HGSS Dwa Słowa Epilog część 7

2K 92 14
                                    

Rozdział zbetowany przez Clou

-----------------------------------------

Poniedziałek, 18.01

Severus przepuścił przed sobą Hermionę i wyszli z sali rozpraw do holu i zatrzymali się, żeby poczekać na Jean Jacquesa, który poszedł odnieść ich szaty. Za nimi i przed nimi wychodziło tyle ludzi, że choć hol był duży, zrobiło się tłoczno. Hermiona rozglądała się, starając się dostrzec granatowo-białą szatę przyjaciela między przechodzącymi z obu jej stron ludźmi. Ktoś potrącił ją ramieniem, mijając ją i obróciła się odruchowo i właśnie wtedy zobaczyła, jak Jean Jacques podchodzi do nich z przeciwnej strony, przedzierając się pod prąd opuszczającego salę tłumu.

– Tam jest! – zawołała, chwyciła Severusa za rękę i pociągnęła w kierunku Jean Jacquesa.

– Przepraszam, trochę to trwało – wymamrotał. – Dopadł mnie znajomy.

Severus zachował poważny wyraz twarzy, gdy usłyszał „nic nie szkodzi" Hermiony. Wyszli do głównego holu i stanęli w kolejce po płaszcze, dyskutując na temat zeznania jednej z kobiet, którą uwiódł Cabrel w ramach „łowów", kiedy już był podwójnie żonaty i dzieciaty. Kolejka posuwała się całkiem szybko i już po chwili Jean Jacques podał młodej dziewczynie w śnieżnobiałej szacie dwa czarne paski Hermiony i Severusa. Dziewczyna nie fatygowała się chodzeniem i szukaniem, tylko odesłała paski na wieszaki i po kilku sekundach złapała w ramiona ich nadlatujące płaszcze.

– Merci beaucoup, mademoiselle – powiedziała Hermiona, uśmiechając się do niej szeroko.

– Avec plaisir, m'sieurs–dames. (Z przyjemnością, proszę państwa)

Jakiś gruby jak beczka czarodziej obok nich w wyraźnie kusej marynarce poprawiał właśnie kapelusz i rękawy podjechały mu do góry, ukazując duży zegarek. Severus rzucił dyskretnie okiem na godzinę. Dziesięć po szóstej tu, we Francji, czyli dziesięć po piątej w Anglii. Bardzo dobrze, mamy trochę czasu.

Rzucił okiem na Jean Jacquesa i pokazał dwa palce. Ten ledwo zauważalnie skinął dwa razy głową i ucałował Hermionę.

– Na mnie już czas. Muszę zmykać. Bawcie się dobrze – zaśmiał się na widok jej miny.

Uścisnął rękę Severusowi, mrugnął do Hermiony i odszedł w przerzedzający się już tłum. Severus ujął Hermionę pod rękę.

– Chodź, pójdziemy na spacer.

– ... Spacer...? Na jaki spacer?

Nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się zagadkowo i poprowadził ją krętą drogą do Niemagicznego Pokoju. Szli długimi, pustymi korytarzami, Severus musiał rzucić Lumos, żeby oświetlić małe kamienne schodki, którymi zeszli piętro niżej, przeszli przez pogrążoną w półmroku olbrzymią salę i wyszli w znanym im już korytarzu, oświetlonym płonącymi pochodniami. Na końcu zobaczyli drzwi, przy których stała szafka, a na ścianie wisiała ramka do obrazów z pustym kawałkiem pergaminu.

Na ten widok Hermiona uśmiechnęła się radośnie. Pamiętała i wiedziała, że nie zapomni do końca życia ich ostatniego pobytu tam, w dniu jej urodzin. Czyżby Severus chciał urządzić sobie podobny spacer z okazji swoich?

Severus wyjął z kieszeni karteczkę od Jean Jacquesa, przeczytał parę linijek i stuknął różdżką w ramkę. Hermiona spojrzała na pojawiające się słowa.

Ile San Bainso, Corse du Sud

1 Août 2016, 16h21

22°C, soleil

– Wybieramy się na Korsykę?! – spytała z niedowierzaniem, wciąż patrząc na karteczkę.

– Z tego, co pamiętam, mówiłaś, że lubisz południe? – odparł pytaniem Severus.

HGSS Dwa słowa - ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz