48

1.5K 115 12
                                    

Pomogłam Sofi odrobić lekcje. Obejrzałam z nią jakąś bajkę i poszłam ją ułożyć do snu. Za nim się obejrzałam jest już godzina dwudziesta pierwsza. Wleke się do naszej sypialni. Gdy wchodzę otwieram szeroko oczy. Lauren spakowała wszystkie swoje rzeczy, a nasze zdjęcie, które niedawno oprawiliśmy w ramkę stało na szafce nocnej obok łóżka, zniknęło. Moje serce zamarło. Odwróciła się przez ramię i spojrzała na mnie. Jej piękne zielone oczy są zaszklone i przepełnione bólem.

- Wyjeżdżam jutro rano i nie wiem kiedy wrócę - jej głos nadal jest szorstki i zimny. Wybiegam do łazienki. Zamykam ją na klucz i zaciskam mocno powieki. Ze łzami w oczach przebieram się w piżamę. To ostatnia noc, którą mam ją przy sobie. Ostatnia noc gdy mogę spędzić koło niej chodź troszkę czasu... Ostatniego czasu. Przebrana idę do łóżka i niechętnie się na nie kładę gdy widzę, że ona też leży jak najdalej ode mnie. Przykrywam się kołdrą zamykając oczy by powstrzymać kolejne ataki łez. Spróbuję dziś nie zasnąć. Nie chce przespać ostatnich godzin obok niej. Nie chce ich zmarnować na sen... Moje serce rozpada się na miliony kawałeczków.

*Oczami Lauren*

Ostatnie chwile przy Camili mijają mi tak szybko. Ciągle się wierci co świadczy o tym, że niestety nie śpi i nie mogę jej chociażby przytulić. Gdy zrobiła bym to jak nie śpi sprawi jej to jeszcze większy ból, a tego nie chce. Godziny mijają tak szybko jak minuty. Nie mogę przez całą noc zmrużyć oka. Zerkam na zegarek w telefonie, który wskazuje już piątą rano. Wstaje z łóżka i z niechęcią idę się przebrać w normalne ciuchy, które zostawiłam na dzisiaj. Gdy jestem już gotowa wychodzę z łazienki. Podchodzę do łóżka i wyciągam spod niego walizkę i kieruje się w stronę wyjścia. Otwieram drzwi i zanim wychodzę patrzę w stronę Camili. Patrzy na mnie zaszklonymi oczami, widać w nich ból i cierpienie, oraz niedowierzanie. Sama nie wierzę, że to robię. Tak bardzo chciała bym przy niej zostać... Zaciskam zęby i wychodzę zamykajac za sobą drzwi od pokoju. Schodzę na dół i ubieram buty. Zamówiłam taksówkę na lotnisko, która już na mnie czeka gdy wychodzę z domu. Patrzę na niego ostatni raz nie wiedząc, kiedy znów go zobaczę. Wziadam do taksówki.

Odprawa przechodzi sprawnie i już godzinę później siedzę w samolocie. Przesypiam praktycznie cały lot, nawet nie odpinając pasów po starcie. Jestem wyczerpana, a w mojej głowie cały czas widnieje tylko obraz zapłakanej Camili leżącej w łóżku i przyglądającej mi się jak odchodzę.

Odbieram swój bagaż i łapie taksówkę po wyjść z lotniska. Podaje adres hotelu i siadam z tyłu. Wzdycham i sięgam do kieszeni. Bledne gdy zauważam, że nie mam telefonu. Taksówkarz ciągle mi się przygląda w lusterku, ale nic się nie odzywa. Dwadzieścia minut później jestem już w pokoju hotelowym. Zostawiam w nim bagaże i od razu wychodzę ze swojego cudem zarezerwowanego pokoju i kieruje się w stronę domu moich rodziców. Nie mam daleko więc droga mi szybko mija. Czuje narastający stres oraz ból brzucha. Niepewnie pukam do drzwi i po niedługiej chwili drzwi się otwierają.

- O proszę zakała się pojawiła - szydzi moja mama. Tak pomimo tego iż przeżywam teraz przez nią istne piekło nadal mam do niej szacunek - Wejdź nie będę z tobą rozmawiała tutaj gdy sąsiedzi wiedzą, że jesteś naszą córką - jej słowa od razu trafiły mocno w moje serce niczym szczała raniąc je jeszcze bardziej. Wchodzę do środka.

- Dlaczego mi to robicie? - pytam ze łzami w oczach.

- Dlaczego ty robisz to nam? Co my nie tak zrobiliśmy wychowując ciebie? Miałaś mieć męża, dzieci, a ty kurwa bierzesz dziewczyny na maskach samochodu! Kogo, jak kogo, ale ją?! - krew odchodzi mi z twarzy.

- Nie obrażaj Camili - warcze zaciskając pięści.

- Tak się niby nie lubiłyście, a teraz nagle rozstawia przed tobą nogi - śmieje się gorzko.

- Kocham ją! Dlaczego nie mogę być szczęśliwa!? - krzyczę, a miej oczy zanoszą się łzami.

- Bo nie tak cię wychowaliśmy! - wydziera się ojciec gdy wchodzi do środka. Zawsze miałam z nim lepsze relacje niż z mamą. Mam nadzieję, że zrozumie jak wiele znaczy dla mnie Camila.

- Ale tato, ja ją naprawdę kocham! Błagam nie zabraniajcie mi kontaktu z rodzeństwem - z moich oczu ciekną potoki łez bezradności. Mina taty łagodnie, ale mama jest nieugięta.

- Nie będziesz się z nimi widywać! Jeszcze im naprzestawiasz w głowie - warczy patrząc prosto w moje oczy.

- Nie zerwę z Camilą, ani kontaktu z nią.

- W takim razie my się już o to postaramy. Nie zbliżaj się do naszych dzieci - warczy moja rodzicielka.

- Też jestem waszym dzieckiem - upominam ją, a w zamian dostaje gorzki śmiech.

- Byłaś, a to różnica. Wyjdź z tego domu i już nigdy więcej się tutaj nie pokazuj - patrzę na nią niedowierzając, że mogła powiedzieć coś takiego i wybiegam z domu. Biegnę po prostu przed siebie. Nie zwracam uwagi na zdziwione spojrzenia ludzi. Nie mam nawet na to najmniejszej ochoty. Dlaczego oni mi to robią? Zadaję sobie w kółko tylko to jedno pytanie. Chce się teraz znaleźć w objęciach Camili i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Nie wiem jakim cudem, ale znalazłam się w jakimś barze i nim się orientuję na stole przy mnie znajdują się już trzy puste kieliszki po wódce.

*Oczami Camili*

Tak po prostu wyszła. Nie mówiąc nic, nawet dowidzenia. Ally zabrała Sofi do siebie pod wymówką, że chce ją zabrać do wesołego miasteczka. Dobrze wiem, że Ally nie chce by Sofi wisiała mnie w takim opłakanym stanie. Siedzę na kanapie i wypijam kolejną szklankę wódki.

- Camila proszę. To nic nie da - czarnoskóra mnie przytula. Od wyjścia Lauren ani na chwilę nie przestałam płakać. Wiem, że ją straciłam. Za każdym razem gdy próbuję do niej dzwonić ma wyłączony telefon.

- Daj mi jeszcze - mówię patrząc na Dinah.

- Normani ma racje to nic ci nie da Mila - mówi zmartonym głosem.

- Zostawcie mnie w spokoju! - krzyczę bełkotliwie wstając z kanapy i zabierając już w połowie pustą butelkę z trunkiem. Idę do swojego pokoju. Oczywiście dziewczyny idą za mną - Nie słyszałyście co powiedziałam? - pytam zdenerwowana i zapłakana. Siadam na łóżku i długo nie myśląc przysuwam do ust butelkę i przechylam ją. Wypijam na raz prawie jej całą zawartość. Wszystko wokół zaczyna wirować. Wypuszczam butelkę z dłoni i momentalnie zasypiam.

CHANGE // CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz