37.

455 22 6
                                    

Obudziłem się ale Jacksona nie było obok mnie. Z kuchni za to usłyszałem jego krzyk więc szybko wstałem i pobiegłem tam. To co zobaczyłem było bardzo, bardzo śmieszne. Jackson siedział na stole z laczkiem w ręku i krzyczał "Pomocy pająk", a ja tylko stałem i się z tego śmiałem.

- No weź. Może mi pomożesz co?

- Boisz się małego pajączka? I to mnie nazywasz dziewczyną - zaśmiałem się. Wziąłem pająka na rękę i zacząłem straszyć nim Jacksona

- Weź to ode mnie proszę - zaczął skakać, a ja aż nie mogłem ze śmiechu . Otworzyłem drzwi, które prowadziły na ogród i wypuściłem pająka.

- No już nie ma tego gryzonia - za to oberwałem w ramię - Naprawdę się bałeś?

- No tak. Przytul mnie. - na te słowa podszedłem do niego i przytuliłem go

- Obudziłeś mnie.

- Wstałem i widziałam, że jeszcze śpisz no i chciałem zrobić ci śniadanie ale zobaczyłem tego pajaka... przepraszam.

- Wybaczam. Która godzina? - przetarłem oczy

- Jedenasta. Na dwunastą masz usg, a potem musimy obejrzeć dom. - uśmiechnął się

- To ja idę się ubrać.

- A jedzenie?

- Zjemy na mieście - powiedziałem i pocałowałem go w czoło, a potem pobiegłem na górę.

Ubrałem czarną koszulkę trochę luźniejszą i czarne jeansy. Blond włosy ułożyłem i umyłem zęby. Zrobiłem jeszcze lekki makijaż bo idziemy do ludzi i nie chcę by się mnie wystraszyli. Gdy już byłem gotowy, zabrałem telefon oraz portfel i zbiegłem ponownie na dół.

- Idziemy? - zapytałem patrząc na Jacksona, który od razu na mnie spojrzał

- Ubrałeś się jak na pogrzeb.

- A ty jak byś miał iść do nieba - bo był na biało

- Może pójdę, ale nie teraz. - wstał i zaczął ubierać buty, co zrobiłem też ja.

Wyszłem z domu do samochodu. Jackson zamknął jeszcze dom po czym wszedł do samochodu i odpalił go.

~~~~~~~~~20 minut później~~~~~~~~

W końcu dojechaliśmy do szpitala na usg. Nie lubię być w szpitalu bo przypomina mi się jak miałem siedem lat i w nim leżałem bo miałem wypadek razem z rodzicami, którzy niestety nie przeżyli. Szkoda, że ja przeżyłem. Przecież mogliśmy umrzeć we trójkę, wtedy nie cierpiał bym bez nich. Dalej pamiętam jak mama śpiewała mi piosenki na dobranoc, a tata chodził ze mną na boisko grać w piłkę nożną. Chodziliśmy na mecze i byliśmy jak typowy ojciec i syn. Tęsknię za nimi chodź było to siedem lat temu.

- Pan Mark Tuan - zawołała pielęgniarka żebym wszedł do pomieszczenia

- Już idę - popatrzyłem na Jacksona - Proszę chodź ze mną.

- Jasne - i oboje ruszyliśmy do sali.

- Dzień dobry - ukłoniłem się pielęgniarce

- Dzień dobry, jesteś Mark tak? - zapytała, na co pokiwałem głową - A pan to?

- Jackson Wang, chłopak Marka - uśmiechnął się

- Dobrze, a zatem Mark połóż się, a pan może usiąść na krześle obok - i tak też zrobiliśmy

Pielęgniarka zaczęła robić co miała ale dalej panowała cisza. Spojrzała na obu z nas i jej uśmiech trochę zszedł.

- Nie wiem jak to powiedzieć - zaczęła - Wiecie, na świecie jest bardzo mało mężczyzn, którzy zachodzą w ciążę. Jeden na milion, a niektórzy z nich rodzą dzieci martwe albo niepełnosprawne. Niestety nie mogę jeszcze powiedzieć co będzie z waszym bo jest jeszcze za małe. Możemy spotkać się za miesiąc i być może wtedy będzie jasne.

- Dobrze - powiedziałem - Przyjdziemy za miesiąc.

- Przykro mi ale jest jeszcze za szybko. - wyjaśniła i podała mi papier bym wytarł brzuch

- Rozumiemy. W takim razie nic tu po nas. Dowodzenia. - powiedział Jackson, a ja wyszedłem bez słowa

- Proszę pana. - zawołała

- Tak?

- Uważa pan na niego - uśmiechnęła się - Dowiedzenia.

Ruszyłem szybko do samochodu, aż chłopak mnie dogonił i przytulił, a ja się rozpłakałem.

- Mark, wszystko będzie dobrze - pogłaskał mnie po plecach

- Nic nie będzie dobrze. Jestem aż taki zjebany, że nawet dziecka nie potrafię sobie zrobić.

- Co ty gadasz - wytarł mi łzy - Nie jesteś zjebany. Jesteś najlepszy!

- Jedziemy do tego domu, a potem zamówimy jedzenie i do mnie?  - zapytałem

- Mi pasuje.

~~~~~~~~10 minut później~~~~~~~~~

W końcu przyjechaliśmy do tego domu. Muszę przyznać, że z zezewnątrz już robi wrażenie. Co dopiero musi być w środku. Ja nie wiem ile jego rodzice wydali na ten dom ale na samą myśl o tym kasa staje staje mi w oczach. Jackson perfekcyjnie zaparkował i weszliśmy do środka. Od środka było jeszcze ładniej. Najpierw poszliśmy do salonu.

~~~~~~~~pół godziny później~~~~~~~

Obejrzeliśmy już cały dom. Jest naprawdę cudowny.

- I jak Mark? Chcesz tu ze mną zamieszkać?

- Tak! Jest pięknie. - uśmiechnąłem się

- Cieszę się, że Ci się podoba - przytulił mnie do siebie

- Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha

- Ja Ciebie też - wtuliłem się w jego tors

<<  KOCHAM xFrzxgoxtznX ❤❤  >>

Zakazany? × Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz