48.

390 17 14
                                    

Obudziłem się jakoś przed dwunastą bo w końcu jest weekend. Jacksona nie było więc zszedłem na dół. To co zobaczyłem było straszne. Wszędzie porozrzucane chrupki lub inne jedzenie, butelki od różnego alkoholu od którego śmierdziało, a mój chłopak siedział sobie spokojnie w kuchni przy stole z telefonem w ręku i pił kawę.

- O hejka Markie - uśmiechnął się i umył łyka kawy

- Umm hej. Co tutaj się stało? - wskazałem na ten syf

- Tak zawsze jest po imprezach tylko nigdy nie ma komu sprzątać.

- To nie mogłeś posprzątać? - zapytałem

- Wstałem niedawno.

- To teraz ruszaj dupsko i pomóż mi sprzątać. Chyba nie chcesz żeby twój ciężarny chłopak sam to wszystko sprzątał.

- Najpierw zjedz potem zajmiemy się sprzątaniem. - podsunął mi talerz z kanapkami - Smacznego.

- Dziękuję. Jackson, a gdzie naleśniki? - zaśmiałem się

- Dziś są kanapki ala Jackson.

- Nie otruje się?

- Warzywami, masłem i chlebem? Nie wiem, zawsze możesz sprawdzić.

- To może ja tego nie ruszam - odsunąłem talerz

- Żartuję przecież. Jedz. - znowu mi je podsunął

Zacząłem jeść i w sumie nie było tak źle bo zjadłem aż cztery. Musiałem być głodny ale no nie wnikam. Potem posprzątaliśmy cały ten bałagan. Umyłem się i pomalowałem. Włosy ułożyłem jak zresztą zawsze bo bez tego nie ma dnia i ubrałem się luźniej by być sobotnim Markiem. Usiadłem na kanapie w salonie, a Jackson obok i objął mnie ramieniem. Włączył jeszcze jakiś program po koreańsku, który był mega nudny.

- Jackie, powiesz mi coś? - spojrzałem na niego, a on na mnie

- Co takiego, Markie?

- O co poszło z Namjoonem?

- Wolałbym nie mówić ci tego bo będziesz smutny.

- Mów! - trochę się wkurzyłem

- Spokojnie, skarbie. Po prostu to jest trochę przykre dla nas dwóch. - wyjaśnił

- Nie rozumiem. Bądź ze mną szczery.

- Namjoon wyzywał nas od pedałów, zboczuchów i obleśnych typów to dostał w swój krzywy ryj.  Nie oszukujmy się też jest gejem ale wiem o tym tylko ja, ty i Yugyeom ale nas może wyzywać. No sory.

- Co za debil - strzeliłem sobie otwartą ręką w czoło - Serio czasami nie rozumiem tych dorosłych.

- Ej nie obrażaj mnie. Ja też jestem.

- Ty jak dla jesteś dzidzią słodką. - złapałem dłońmi za jego policzki i cmoknąłem w czoło - Dziękuję.

- Za co? - uśmiechnął się

- Biłeś się z nim tak jakby dla mnie i jeszcze oberwałeś. Jesteś moim kochanym bohaterem.

- Mark, mówiłem to już kilka razy ale jesteś słodki gdy się rumienisz. - uśmiechnął się ale potem już się nie śmiał bo dostał lekko w ramię

- Ty jesteś słodki cały czas.

- Ooo ty też.

- Oboje jesteśmy. Tak wogóle to Taekook śpi? - zapytałem

- Właśnie miałem Ci powiedzieć. Wyszli jak wstałem bo idą do kina z mamą Tae na piętnastą i muszą się umyć i wogóle. Pytali też czy idziemy z nimi. Co ty na to?

Zakazany? × Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz