78.

304 19 5
                                    

~4 miesiące później~

Przez ten cały czas brzuszek mocno mi urósł. W końcu do narodzin dziecka został ponad tydzień. Mieliśmy z Jacksonem kupione już wszystko oraz przygotowaliśmy pokój dla dziecka. Nie myśleliśmy jeszcze o imieniu bo po prostu nie było na to czasu. W między czasie dowiedziałem się, że Saeyoon jest w ciąży więc będę wujkiem, a ona ciocią. Jackson zaczął studia. Po wykładach chodzi też do pracy więc całe dnie nie ma go w domu, a weekendy spędzamy razem na kanapie przytulając się do siebie i oglądając filmy. Moi rodzice wyprowadzili się z bliźniakami do Busan, a Sae mieszka z Danielem. Yugyeom i Namjoon odczepili się od nas. Okazało się, że to oni mnie wtedy porwali. Wszyscy moi przyjaciele ze szkoły tęsknią za mną no bo uczę się w domu ale czasami się z nimi widuje. Bardzo pomaga nam mama Jacksona, którą pokochałem jak swoją. Pomaga nam, opiekuje się mną i bardzo się o mnie troszczy.

Dziś wstałem z trochę gorszym humorem. Strasznie bolał mnie brzuch, a mojego chłopaka nie było już w domu bo pojechał na wykłady. Mama Jacksona przyjdzie o 13 czyli za trzy godziny, ehh muszę dać sobie radę sam. Wstałem z łóżka i powoli poszedłem do szafy. Wziąłem jakieś pierwsze, lepsze ubrania i poszedłem do łazienki się wykąpać. Potem przebrałem się w przyszywane ubrania i zszedłem na dół. Zrobiłem sobie szybkie śniadanie i poszedłem do salonu oglądać drame. Przykryłem się kocykiem ale dalej bolał mnie brzuch. Wstałem z kanapy i skierowałem się w stronę schodów by iść do pokoju po leki z szafki i telefon. Gdy już byłem na ostatnim schodku dostałem mocnego kopniaka od naszego syna i ból stał się jeszcze większy. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i spadłem ze schodów. Za pomocą komody i kanapy podszedłem do telefonu stacjonarnego i wybrałem numer Jackson.

- Halo? - usłyszałem jego niski głos

- J-Jackson ja chyba zaraz urodzę...

- Kochanie ostatnio też tak mówiłeś i był to fałszywy alarm.

- Ja s-spadłem ze schodów... przyjedź...

- Mark jezu będę za 20 minut. Usiądź i się nie ruszaj. - zrobiłem tak jak kazał

- Pośpiesz się... - w tym momencie zemdlałem na kanapie

*JACKSON*

- Mark słyszysz mnie?!

- Do cholery jasnej jesteś tam?

- Mów do mnie!!

- Jezu skarbie już jadę!!

Rozłączyłem się i szybko wybiegłem z budynku. Miałem mieć teraz wykłady ale Mark jest ważniejszy prawda? Szybko pobiegłem do samochodu i pojechałem do domu. Wbiegłem, a Mark leżał nie przytomny na kanapie. Pobiegłem do sypialni po torbę z rzeczami do szpitala, które przygotowaliśmy już jakiś czas temu. Zapakowałem ją do samochodu, a potem wróciłem po Marka. Wziąłem go na rączki i zaniosłem do samochodu. Jechałem najszybciej jak mogłem no bo przecież miałem nieprzytomnego chłopaka na siedzeniu. W szpitalu od razu się nim zajęli.

*Mark*

Wykończony po porodzie poszedłem spać. Obudziłem się i od razu tego pożałowałem więc zamknąłem ponownie oczy. Poczułem czyjeś wargi na swoim czole. Spojrzałem na tą osobę i od raz się uśmiechnąłem. Jackson siedział przy mnie na krześle i trzymał naszego maluszka na rękach. Z moich oczu spłynęły łzy szczęścia, które od razu wytarł.

- Kochanie jestem dumny. - złapał mnie za rączkę - Dałeś sobie radę i mamy naszego synka. - uśmiechnął się

- Jaki on jest piękny. - rozczuliłem się

- Po tobie Markie.

- Nie prawda.

- Prawda kochanie. Teraz musimy wymyśleć dla niego imię.

- Myślałeś nad jakimś? - zapytałem

- Markson fajne by było.

- Ja mówię tak na serio, a nie na żarty.

- Ja też mówię na serio, Mark. Markson Wang, pasowało by.

- Dlaczego Wang, a nie Tuan?

- Bo to ja jestem mężczyzną w naszym związku kochanie, a ty jesteś kobietką.

- Mniejsza. Joowon mi się podoba. - uśmiechnąłem się - Pasuje do niego.

- W takim razie weź na ręce naszego synka Joowona Wanga. - uśmiechnął się i podał mi synka na ręce

Wziąłem go ostrożnie na ręce i ułożyłem go sobie wygodniej.

- Jest taki malutki i uroczy.

- Wiem kochanie. - pocałował mnie w czoło - Odpoczywaj. Ja wezmę Joo do pielęgniarek. Muszą go nakarmić i położyć.

- Jeśli musisz - zrobiłem smutną minę - Twój tatuś bardzo Cię kocha. - pocałowałem maluszka w czoło

Jackson wziął ode mnie synka i zaniósł go do pielęgniarek, a ja poszedłem spać bo dalej byłem zmeczony po porodzie.

<<  No i mamy! 😎  >>

Zakazany? × Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz