Rozdział zbetowany przez Clou
-----------------------------------------
Wszyscy zaczęli wstawać i rozmawiać i przy panującej wcześniej ciszy te zwykłe odgłosy zabrzmiały nagle jak straszny hałas. Cabrel został wyprowadzony pod strażą, jego adwokat gdzieś znikła.
– Poczekajcie – powiedział Jean Jacques głośno, przechylając się do nich. – Zaraz przyniosą wam protokół. Przyłóżcie do pergaminu pierścień, potem go oddajcie.
Czekali więc chwilę, aż z przejścia, którym wyprowadzono Cabrela, wyszedł starszy pan ubrany w identyczny co wszyscy, czarny strój, ale bez szarfy. Położył przed nimi długie na kilka stóp kawałki pergaminu i pokazał im gestem, że mają go podstemplować.
Hermiona zerknęła na pierwsze paragrafy, po czym rozwinęła pergamin i przyłożyła do niego płaską górę pierścienia. Nie poczuła nic specjalnego, ale gdy cofnęła rękę, na pergaminie widniał czarny stempel.
Oboje oddali pierścienie i poczuli przemożną ulgę, że wreszcie mogą wyjść.
Jean Jacques zaprosił ich do siebie na krótki apperitif, więc szybko odwiesili szaty i aportowali się z holu wejściowego do jego apartamentu.
Poniedziałek, 21.12
Można było powiedzieć, że życie powoli wracało do normy i wszystko zaczynało się układać. Jeszcze przez jakiś czas pisano o nich w gazetach, bo oboje otrzymali Order Merlina II Klasy za uratowanie społeczności czarodziejów, ale z biegiem czasu przestano.
Tego dnia w Proroku nie było już żadnej wzmianki na ich temat. Ludzie przestali zatrzymywać się w miejscu na widok Hermiony. W kantynie stojący w kolejce przed nią czarodzieje kiwnęli jej tylko uprzejmie głowami, ale nie próbowali przepuścić przed siebie i wrócili do rozważania, czy nowy bramkarz Zjednoczonych z Puddlemere faktycznie dostaje od Armat dwieście galeonów za każdego przepuszczonego kafla. Chyba najlepiej określiła to Ginny. „Nie PRÓBOWALI przepuścić? I to cię tak cieszy? Za chwilę ktoś przewróci cię w korytarzu i nie pomoże pozbierać się z podłogi, a ty będziesz tym zachwycona!"
Nauczyciele w Hogwarcie istotnie zażyczyli sobie jej wizyty. Tak więc w czwartek weszła z Severusem do Wielkiej Sali w porze późnej kolacji i spędziła bardzo miły wieczór, gawędząc z profesor Vector, McGonagall, Hagridem i Henrym Dicksem. Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich obecnych, kiedy Hagrid powiedział jej, że profesor Trelavney zdecydowała się nie przepowiadać jej przyszłości. Wytłumaczyła to ponoć tym, „że dziewczyna przeszła już tyle tragedii, że lepiej nie wiedzieć o nowo nadchodzącej".
Po kolacji Hermiona poprosiła profesor McGonagall o świadczenie za nią na ślubie. W czarodziejskim świecie panna młoda mogła mieć wielu świadków i wybrać, za co mieli poręczać, ale w powszechnie panujących zwyczajach wymagano poświadczenia magii, miłości i płodności. Hermiona uznała, że najlepszą osobą, która może świadczyć za jej magię, jest właśnie jej była profesor.
Minerwa zgodziła się z radością, ale postawiła jeden warunek, mianowicie, że Hermiona zacznie mówić jej po imieniu.
Dokładnie taki sam warunek postawiła poprzedniego dnia Molly, którą Hermiona prosiła o poświadczenie płodności, ale o ile w przypadku Molly i Arthura Hermiona nie miała z tym większych problemów, o tyle w przypadku Opiekunki jej domu było to o wiele bardziej skomplikowane. Dlatego przez jakiś czas jeszcze mówiła „Pani profesor Minerwo" albo „Proszę pani Minerwo".
Przyszło jej do głowy, że całe szczęście z Ginny jest już na „ty"...
Jeśli chodzi o pracę, tam też w miarę się układało. Jej relacja z Haytlieneh była nadal trochę sztywna, ale Hermiona przestała zastanawiać się, JAK się do niej odezwać za każdym razem, gdy miała wyjść z gabinetu i nie analizowała w kółko ich rozmów. Zaczęła się zachowywać naturalnie i być może dlatego Haytlieneh również się rozluźniła.
CZYTASZ
HGSS Dwa słowa - Zakończone
AdventureRok po Bitwie o Hogwart Hermiona wpada na trop spisku kilku wysoko postawionych pracowników Ministerstwa Magii. Ich głównymi celami jest Hermiona i... Snape. Czy Hermionie i Snape'owi uda się ich powstrzymać, nawet mając do pomocy francuskie Ministe...