72.

286 13 3
                                    

Wczorajsze pakowanie zajęło nam bardzo długo przez Pana Jackson, który swoją walizkę pakował cztery godziny! Cztery cholerne godziny! Samolot mieliśmy mieć na ośmą, a budzik nastawiłem na szóstą trzydzieści samo obudzenie Jacksona  trwa z dwadzieścia minut...

- Jackson obudź się~

- Mhm - mruknąłem i przewrócił się na drugi bok

Budziłem go już ponad 10 minut...

- Jackson cholera Wang wstawaj - szturchnąłem go

- Mark cholera Wang daj mi spać.

- Nie jesteśmy małżeństwem więc Tuan. - poprawiłem go

- Pff jeszcze. - usiadł na łóżku i przetarł rękami oczy

- Kto powiedział, że będziemy? - zapytałem z uśmiechem

- Ja, a co?

- Ty możesz mówić wiele tak jak na przykład "Kupię ci kigurumi" i nie dostałem go.

- Kupię ci w Japonii, okej?

- Trzymam cię za słowo, a teraz wstawaj. Wyprasowałem ci koszulę i spodnie. - podałem mu rzeczy - Ubierz się i zrób coś ze sobą, a ja idę zrobić śniadanie. - pocałowałem go w czoło i wyszedłem z pokoju

Zrobiłem śniadanko oraz kawy i postawiłem wszystko na stół. Wziąłem jeszcze swoje leki, które lekarz przepisał mi na czas ciąży i usiadłem do stołu. Bez czekania na Jacksona zacząłem jeść. Po jakiś piętnastu minutach zszedł do mnie jeszcze trochę zaspany. Nie ułożył włosów, nie pomalował się, nie ubrał się w to co mu wybrałem no cóż.

- Jak ty wyglądasz?

- Huh? - usiadł do stołu i zaczął jeść

- Wyglądasz gorzej niż moja babcia. - zaśmiałem się

- Bez urazy ale jestem ładniejszy od twojej babci.

- Polemizowałbym.

- Co? Nie słyszałem.

- Nic, nic. Jedz dalej, a potem marsz do góry się ogarnąć. - lubię być taki władczy chociaż jestem młodszy o niecałe cztery lata

- Dobrze.

Odszedłem od stołu i poszedłem do łazienki. Wykąpałem  i przebrałem się, garnąłem włosy i zrobiłem makijaż. Gdy wszytko było już zrobione. Wyszedłem z łazienki. Rozejrzałem się po salonie i kuchni, a Jacksona nie było. Jednak mnie posłuchał. Poszedłem na górę i wszedłem do pokoju. Z łazienki słychać było jego śpiew co wskazywało, że się kąpie bo zawsze tak robi. Korzystając z okazji zaniosłem po kolei nasze walizki do korytarza. Potem wróciłem do pokoju i czekałem na Jacksona. Wyszedł z łazienki po jakimś czasie. Ubrania bardzo mu pasowały ale nie były to te, które wybrałem. Może i lepiej. Włosy miał pięknie ułożone, a makijaż podkreślał jego lekko pulchne policzki. Uśmiechnąłem się.

- Z czego się cieszysz? - zapytał

- Z niczego, pff - odwróciłem wzrok

- Tak, tak. Musimy jechać jest już trochę po siódmej.

- Wiem - wziąłem telefon - Możemy już.

Zeszliśmy oboje na dół. Ubraliśmy buty, Jackson spakował walizki do wcześniej zamówionej taksówki i usiedliśmy z tyłu.

~~~~~~~~~~~godzina 8:04~~~~~~~~~~

Siedzieliśmy już w samolocie. Jackson złapał mnie za rękę i przez jakiś czas tak trzymał dopóki nie wystartowaliśmy. Potem oparłem głowę na jego ramieniu, a on na mojej głowie i przykrył nas kocykiem.

- Idź spać kochanie.

- Ty też. - złapałem go za rękę znowu i poszedłem spać.

<<  Ah w końcu dodaje. Nie wyszło tak jak chciałam więc przepraszam 😐  >>

Zakazany? × Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz