32

1.8K 125 12
                                    

Nie wiem ile tam tak siedziałam, ale jedno jest pewne. Nie radzę sobie z tym wszystkim i raczej sobie nie poradzę za dużo mnie to wszystko kosztuje i nie tylko mnie. Z moich oczu wydobywają się potężne potoki łez. Jeszcze nigdy nie czułam się aż tak bardzo bezsilna, jak w tym momencie. Mam wrażenie, że gdyby teraz mi chcieli odciąć rękę mniej by to bolało jak mam znosić to co się dzieje w obecnej sytuacji. Próbuje wstać, ale jestem tak osłabiona od płaczu, że każda próba kończy się wręcz żałośnie. Staram się uspokoić i w miarę możliwości mi się to udaje (po dłuższym czasie). Nie czuje żadnej części ciała. Mam wrażenie, że jestem duchem... Jak ja mogłam pozwolić na to bym to ja wszystkim wyrządziła najwięcej szkody, chodź to ja tak naprawdę wyglądałam wiecznie na poszkodowaną. Ironia prawda? Usłyszałam głośne odgłosy i spojrzałam w stronę dochodzących do moich uszu dźwięków. Dostrzegłam za kierownicą spanikowaną dziewczynę, która bez wątpienia ma wstrzymany oddech. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Te piękne oczy... Moje źrenice automatycznie się powiększyły. Na mojej twarzy pojawił się mały zdawkowy uśmiech. Ona jest taka piękna... Nagle poczułam mocny ból i samochód, któremu moje ciało wyszło na spotkanie, a po chwili została już tylko ciemność.

*Oczami Lauren*

Gdy zobaczyłam Camilę przed maską mojego samochodu cała zbladłam.

- DJ do cholery jasnej! Wiem, że ona od Ciebie odebrała! Mów mi natychmiast gdzie jest! - krzyczę spanikowana na blondynkę. Od zniknięcia Camili mija już dobrych parę godzin.

- Ale ja nie wiem gdzie ona jest...

- Jak to nie? - odchodzę już od zmysłów.

- Była cała zapłakana Lauren. Nie powiedziała mi po prostu... - cała się spięłam.

- A mówiła cokolwiek? - jeśli i ta odpowiedź będzie przecząca to jak Boga kocham zrobię coś głupiego. Jane tylko przytaknęła głową twierdząco - To możesz mi łaskawie to powiedzieć? - tracę już do niej cierpliwość... Zawsze kiedy trzeba by była wygadana, to ona siedzi jak mysz pod miotłą, ale jak trzeba ciszy to ona papla na lewo i prawo. Westchnęła ciężko i spojrzała na mnie. Jej smutek był wyczuwalny na na kilkaset kilometrów. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak załamanej, a ja sama nigdy nie podejrzewałam tego, że będę się jeszcze tak o kogoś martwić.

- Powiedziała, że nas kocha, że nie robi tego z własnego wyboru i... - usiadłam brwi. Złość zmieniła się automatycznie w smutek.

- Co jeszcze powiedziała? - naciskam na nią

- Że ciebie też kocha i że ma nadzieję, że kiedyś jej to co zrobi wybaczymy... - DJ zaczyna płakać a mi zrobiło się słabo. Czy ona chce popełnić samobójstwo? Muszę ją powstrzymać. Nic nie mówiąc wybiegłam w panice. Pobiegłam jak najszybciej do wypożyczalni samochodów i bez większego zastanowienia po prostu później w nie wsiadłam i docisnęłam pedał gadu.

Jeżdżę już dobre parę godzin, ale i tak dociskam więcej gazu niż powinnam. Co jeśli się spóźniłam? Co jeśli jej już nigdy więcej nie zobaczę? Co jeśli teraz z jej ciała uchodzi życie, serce przestaje bić, a jej ciało staje się zimne... Szybko zamrugałam i potrząsnełam głową. Wzięłam głęboki wdech gdy nagle zobaczyłam jakaś postać na środku ulicy i zerknęłam odruchowo na licznik, 120km/h. Moje oczy rozszerzyły się i z całej siły wcisnęłam pedał hamulca. Wszystko wydawało się nagle zwolnić tępa gdy dziewczyna odwróciła się prosto w moją stronę gdy jeszcze zaczęłam trąbić, a moją przyszłą ofiarą okazała się Camila. Moje serce zatrzymało się by zaraz przyspieszyć jeszcze mocniej w nadmiarze adrenaliny. Zobaczyłam na jej twarzy lekki uśmiech i zamknęłam oczy. Zamiast odbiec, ona po prostu bezczynnie stała! Po tej sytuacji samochód się zatrzymał. Kurwa świetnie! Nie mógł chwilę wcześniej? Co się właśnie stało? Siedzę chwilę oszołomiona za kierownicą i staram się złożyć fakty do kupy. Jazda, szybkość, Camila pod moją maską... Potrąciłam ją. Otworzyłam drzwi i wybiegłam w stronę dziewczyny, która leży nieprzytomna na środku ulicy. O dziwo na ulicach jest całkiem pusto, a deszcz zaczyna powoli kapać z nieba. Nachyliłam się nad nią spanikowana i potrząsnęłam nią lekko.

- Camila słyszysz mnie? - starałam się mówić głośno i wyraźnie. Dziewczyna powoli otwiera oczy i na mnie spogląda.

- Lauren - brązowooka się uśmiecha i opuszkiem palców dotyka mojego policzka.

- Jestem tu skarbie - opieram czoło o jej i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że znów płacze.

- Boli... - wyjęczała nagle łapiąc się za klatkę piersiową gdy próbowała się podnieść, ale ją powstrzymałam.

- Leż! Zadzwonię po pogotowie - Camila spojrzała na mnie jak na kretynkę.

- A fani zaraz nas obsiadają jeśli ktoś nas rozpozna, a ciebie jeszcze posadzą? Nie ma mowy. Zawieź mnie do szpitala - zarządzała. Wywróciłam oczami, nawet w takich sytuacjach musi mi to robić? Pomogłam jej powoli wstać, powstrzymując łzy które napływają mi do oczu gdy słyszę jęki bólu wydobywające się z ust brunetki. W ekspresowym tempie zawiozłam ją do szpitala. Z uwagi na to iż jesteśmy mocno rozchwytywane, nie musiałam długo czekać na przyjęcie i salę dla Camz, w której jak się okazało spędzi całe trzy pieprzone dni. Zrobili to tak sprawnie pewnie dlatego by nie robić zamieszania na izbie przyjęć. Zabrali ją na badania i zalecili jej dużo odpoczynku bo przy okazji przy innych badaniach okazało się, że dziewczyna jest przemęczona i potrzebuje więcej wytchnienia, oraz wiele więcej witamin. Po tym jak już pozwolili by ktoś do niej zajrzał od razu weszłam do jej sali. Widząc ją w szpitalnym łóżku od razu coś mnie ścisnęło.

- Hej - powiedziałam niepewnie siadając na łóżku obok dziewczyny - Jak się czujesz? - wspominałam, że o nikogo się tak bardzo nie martwiłam jak o nią?

- Nie jest najgorzej żyje... - pokiwałam głową.

- Camila czy ty chciałaś popełnić samobójstwo? - dziewczyna spojrzała na mnie spod byka. Wiem, że nie powinnam być aż tak bezpośrednia, ale musiałam o to zapytać.

- Co? Kto ci to powiedział? - wydawała się bardzo zdziwiona.

- DJ mówiła, że gdy do niej zadzwoniłaś to prosiłaś byśmy ci wybaczyli to co zrobisz... - Camili oczy się rozszerzyły.

- Nie miałam na myśli samobójstwa... - westchnęła i na powrót na mnie spojrzała. Jej wyraz twarzy znów przypomina jeden wielki głaz.

- Powiedziałaś, że kochasz je i... - uniosła brew, a ja spojrzałam w dół na swoje dłonie - Czy ty mnie kochasz? - wzięłam głęboki wdech i spojrzałam prosto w jej oczy. Przez chwilę mogłam w nich dostrzec ból, smutek, cierpienie. Nie trwało to jednak długo.

- Lauren lepiej żebyś już stąd wyszła - jej głos nie wyraża żadnych emocji.

- Chciała bym poznać odpowiedź.

- Wyjdź - powiedziała i odwróciła się w inną stronę. Już wiem, że DJ kłamała, lub Camila po prostu powiedziała jej to na "odwal się". Wstałam i spojrzałam na nią ostatni raz ze łzami w oczach i wyszłam.

CHANGE // CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz