapomnieć, że jest ona najwspanialszą kobietą na świecie. Jest sympatyczna i radosna, zupełnie jak moja babcia, która już niestety nie żyje.

Obierałem warzywa, stojąc wiernie u jej boku, podczas gdy ona zmywała naczynia i opowiadała o swojej o kilka lat młodszej wnuczce, która planuje być tak jak ja Trainee.
Na jej opowieść nie umiałem powstrzymać uśmiechu i od czasu do czasu cichego chichotu. Ona po prostu miała w sobie coś takiego jak Jimin.
Cholera, znowu o nim myślę?

-No i w taki sposób ona planuje się przenieść do nas, aby za dwa lata wyjechać do Seulu-zakończyła swoją opowieść z szerokim uśmiechem.
-No musze przyznać, z pani opowieści, że ta dziewczyna jest kimś wspaniałym i pewnie jest ogromną dumą rodziny-oświadczyłem układając na stole obrane naczynia.
-I to jaką dumą!
Uśmiechnąłem się.
-A ty kochasiu?
-Co ja?- Spytałem nieco zaskoczony, wyrzucając obierki.
-Co jest twoją pasją?
-To co jej. Muzyka. Rapowanie ... Komponowanie ... Robienie zdjęć i takie tam.
-Twoi rodzice muszą być bardzo dumni-oświadczyła uśmiechając się przyjaźnie. Uśmiech spełzł z moich ust, a milczenie stało się odpowiedzią na jej stwierdzenie.

Ta... raczej mnie nienawidzą. Mimowolnie wspomnienia sprzed kilku dni ujrzałem przed oczami, kiedy to ojciec prosto w oczy wykrzyczał mi, że mnie nienawidzi.

Z krótkiej drzemki wyrwał mnie donośny krzyk ojca. Zamruczałem niezadowolony przecierając oczy. Koc, którym byłem przykryty zsunął się na podłogę, a moja poduszka wylądowała po drugiej strony kanapy. Przeciągnąłem się, wstając na równe nogi, gdy do salonu weszli zdenerwowani rodzice.
Z niepokojem odkryłem, że trzymają mój granatowy zeszyt z piosenkami. Spojrzałem niepewnie mojemu ojcu prosto w oczy, odczuwając wewnętrzny lęk.
-Co to jest?- warknął wskazując na zeszyt.
-Piosenki.
Nawet jeśli się bałem nie zamierzałem tego po sobie pokazywać. Przybrałem więc dobrze opanowaną maskę obojętności.
-Czyje?
-Moje.
-Chyba ci mówiliśmy z matką, że masz skończyć z tą głupotą!- wykrzyknął gniewnie rzucając zeszytem o podłogę.
Podniosłem go z ziemi, spoglądając na mamę. Szukałem u niej wsparcia, lecz ta milczała.
-Nie rozumiecie, że to jest moja życiowa droga?- Spytałem szukając jakiego kol wiek współczucia. Chociaż odrobiny-Kocham to.
-Yoongi to bezsensowne marzenia-swoją delikatnością wbiła mi sztylet prosto w serce-Nie masz szans się wybić-Dobiła mocniej.
-Nie wierzycie we mnie?
-Nie. Jesteś hańbą Min Yoongi. Dla mnie jesteś martwy.
Czas na chwilę się zatrzymał.

Min Yoongi nie żyje. Ja go zabiłem.
Cholera...
-Jak możesz?- wychrypiałem przełykając ślinę.
-Straciłem syna. Zabiłeś go tym durnym pomysłem-oświadczył bez jakiego kol wiek zawahania.
-Masz kilka godzin, żeby się stąd wynieść-dodał wymijając mnie. Czułem wewnętrzny ból. Byłem rozdzierany żywcem. Słowa ojca odbijały się głuchym echem w myślach, a czułe spojrzenie matki pogarszało mój stan.

Kilka godzin później strałem na moich ukochanych torach z wysoko zadartą głową do góry. Słone łzy łączyły się z kroplami płaczącego nieba.
Ból zdawał pochłaniać się wszystko co dobre.
Straciłem rodzinę.
chciałem krzyczeć, ale nie miałem na to siły. Chciałbym cofnąć się lecz wiem, że to i tak nic by nie dało.

„Nie mam syna... Ty go zabiłeś"- głos człowieka, którego uważałem za ojca ponownie zaszumiał w mojej pamięci.

-Yoongi'ah?- ze wspomnień wyrwał mnie dotyk dłoni, oraz głos kobiety. Pomrugałem spoglądając na nią. Patrzyła na mnie z troską i smutkiem, jakby zdawała sobie sprawę, że coś jest nie tak.
-Przepraszam, zamyśliłem się.
-Jeśli będziesz chciał porozmawiać ...to ja zawszę znajdę dla ciebie czas.
Te słowa otuchy sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na duchu.
Może i osoby, które traktowałem jak rodzinę odeszły, jednak moje życie trwa dalej i są w nim coraz wspanialsze postacie, które nigdy nie upuszczą mojej ręki, gdy otchłań będzie chciała mnie zabrać żywcem.

Jimin POV:

Wkurzony wyszedłem z domu. Z głośnym trzaskiem zamknąłem za sobą drzwi. Podejście moich rodziców naprawdę zaczynało mnie wkurzać i boleć. Ja rozumiem, że Jihyunjest młodszy, ale ludzie ja robię więcej dla nich i bardziej się staram, a i tak to idzie na marne.
Przecież to Jiminek ciągle nawala, to Jimin nie jest zaprogramowaną pierdoloną perfekcją.

Czułem okropny gniew jak i żal, który sprawiał, że nie myślałem trzeźwo. Wybiegając z domu nie myślałem, o tym, że jest ulewa. Dopiero po chwili to do mnie dotarło.
Otrząsnąłem się więc szybko i pobiegłem na pobliski dworzec kolejowy. Poszedłbym pewnie do Taehyunga gdyby nie fakt, że potajemnie pojechał z Kookim do Busan aby odwiedzić matkę młodszego.
Westchnąłem ciężko, rozglądając się po zazwyczaj pełnym dworcu. Tyle żywych dusz tu się kręci z rana, a teraz byłem sam. Moje kroki odbijały się echem od ścian, na dodatek słyszałem uderzenia ciężkich kropel deszczu o dach. Nic nie zapowiadało tego, że burza szybko minie.
Duży zegar wiszący na ścianie zdawał się stracić swój pierwotny dźwięk bo o dziwo nie słyszałem znajomego tykania.

A może to ze mną jest coś nie tak?

Patrzyłem na niego, czując jak krople deszczu spływają z moich włosów na twarz.

Chciałem z kimś pogadać, musiałem się wygadać, żebym mógł poczuć ulgę. Niestety, ale jestem uzależniony od ludzi. Potrzebuję ich jak tlenu i wiem, że będąc wiecznie sam oszalałbym przez natłok myśli.

Usiadłem przy ścianie, na której wisiał zegar. Było tu zimno, moje ciało delikatnie zaczęło drzeć. Starałem się to zignorować wybierając numer do niezapominajki. Przymknąłem na chwilę oczy dziękując bogu, że mój telefon działa tak jak powinien.
Wsłuchiwałem się w sygnał nawiązującego połączenia, gdy ten się skończył, a ja usłyszałem znajomy oddech.
-Hyung- zacząłem łamiącym się głosem-Dziękuje, że odebrałeś po prostu..
Od: Niezapominajka
Co się dzieje?

-Mam dość. Nie radzę sobie. Tak cholernie się staram , a moi rodzice tego nie widzą. Dla nich to mój brat jest kimś-wyszeptałem czując jak słone łzy napływają do moich oczu. Chłopak westchnął.
Od: Niezapominajka
Nie płacz Jiminnie
-Ale to boli-szepnąłem
Od: Niezapominajka
Wiem maluchu, niestety, ale wiem coś na ten temat
-Jakim cudem ty jesteś taki silny? Jak?
Od: Niezapominajka
Mam wspaniałe osoby, które pomagają mi w ciężkich chwilach. Między innymi ciebie.
-Nie jestem wspaniały-pociągnąłem nosem-Jestem beznadziejny... ugh... przepraszam, potrafię ci się tylko żalić.
Od: Niezapominajka
Ja codziennie ci się żalę
-Ty masz prawo.
Od: Niezapominajka
Ty również.
-Nie hyung ja...
-Skończ pierdolić-odezwał się a ja zamarłem. Wciągnąłem powietrze.
-Hyung
-Masz prawo mieć chwilę słabości Jimin. Jesteś tylko człowiekiem, a nie maszyną-oświadczył ciężko wzdychając.
-Dziękuje-wtrąciłem nagle, przez co ten zamilkł.
-Za?
-Za odezwanie się... masz taki niski głos-mruknąłem czując jak się rumienię. Przymknąłem oczy , a Suga zachichotał.
-To dobrze?
-Bardzo, tak bardzo się cieszę.
-To dobrze Jiminnie
-Boże! Jak to uroczo brzmi- zapiszczałem powodując u niego śmiech.
-Oj Jiminie Jiminie
-Hyung dużo masz tajemnic? -wtrąciłem nagle. Mógłbym się założyć , że chłopak nagle się uśmiechnął.
-Tyle ile gwiazd na nocnym niebie.
-To sporo.
-Tajemnice są częścią mnie, tworzą od dawna. Jednak niektóry odkrywają je bez mojej wiedzy. Zupełnie jak nowe gwiazdy..
-Kochasz niebo?
-Kocham. Niebo jest moim przyjacielem. Gwiazdy nadzieją a księżyc natchnieniem. A wszystko razem to piękna nieskończoność.
-Mam ciarki na twoje słowa-wyszeptałem.
-To może się zamknę-zaśmiał się.
-Nie!- wykrzyknąłem otwierając przymknięte oczy.-Mów, mogę tego słuchać godzinami.
-Cholera, sentymentalnie się zrobiło-oświadczył zdychając.
-Hyung..
-Huh?
-Wyobrażam sobie teraz ciebie u mojego boku wiesz?- westchnął ciężko szeptają ciche:
-Wiem.
-Chciałbym być obok ciebie, tak blisko... czuć twoje ciepło.
-Jiminie teraz mnie posłuchaj dobrze?- Poprosił, a słysząc, że milczę postanowił mówić dalej:- Nie ważne ile kilometrów nas dzieli, nie ważne, jak daleko w tej chwili jesteśmy. Patrzymy na to samo niebo, te same gwiazdy są naszą miłością, a my zawsze będziemy przy sobie tak? Kilometry tracą znacznie... Bo ja jestem przy tobie. Ilekroć będziesz patrzył w gwiazdy myśl o mnie i...
-Dziękuje hyung- wyszeptałem z szerokim uśmiechem czując jak moje serce zaczyna szybciej bić.

Półgodziny później kiedy deszcz ustał, a ja postanowiłem wrócić do domu-delikatny uśmiech widniał na mojej twarzy. Ponieważ czułem, że coś się zmieniło.
Unosząc głowę na niebo, okryte setkami pięknych gwiazd wiedziałem co to takiego.

Jesteś moją penicyliną, ratujesz mnie
Moim aniołem, moim światem
Jestem twoim kotem mieszańcem, czekającym by cię zobaczyć

Przepraszam za błędy, mam nadzieję, że rozdział się podobał. 

Ja uciekam na lekcję, see ya <3

How many secrets, can you keep?| Yoonmin✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz