57.

328 23 21
                                    

Po śniadaniu poszliśmy z nauczycielami na spacer i trochę zwiedzać. Namówiliśmy ich też na zakupy, w sensie jakieś pamiątki i wogóle. Obiad mamy o 15 więc około dwie godziny zostały nam na zakupy. Sklepy koło plaży były obok siebie. Spacerowaliśmy sobie między różnymi pamiątkami, nadal nie wiedząc co chcemy kupić.

- Markie, a może kupimy coś dla naszego dziecka? - szepnął mi na ucho bo było dużo ludzi i jeszcze więcej z naszej szkoły, a jak wiemy wieści szybko się rozchodzą.

- D-Dobrze.

Weszliśmy do małego sklepiku w którym były maskotki, śliniaczki i takie typu rzeczy. Bardzo spodobały mi się misie, które postanowiłem kupić.

- Jeśli ty wybrałeś misie to ja chcę ten śliniaczek i te body. - pokazał mi co wybrał. Muszę przyznać, że ma gust i nasze dziecko będzie przez niego rozpieszczane.

- Śliczne. - uśmiechnąłem się

Zapłaciliśmy, a ja bym nikt nie widział schowałem to do mojego czarnego plecaka, który miałem na plecach. Dołaczyliśmy do nauczycieli i reszty uczniów.

- Wszyscy już kupili co chcieli? - zapytała pani Yoo

- Tak - powiedzieliśmy chórem

- W takim razie wracamy do hotelu, idziemy na obiad. Potem macie odpocząć w pokojach, idziemy do galerii handlowej, na kolację, a po kolacji mamy taką jakby dyskotekę. - wyjaśnił plan dalszego dnia, pan Gim

Wszyscy zaczęli krzyczeć z zachwytu i szczęścia, że nauczyciele w końcu wyluzowali i postanowili także się zabawić, a ja będę miał okazję żeby zatańczyć z Jacksonem. Nie wiem jak tańczy, może jest dobry a może nie i będę się śmiał. W sumie ja chyba też nie tańczę najlepiej no ale zawsze można spróbować.

Wróciliśmy do hotelu, każdy poszedłem do pokoi żeby odnieść zakupione jak narazie rzeczy. Ja schowałem nasze głęboko do mojej walizki by przypadkowo któryś z moich przyjaciół ich nie widział. Wtedy było by trochę niezręcznie, a ja nie umiem przy nich kłamać i napewno wszystko bym powiedział jak ns spowiedzi.

- Mark chodź idziemy na obiad. - Jackson ewidentnie był głodny bo złapał mnie za rękę i wręcz pociągnął na dół.

Usiedliśmy do stolika przy którym siedzieli Taekookie, Momo, 2jae, Mina i Wonho. Oprócz nich Yugyeom wręcz wtulony w Namjoona.

- Co oni tu robią? - zapytałem trochę zły i zdziwiony po czym usiadłem między Kookim, a Jacksonem

- Dosiedli się... - mina Momo zmieniła się z wesołej na lekko smutną. Przecież każdy wiedział co czuje do Namjoona, to było widać na kilometr.

- Idźcie stąd. Nikt was tu nie chcę. - warknął Jackie. Złapałem go za udo pod stolikiem, a on spojrzał na mnie i się trochę uspokoił - Dobra. Czy możecie z łaski swojej ruszyć te grube dupy i iść do innego stolika?

- Nie. Lubię patrzyć jak się wkurzasz - zaśmiał się Nam

- Zaraz stracisz ten uśmiech z tego krzywego ryja, kutasiarzu.

- Jackson! - przytuliłem go do siebie - Zjedz spokojnie i pójdziemy na górę.

- Dobrze, skarbie.

Ja nic nie zjadłem. Nie miałem ochoty widząc tą dwójkę przed sobą. Jackson zjadł dość dużo i sam dziwię się gdzie on to wszystko zmieścił. Od razu zabrałem go do pokoju by nie wdawał się z nimi w żadne, mało istotne konwersacje. Położyłem się na łóżko, a Jackson obok mnie.

- Co to miało być? - zapytałem

- O co chodzi?

- Wiesz, że on cię prowokuje, a ty mu ulegasz?

- Ale...

- Jackson, nie ma ale. Musisz w końcu powiedzieć stop. Nie chcę by Namjoon znwou Cię pobił, rozumiesz? - głos trochę mi się załamał, a po twarzy zleciała mi jedna, samotna łza, którą wytarł.

- Markie, nic mi nie będzie. Obiecuję na paluszek - złączył nasze małe palce - Zaufaj mi. - cmoknął mnie w czubek nosa

- Dobrze ale żeby potem nie było "Mark miał rację" - zrobiłem taki cudzysłów w powietrzu

- Nie ma racji. Chodź raz mi zaufaj, proszę.

- Okej.

- Za 20 minut idziemy do galerii. Kupimy sobie coś fajnego do ubrania i na dyskotekę. - uśmiechnął się

- Kupisz mi kigurumi tygryska?

- Dobrze księżniczko. Kupimy sobie takie same, a potem zabiorę Cię na zakupy i na lody.

- Aaaa kocham cię - usiadłem na jego biodrach i zacząłem cmoknać gdzie popadnie. Za to on nie dał za wygraną i zacząłem mnie łaskotać i teraz ja byłem pod nim

- Ej! Nie! Proszę hahah - zacząłem się śmiać i wyrywać. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, a do środka wszedł pan Kim.

- Chłopcy czekamy tylko na was. Chodźcie już. - w jego głosie było słychać lekkie zażenowanie, a ja strzeliłem buraka.

- Dobrze tylko weźmiemy rzeczy.

Chwilę później zeszliśmy na dół i dołaczyliśmy do klas. Do galerii pojechaliśmy wynajętym autokarem by nie iść kilka kilometrów i zaoszczędzić w sumie czas. Tak jak Jackson obiecał kupiliśmy sobie kigurumi tygryska, a potem poszliśmy do innych sklepów.

-  A może tą? - pokazał mi jedną z koszul

- O tak, fajna jest. - poszliśmy zapłacić

- Mark! Kup sobie sukienkę!

- Nie jestem dziewczyną. Ile razy mam ci to powtarzać? - Serio?  Nawet przy ludziach...

- No ale tak wyglądasz. - oberwał w ramię - Ała.

- Nie ma za co.

Gdy już wszystko kupiliśmy poszliśmy na lody, a potem na miejsce, w krotnym mamy czekać na nauczycieli. Czekaliśmy w sumie bardzo długo aż wszyscy się zejdą i wróciliśmy na kolację do hotelu.

<<  Next to będzie tak dyskoteka 😁Zostawcie po sobie ślad w formie komentarza lub gwiazdki 🌟
Miłej nocy kuchni 💚💚>>

Zakazany? × Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz