34

1.7K 118 0
                                    

*Parę miesięcy później. Oczami Lauren*

- Lauren ty nic innego nie robisz od czasu gdy odeszła Camila! Ogarnij się! Nie rozumiesz, że ona nas po prostu nie chciała? Że odeszła by robić karierę solową? Nic dla niej nie znaczyliśmy! Zrozum to w końcu! - do moich oczu napłynęły łzy.

- Zamknij się Allyson! - Ally od odejścia Camili żywi do niej największą urazę z nas wszystkich. Szczerze mówiąc znienawidziłam Camile po tym co mi zrobiła, ale tęsknota za nią wciąż mnie nie opuszczała, a wręcz przybierała na sile z dnia na dzień. Nie wiem nawet jak to jest możliwe jednocześnie nienawidzić i nadal kochać równie mocno. Nie rozumiem tego - To ty zrozum! Razem z nią odszedł mój sens życia! Nie mam już dla kogo wstawać! Nie mam dla kogo żyć! Rozumiesz? Nie mam! Ona była jedynym powodem! - wykrzyknęłam przez łzy.

- Jakoś wcześniej jej tak bardzo dokuczałaś! A teraz niby miłość twojego życia? - prychnęła - Daruj sobie Lauren.

- Co tu się dzieje? - Dinah weszła do pomieszczenia i spojrzała gniewnie na Ally - Dlaczego tak krzyczycie? Słychać was z drugiego końca miasta! - kobieta wyrzuciła ręce w górę - O co znów wam poszło? - zapytała gdy zauważyła łzy w moich oczach, po czym spiorunowała wzrokiem Ally.

- Jak to o co? - czarnoskóra weszła za DJ - Przecież to wiadomo, że poszło o Cabello - prychnęła, a Dinah wywróciła oczami - Dzięki Bogu, że jutro wracamy mam was już serdecznie dosyć.

- Od kiedy ty jesteś taka wyszczekana? - rzuciłam w stronę czarnoskórej. DJ się wściekła i rzuciła czymś szklanym o ziemię tak, mocno, że szkło rozprysnęło się po całej podłodze.

- Dość! Dość! Dość! - zaczęła krzyczeć. Z nerwów była cała czerwona i niewiele brakuje by zaczęła rwać sobie włosy z głowy chodząc w kółko, nie zwracając uwagi na to, że może poranić sobie stopy - Kurwa dosyć - stanęła obok kanapy, po czym padła na nią z impetem. Uniosła się z powrotem do pozycji siedzącej i zakryła dłońmi twarz.

- Kochanie nie płacz - Normani podbiegła do niej i przytuliła ją do siebie.

- Nie! Zostawcie mnie! Gówno wiecie! Wiele gadacie i się na dodatek o to kłócicie! Mam już dość.

*Oczami Dinah*

- Nie! Zostawcie mnie! Gówno wiecie! Wiele gadacie i się na dodatek o to kłócicie! Mam dość - wychlipiałam. Nie mogę już tak dłużej. Trzymam w sobie tajemnice Camili dość długo. Jednak moje nerwy przestały być już takie solidne, gdy Camila pewnego dnia do mnie zadzwoniła.

- Hej - powiedziałam zdawkowo. Dziewczyny są koło mnie więc nie mogę za bardzo rozmawiać.
- Możesz rozmawiać? - zapytała zapłakana, a mi na głos przyjaciółki zmiękły nogi. Dlaczego ktoś tak dobry musi tak bardzo cierpieć? Dlaczego muszę słuchać tego jak dziewczyny ją oczerniają?
- Tak, oczywiście - odeszłam na bok, ale gdy zauważyłam, że nie zwracają za bardzo na mnie uwagi wyszłam z autobusu i odeszłam gdzieś dalej by się upewnić, że nikt nie podsłucha odwróciłam się w stronę autobusu.
- Okłamali mnie Dinah. Moja mama... Moja mama dziś umarła... - krew odpłynęła mi ze wszystkiego, a w oczach stanęły łzy. Przez te wakacje, które sobie zrobiłyśmy zdążyłam, poznać kobietę i ją polubić. Zawsze chciałam żeby moja mama była taka jak ona...
- Mieli ją wyleczyć... - powiedziałam niemalże bezgłośnie.
- Mam tego wszystkiego dosyć DJ. Przepraszam. Dałam się im oszukać, byłam taka głupia...
- Mila błagam nie płacz. Uspokój się. Jak trzyma się Sofi? - zapytałam biorąc głęboki wdech.
- Płacze, nie wpuszcza mnie do pokoju. Rezygnuje z kariery. Muszę się nią zająć, jeśli nie będę kolejna po mojej mamie.
- Camila nawet tak nie mów! - krzyknęłam i się rozejrzałam czy, aby na pewno nikt mnie nie usłyszał
- Dziękuję, że jesteś DJ. To wiele dla mnie znaczy. Muszę kończyć - usłyszałam sygnał przerwanej rozmowy. Kurwa!

Otrząsnęłam się po chwili i zauważyłam, że wszyscy się na mnie patrzą, a Normani dalej mnie do siebie przytula. Odepchnęłam ją od siebie i wstałam. Od tamtego telefonu Camili nie było na żadnym portalu społecznościowym, zapadła się pod ziemię, a gdy dzwonię automatyczna sekretarka informuje mnie, że numer nie istnieje. Wszystko na mnie patrzą zdziwieni. Od pewnego czasu nasze rolę się zamieniły. Lauren jest tą płaczliwą, ja tą rozsądną, Ally buntowniczką, a Normani... Cóż... Normani jak Normani cały czas nie do podmienienia. Dłużej już nie wytrzymam, muszę to z siebie wyrzucić.

- Mila została zmuszona do odejścia - wycedziłam przez zęby.

- Nie broń jej DJ! - Ally się na mnie rzuciła, a ja pokręciłam głową i wstałam. Nachyliłam się nad nią patrząc prosto w jej oczy.

- To się uspokój Ally! Kurwa ona została zmuszona! Wiem o tym! Wiem wszystko! Miałam z nią kontakt! - Lauren do mnie podeszła i obróciła mnie w swoją stronę. Widząc jej ból w oczach przeszły mnie aż ciarki.

- Ja-jak to? - zapytała łamiącym się głosem.

- Zmusili ją do tego! Mieli uratować jej matkę, ale złamali obietnicę. Grozili jej! A teraz została sama ze swoją siostrą! Od trzech miesięcy nie mam z nią kontaktu! Ostatnio jak rozmawiałyśmy miała...

- Co miała!? - naskoczyła na mnie Lauren.

- Myśli samobójcze - usiadłam i zakryłam twarz dłońmi. Camila jest dla mnie jak siostra i strasznie się o nią boje, a tym bardziej nie chciała bym jej stracić. Zwłaszcza gdy ostatnio tak bardzo się zbliżyliśmy.

- Kiedy ostatnim razem rozmawiałyście? - dopytuje brunetka.

- W dzień śmierci jej mamy... Strasznie płakała... - nie jestem w stanie zbyt dużo mówić, ale wyprzedzam pytanie niższej - Teraz jak do niej dzwonię odzywa się sekretarka... - Lauren ma zaszklone oczy. Wiem, że niewiele jej brakuje do wybuchu płaczu.

- Co ona mówi? - zapytała drżącym głosem

- Że numer nie istnieje - powiedziałam i przyciągnęłam ją do uścisku, gdy dziewczyna się rozpłakała na dobre ścisnęłam ją mocniej.

- Dinah jak mogłaś nam nie powiedzieć? - zapytała Ally siadając na kanapę i krążąc zwrokiem gdzieś po podłodze, a w jej głosie jest wyraźnie słyszalna pretensja. Zapewne układa sobie to wszystko dopiero w głowie.

- Obiecałam jej... Po za tym prosiła mnie o to bo wiedziała, że jak się za nią wstawimy i nasze kariery się zakończą.

- Musimy ją odnaleźć - usłyszałam cichy szept Lauren płaczącej w moją ulubioną koszulkę. Normalnie bym jej kazała ją wyprać na swój koszt, ale nie teraz gdy sytuacja jest taka poważna...

- Znajdziemy - zapewniłam ją i pocałowałam w policzek - Zaraz ruszamy. Wypadało by się położyć, bo nie wiem jak wy, ale jak tylko dotrzemy do domu, zrobię wszystko by odnaleźć Mile.

- Oczywiście, że też będziemy szukać! - udzieliła się Ally. Uśmiechnęłam się delikatnie. Może wszystko w końcu wróci do swojego porządku - Tylko jak my ją znajdziemy skoro zniknęła dosłownie ze wszystkiego? Jest jak by nie istniała - powiedziała zrezygnowana, a Lauren zaniosła się jeszcze większym płaczem.

_______________________________________

Obiecałam maratonik nie będzie długi, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba. Spodziewajcie się jeszcze dziś dwóch rozdziałów😘

CHANGE // CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz