27

2K 139 7
                                    

*Oczami Lauren*

- Dziękuję za pomoc skarbie - przyciągnęłam Camile do siebie i mocno przytuliłam. Cieszę się, że jestem w końcu wolna. Daje słowo zemszczę się nad nimi tak, że pójdzie im w pięty. Gdyby nie Camila pewnie by mnie tak zostawiły do jutra.

- Nie ma za co - uśmiechnęła się i oparła głowę o moje ramie.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że ją pocałowałaś - wywróciłam oczami na słowa wysokiej blondynki.

- A co zazdrościsz? - zaśmiałam się zażenowana. Ona przesadza i to grubo.

- Dobra dziewczyny starczy! - zaopanowała sytuację Ally. Jak zawsze wie w którym momencie musi wkroczyć do akcji.

- Dziewczyny! - zawołała mama brązowookiej - Dzieciaki już poszły spać, ja też już idę! Dobranoc!

- To co wy na to żeby pochodzić po leśnej wyspie? - uniosłam brwi

- Leśna wyspa? - spojrzałam na DJ spod byka.

- No bo wszędzie prócz plaży są drzewa - zwruszyła ramionami.

- Jestem za - Camila podniosła rękę w górę a ja westchnęłam. Gdyby jej się nie spodobał ten pomysł Dinah mogła by zapomnieć o jakim kolwiek spacerze. Nie to żeby coś, ale nadal jestem wściekła.

Błąkamy się bez celu po wyspie. Dinah cały czas zagaduje Camile. Od czasu do czasu Camz wybucha głośnym śmiechem. Krew mnie zalewa jak ramię wyższej owija się wokół brunetki. Podeszłam do Ally.

*Oczami Camili*

- DJ jesteś niepoważna! - zawołałam i zaśmiałam się

- No co? Wybacz Mila, ale nie mogę sobie ciebie jakiś wyobrazić w łóżku a zwłaszcza z kobietą - zwruszyłam ramionami.

- W sumie ja tam Camile widzę bardziej w zakonie - wywróciłam oczami na słowa czarnoskórej.

- Żartujesz chyba? - Dinah spojrzała na Mani - Przecież ona się rusza jak kocica! Widzisz z resztą jak tańczy. My pewnie dlatego siebie nie wyobrażam Mili jako takiej typowej "bad girl" bo dobrze wiemy jakim jest słodkim głuptaskiem... - pogłaskała mnie po włosach. Zaśmiałam się, ale zmęczenie zaczyna brać już nade mną górę i ziewnęłam.

- Dziewczyny wraca... - urwałam w pół słowa rozglądając się za Lauren i Ally - Gdzie one są? - zapytałam czując narastającą panikę w moim ciele.

- Raczej pytanie gdzie my jesteśmy - rozejrzała się nerwowo blondynka.

- Laur mi coś wspominała, że dawno jej tutaj... - czarnoskóra przerwała słysząc jakieś hałasy w głębi lasu.

- Co to było? - zaczęła panikować i przysuneła się bliżej nas.

- To było łamanie gałęzi - stwierdziłam starając się zachować spokój - Boże, gdzie one są? A jeśli im się coś stało? - zaczęłam się panicznie rozglądać. Moje samo opanowanie poszło gdzieś głęboko w las. Zaczęłam się trząść z nerwów i strachu.

- Spokojnie Mila wymyślimy coś - widać, że Mani się boi, ale stara się zachować jako jedyna zimną krew. Rozległy się jakieś krzyki w oddali i znów dźwięk łamanych gałęzi, a później wycie. Ze strachu wtuliłam się w DJ, a z moich oczu wyciekły potoki łes. Dlaczego nie ma tutaj Lauren? Dlaczego nie mogę być właśnie teraz w jej ramionach? Co jeśli jej się coś stało? - To wszystko przez ciebie! - odepchnęłam od siebie wiele wyższą ode mnie blondynkę - Gdyby nie ty i twój głupi pomysł były byśmy bezpieczne w domu! A teraz? Nie ma Lauren! Nie ma Ally! Coś się dzieje! Nie wiemy gdzie jesteśmy! - zaczęłam krzyczeć w panice i płakać. Usiadłam i podkuliłam nogi a rękoma je oplotłam. Po długiej chwili doszły kolejne łkania dziewczyn.

- Oby się im nic nie stało. Przyrzekam będę już miła dla Lauren i nie będę wyśmiewać się z Ally - spanikowany głos blondynki zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Otarłam swoje łzy i zaczęłam iść w stronę dobiegających chałasów.

- Mila nie idź tam, proszę! - zawołała czarnoskóra próbując uspokoić spanikowaną dziewczynę i jednocześnie mnie zatrzymać.

- Nie będę siedzieć w miejscu jeśli im może się coś stać! - warknęłam. Skąd we mnie tyle odwagi? Nie mam pojęcia, ale Lauren i Ally są dla mnie najważniejszymi osobami w moim życiu i jak by się im coś stało to nie wybaczyła bym sobie, że siedziałam i płakałam zamiast ich odszukać, a może w tym momencie potrzebują mojej pomocy? Odeszłam na tyle daleko, że nie słyszałam już Dinah i Normani, a w koło słyszałam tylko jakieś dziwne odgłosy. Cała odwaga mnie opuściła, a w moich oczach zaczęło gromadzić się "sporo wody" której nie pozwalam wypłynąć na powierzchnię. Czuje mocne szarpnięcie i czująś dłoń na swoich ustach. Zaczęłam głośno krzyczeć, a moją twarz zalało wiadro łes.

- Shhh, nie krzycz - znieruchomiałam słysząc lekko zachrypnięty głos Lauren i od razu się uspokoiłam. Ściągnęła dłoń z moich ust. Zaraz, zaraz... Czyli nic im się nie stało i to był głupi wybryk? Uczucie strachu zmieniło się w złość odwróciłam się do niej przodem i ją od siebie odepchałam.

- Jak mogłaś?! Wiesz jak ja się o ciebie bałam?! Jak się brałam, że mogło się coś stać? I tobie i nam?! - wrzeszczałam na całe gardło nie obchodzi mnie czy ktoś coś usłyszy i cz w ogóle. Zgubiliśmy dziewczyny. Co jeśli ich nie znajdziemy i teraz to im się coś może stać?

- Przepraszamy - otworzyłam szeroko oczy

- Ally ty też brałaś w tym udział? - wyraz mojego głosu jest szczerze zadziwiony, oraz zawiedziony

- Chciałyśmy im dać nauczke. Myśleliśmy, że szybciej się odłączysz i nie narobimy Ci aż takiego stracha - poczucie winy w głosie niskiej blondynki lekko mnie uspokoiło, ale w tym momencie nie mam nawet ochoty z żadną z nich rozmawiać

- Którędy do domu? - zapytałam chłodno

- Cały czas jesteśmy w pobliżu domu... - Lauren spuściła zwrok

- Co?! - ten fakt rozłościł mnie jeszcze bardziej

- Camz...

- Którędy się pytam?

- Cały czas do przodu - wskazała palcem kierunek - Tędy - odwróciłam się bez słowa i zaczęłam iść w stronę wskazaną przez zielonooką. Nie wybaczę jej tego tak łatwo

- Mila! - nie zwracam uwagi na wołanie Ally. Po drodze spotkałam Dinah i Normani, ale nawet się do nich nie odezwałam. Szłam po prostu przed siebie. Po chwili zaczął wyłaniać się ściana domu zaa drzew. Zdenerwowało mnie to jeszcze bardziej niż poprzednie fakty z tego koszmarnego spaceru po wyspie. Weszłam wkurzona do domu i od razu skierowałam się do pokoju. Usiadłam na parapecie otwartego okna. Nie wiem ile tak siedzę, ale dość sporo. Jak one mogły? A Ally? Nie spodziewałam się tego po niej. Po Lauren możliwe, ale Allyson? Allysus? Bóg ją za to pokara.

- Camz - podskoczyłam ze strachu. Pewnie bym wypadła przez okno gdyby nie to, że dziewczyna objęła mnie w pasie i do siebie przyciągnęła - Uważaj zrobisz sobie krzywdę - jej głos jest przepełniony zmartwieniem

- Szkoda, że nie pomyślałaś wcześniej gdy ty mi ją robiłaś - warknełam i zeszłam z parapetu, a Lauren od siebie odepchnęłam i poszłam do łazienki.

- Camz przepraszam! Wiesz, że nie chciałam...

- Ale zrobiłaś - odkrzyknełam i odkręciłam wodę. Leci na tyle głośno by zagłuszyć zielonooką. Odprężyłam się pod wpływem gorącej wody. Gdy poczułam senność wyszłam spod prysznica i narzuciłam na siebie prowizoryczną piżamę. Wytarłam włosy ręcznikiem by nie były aż tak mokre i wyszłam z łazienki. Rzuciłam się na łóżko i szczelnie przykryłam kołdrą. Odwróciłam się tyłem do brunetki i zamknęłam oczy po chwili odpływając do krainy Morfeusza.

CHANGE // CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz