35

1.9K 123 17
                                    

*Oczami Lauren*

Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Dowiedziałam się dzisiaj tyłu rzeczy, że mój mózg nie jest w stanie tego wszystkie przetworzyć. Dinah miała kontakt z Camilą. Camila miała myśli samobójcze. Serce na te myśl przyspieszyło kilkukrotnie. Nie mogę jej stracić... Byłam na nią zła, a teraz? Teraz czuję tylko odrazę do siebie. Jak ja mogłam myśleć, że jej nie zależało? Jak ja mogłam dopuścić do tego, że ostatniej nocy mojej i Camz nic nie zauważyła? Byłam tak potwornie ślepa. Rozpłakałam się. Jest już pierwsza w nocy, a ja nadal nie mogę spać. Zamknęłam oczy i staram się otworzyć nasze ostatnie chwile. Jak ja mogłam wątpić w jej miłość?

Leżę samotnie pogrążona w myślach oraz tone w łzach. Jak ona może? Jak? Ostatniej nocy spędzonej razem na wakacjach wyznałam jej miłość. Powiedziałam dla mnie dwa najtrudniejsze słowa jakich od dawna nie używałam. Mianowicie? "Kocham cię", po czym wyznam jej tyle bardzo ważnych dla mnie uczuć względem niej "zakochałam się w tobie tak bardzo, że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie Camz, jesteś moim przyciągniem ziemskim. Bez ciebie odleciała bym gdzieś w dal. Zgubiła bym się, a później rozpłynęła w nicość" po powrocie poczułam się wykorzystana. Wykorzystała moje uczucia. Zasłona od mojego łóżka nagle się rozsunęła.

- Camila? - otworzyłam szeroko oczy widząc ją smutną.

- Lo - powiedziała smutno i weszła bez pytania. Zasłoniła za sobą kotarę i spojrzała na mnie. Moje oczy są przyzwyczajone do ciemnosci więc mogę dostrzec smutek widniejacy w jej czekoladowych oczach.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona mierząc ją zwrokiem. Nie odpowiedziała mi. Wpiła swoje usta w moje, a ja poczułam przeszywające mnie ciepło. Wplotłam palce w jej włosy. Tak bardzo za nią tęskniłam. Jej usta są spierzchnięte i suche, a policzki mokre co oznaczało, że płakała.

- Tęsknię za tobą - powiedziała prosto do moich ust, a po chwili pogłębiła pocałunek. Przy niej czuje się tak błogo, ale jednoczenie mam ochotę ją po prostu od siebie odsunąć. Wiem, że to co się teraz dzieje jest chwilowe, a jutro znów wszystko wróci do normy. Nie spojrzy na mnie, będzie oschła. Nie odezwie się ani słowem i będzie traktować mnie jak powietrze, jak bym nie istniała. Na samą myśl w moich oczach pojawiły się łzy. Pech chciał, że gdy dziewczyna się ode mnie odsuneła wylały się z moich powiek. Przetarła moje oczy - Nie płacz Lo - znów to mrowienie w podbrzuszu. Czemu ona mi to robi? Czym ja siebie zasłużyłam na takie cierpienie? Sama nie wiem. W poprzednim wcieleniu musiałam być seryjnym zabójcą. Gdy jej cudowny zapach rozszedł się po całym malutkim pomieszczeniu w którym śpię, poczułam się jak bym wróciła do swojego narkotyku, z którym tak na prawdę nigdy nie chciałam zrywać.

- Jak mam nie płakać? Camila kocham cię... Robisz mi coś takiego... Non stop mnie ranisz... To boli wiesz? Boli jak traktujesz mnie jak gówno. Jak bym była zwykłym powietrzem - kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Nachyliła się i delikatnie je ucałowała.

- Jesteś moim powietrzem Lo. Dzięki tobie oddycham - znów te dziwne uczucie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć dziewczyna znów wpiła się w moje usta. Pocałunek jest delikatny i wyraża mnustwo emocji. Tęsknota, miłość, ból... Moje serce przyspieszyło jeszcze pięć razy mocniej gdy skierowała pocalunki na moją szyję i zassała moją skórę. Z mojego gardła wydobył się cichy i niekontrolowany jęk zadowolenia gdy przejechała językiem po swoim dziele. Włożyła dłonie pod moją koszulkę. Gdy poczułam jej zimne dłonie na swojej skórze dostałam dziwny skurcz brzucha. Uniosłam się lekko do góry.

- Przestań - powiedziałam stanowczo, ale brązowooka nic siebie z tego nie robi. Szybkim ruchem ściągnęła ze mnie koszulkę. Wzięła w jedną dłoń moją pierś, a drugą delikatnie pocałowała, co wywołało przyjemne dreszcze.

- Tak bardzo za tobą tęsknię, Lo. Pragnę cię - zaczęła obcałowywać moje piersi, oraz pieścić je w bardzo delikatny sposób, ale namiętny. To nie są zwykłe zabawy. Dziewczyna wkłada w nie pełno uczuć, a przeważa tęsknota i miłość. Nie mam serca jej odepchnąć. Tak bardzo tęsknię za jej głosem, śmiechem, oczami, dotykiem, za tym, że jest blisko mnie... Nawet jeśli ma to działać na zasadzie co jakiś czas jedna noc... Nie umiem na to nie przystać. Jest taka delikatna, a gdy czuje jej usta na sobie za którymi tak bardzo mi było tęskno. Zrobię wszystko by móc ją dzisiaj czuć nawet jeśli będę musiała za to przepłacać później surową cenę. Przyciągnęłam ją do siebie i zaczęłam rozbierać. Gdy już jest pół naga wodze dłońmi po jej ciele. Tak bardzo mi tego brakowało. Przez jej dotyk szaleje, przez jej pocałunki.

- Kocham cię Lauren. Kochałam i już zawsze będę cię kochać.

Gdy obudziłam się rano byłam sama i naga. Usłyszałam pukanie do drzwi autobusu. Szybko się ubrałam i wyskoczyłam z łóżka by je otworzyć. Zobaczyłam jakiegoś czarnoskórego typa.

- Dzień dobry jestem menagerem Pani Cabello. Przyszedłem poinformować, że od dziś oficjalnie już nie należy do waszego zespołu - odszedł po tych słowach jak by nigdy nic, a ja patrzę się na niego jak głupia. Po dłuższej chwili dopiero zrozumiałam co do mnie powiedział. Camila odeszła na dobre. Wykorzystała mnie. Wmówiła, że kocha, a później zwyczajnie zostawiła.

Mam w oczach potok łez. Ze zmęczenia odpłynełam w krainę snu.

Dziewczyny obudziły mnie chwilę temu informując, że już jesteśmy w domu. Ally siedziała całą noc i kopała  informację na temat Camili i jej rodziny.

- Jadę tam sama - powiedziałam stanowczo i wsiadłam w swój samochód. Piętnaście minut później jestem już na miejscu. Patrzę na wielką bramę i ciężko oddycham. Nie to nie możliwe. To wszystko jest wręcz nie możliwe. Wysiadłam powoli z samochodu, chcąc jak najdłużej przedłużyć tą chwilę, ale wiem, że nie mogę tego robić. Chwilę później przeszłam przez bramę wielkiego cmentarza. Z tą chwilą gdy przekroczyłam próg tego miejsca w moich oczach wezbrały łzy. Chodziłam do okoła różnych nagrobków, gdy nagle mój zwrok przykuł jeden konkretny. Wzięłam kolejny głęboki wdech i podeszłam do niego bardzo powolnym krokiem. Moje oczy zaszły łzami i tym razem pozwoliłam im wypłynąć na powierzchnie. Cambello napis na nagrobku jest wyraźny, zbyt wyraźny. Padłam na kolana niedowierzając. Czyli to jest jednak prawda. Moje oczy to istna ulewa łez. Przeżegnałam się.

- Dziękuję za te piękne chwile. One naprawdę dzięki tobie wydawały się bardziej magiczne. Wprowadziłaś wiele dobrego do mojego życia i jestem ci wdzięczna, że sprowadziłaś na świat tyle dobra. Tyle dobra dla mnie - otarłam łzy i wstałam jeszcze raz spojrzałam na dobrze znane mi nazwisko. Przyłożyłam dłoń do ust. Pocałowałam ją, a następnie dotknęłam nią nagrobek - Spoczywaj w pokoju.

CHANGE // CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz