- H-halo? - mówię z lekkim przerażeniem w głosie. Jeśli widział artykuł jestem w kropce.
- Spotkajmy się w parku za pół godziny - mówi dość poważnym tonem głosu.
- Coś się stało tato? - pytam drżącym głosem.
- Tak Lauren. Porozmawiamy na spokojnie. Bądź tak szybko jak się da. Zaraz tam będę - biorę głęboki wdech i wypuszczam powietrze z płuc.
- Dobrze, tato - mówię cicho i gdy słyszę dźwięk przerwanej rozmowy odsuwam telefon od ucha. Kładę urządzenie na szafkę by się podładował, a sama szybko ubieram buty, zabieram kartę do pokoju i wychodzę w umówione miejsce z moim tatą. Zawsze był dla mnie bardziej wyrozumiały niż mama i starał się mnie wspierać, mimo wszystko przeraża mnie te spotkanie i tego co usłyszę. Nim się orientuję jestem już w parku. Jest nieduży, ale całkiem ładny. Mój tata szybko rzuca mi się w oczy. Podchodzę do niego szybkim krokiem, ale nie ukrywam iż moje ruchy zdradzają moje napięcie.- Jestem - mówię cicho patrząc na niego z przerażeniem. Jego wzrok przez chwilę krzyżują się z moimi, a po chwili pokazuje mi gestem dłoni bym koło niego usiadła. Robię to bez zawahania.
- Córeczko... - wzdycha.
- Tak wiem tato - wzdycham cicho.
- Nie o to mi chodzi - widać, że też nie przygotował się wcześniej do tej rozmowy i jest równie spięty co ja.
- Więc? - unoszę brew.
- Powiedziałaś, że kochasz tę dziewczynę... Camilla, tak?
- Camila - poprawiam go - Tak kocham ją - mówię z pełnym przekonaniem.
- Więc dlaczego widujesz się z innymi? Dlaczego tak bardzo walczysz o to by mama cię zaakceptowała, skoro nie pokazujesz jej tego, że twoje słowa kierowane przy niej względem Camilli...
- Camili tato - wywracam oczami gdy znów myli imię mojej Camz.
- Że twoje słowa kierowane wzgledem CAMILI - zrobił nacisk na jej imię - Są prawdziwe.
- Jak możesz tak mówić? - pytam autentyczne urażona.
- Córciu z tego co pokazują w wiadomościach i tabloidach niestety ja sam nie jestem w stanie określić czy rzeczywiście kochasz tę dziewczynę - wzdycha.
- Jak to?
- Jesteś widziana pod wpływem alkoholu w objęciach innej - cała krew odpływa mi z twarzy gdy słyszę kolejne słowa ojca - Paparazzi siedzieli do białego rana przed twoim pokojem i wszystko sfotografowali. Blondynka z wielkim uśmiechem na twarzy opuszczająca rano twój pokój...
- To wszystko nie tak! - mówię donośniejszym tonem i przeczesuje ręką włosy - Po prostu zaprowadziła mnie do mnie, bo nie byłam w stanie iść. Przyznaje się. Upiłam się ponieważ miałam ochotę odetchnąć od wszystkiego, ale nic mnie nie łączy z Sophią - wzdycham ciężko
- Jestem w stanie zaakceptować twój związek z... - przerwał by chwilę się zastanowić - Camilą, twoja matka także, ale nie możesz się zachowywać jak totalna równiarka... Lauren, naprawdę ją kochasz? - kiwam twierdząco głową.
- Tak tato. Nikogo jeszcze nigdy tak nie pokochałam - przyznaje i przymykam oczy. Opieram jedną nogę tak by mieć ją na ławce, a drugą dalej trzymam na ziemi. Opieram głowę o kolano i poprawiam swoje dziś nadzwyczaj niestworne włosy.
- Współczuje tej biednej dziewczynie - zdziwienie nie przestaje mnie opuszczać, ani na krok gdy widzę w oczach ojca szczere współczucie.
- Jak to?
- Lauren jesteś tutaj bez niej. Zostawiłaś ją samą, a parę dni później widzi cię w gazetach oraz w internetowych informacjach w ramionach innej - otwieram szeroko oczy. Nie ma siły by Camila tego nie widziała. Lauren, ty kurwa zawsze wszystko spierdolisz - Jeśli ją kochasz wróć do niej i odzyskaj.
- Tato zostawiłam ją bez słowa. Nie chciałam stracić was i jej, a teraz - w moich oczach pojawiają się łzy - A teraz jeszcze to... Ona do mnie już nie wróci - pozwalam łzą spłynąć spowodnie po moich policzkach.
- Nie siedź i nie płacz, tylko jedź do niej i załagodź sytuację. Gdy już wszystko sobie ułożycie daj mi znać. Do tej pory postaram się przekonać twoją mamę by dała wam szansę - obejmuje mnie opiekuńczo ramieniem.
- Dziękuję tato - wtulam się w niego jeszcze mocniej. Właśnie tego mi brakowało rodzinnego wsparcia, ale co z tego skoro mam je tylko u niego, a Camile najprawdopodobniej straciłam bezpowrotnie?
- Wstań, jedź do hotelu, spakuj się, zamówiłem ci bilet. Za trzy godziny masz lot powrotny. Odzyskaj ją, masz być szczęśliwa - zamykam oczy i opierając głowę o jego ramię kiwam nią na znak, że rozumiem. Tata całuje mnie delikatnie w czubek głowy - Leć już - pogania mnie. Żegnam się z nim i biegnę do hotelu. Robię wszystko tak jak powiedział. Pakuje wszystkie swoje rzeczy, zabieram telefon, który dzięki Bogu zdążył się naładować i półtora godziny później znajduje się na lotnisku. Odprawa minęła bez większych kłopotów, tak samo jak odbiór biletu. Czas uporczywie ciągnie mi się tak bardzo iż odnoszę wrażenie, jak bym czekała z co najmniej sześć godzin. Zajmując miejsce w samolocie robię się coraz bardziej spięta. Będzie chciała w ogóle na mnie spojrzeć? Porozmawia ze mną? Ucieszy się na mój widok, czy raczej zatrzaśnie mi drzwi przed nosem? Nie ważne. Jeśli będzie trzeba stanę na głowie i zakładkami uszami by mi uwierzyła i pozwoliła mi wytłumaczyć, jak było na prawdę. Pogrążona w myślach zasypiam. Stewardessa budzi mnie chwilę przed lądowaniem. Jak najszybciej się da odbieram swoje bagaże z taśmy i biegnę z nimi do swojego samochodu. Odpalam go i zerkam na godzinę na tablicy rozdzielczej. Świetnie! Nie było mnie prawie miesiąc, a teraz jeszcze obudzę ją w środku nocy... Ruszam z miejsca z piskiem opon i nie zwracając uwagi na znaki pędze jak szalona w rezultacie dojeżdżam na miejsce w dziesięć minut. Wyciągam walizkę z bagażnika i podchodzę do drzwi. Wacham się przez chwilę czy użyć klucza, czy może dzwonka. Ostatecznie decyzja pada na opcję drugą. Czekam dłuższą chwilę, ale gdy nikt nie odpowiada dzwonię jeszcze raz. Moje uszy rejestrują dźwięk czyichś królów i od razu moje mięśnie napinają się w przypływie strachu. Drzwi się otwierają, a w nich stoi zaspana Camila, ale gdy tylko mnie dostrzega jej źrenice rozszerzają się natychmiastowo. Chcę zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale nie pozwalam jej na to przytrzymując drzwi dłonią.
- Wracaj do blond dziwki - warczy.
- Camz...
- Nie nazywaj mnie tak - jej głos jest pełen nienawiści. Sprawia mi to tak duży ból, że czuje jak w moim gardle narasta wielka gula, a oczy zachodzą łzami.
- Camila, proszę...
- Teraz prosisz? - prycha - A gdy ja prosiłam o rozmowę? Wynoś się stąd Lauren - po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Dziewczyna chciała do mnie podejść, ale po chwili zrezygnowała.
- Daj mi szansę wyjaśnić - błagam ją.
- Miałaś takową za nim wyjechałaś, a teraz zniknij z mojego życia - jej oczach widać ból, ale jej głos jest taki zimny, a obrzydzenie w nim tak wielkie... To już koniec. Straciłam ją, straciłam sens życia, straciłam osobę którą kocham, straciłam swój cały świat, swój tlen, który był mi tak bardzo niezbędny do życia.
_______________________________________
Czy to koniec Camren? 🤔
CZYTASZ
CHANGE // CAMREN
RomanceCamila Cabello i Lauren Jauregui należą do zespołu Fifth Harmony. Dziewczyny nie są swoimi fankami a wręcz się nienawidzą. Jedna drugiej robi mocno pod górkę. Jak daleko to wszystko zajdzie? jak daleko się posuną? Co się stanie gdy naprawdę się polu...