Rozdział 7

5.1K 268 33
                                    

  Nie miałem pojęcia, co pokierowało mną, gdy zgadzałem się na wyjście z Harry'm. Wciąż motały mną mieszane uczucia i obawiałem się, że gdyby jakimś cudem dowiedział się, mógłby mnie wydać, a nie byłoby to dobre.

  – Stresujesz się? – spytał mnie brunet i otrząsnąłem się.

  – Czym? Twoimi znajomymi?

  – Nooo.

  – Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Nigdy wcześniej nikt mnie nigdzie nie zaprosił, a...

  – Co?! – zawołał w niedowierzaniu. – To ty z domu nie wychodzisz? Jak dobrze, że trafiłeś akurat na mnie, ty biedaku, pomogę ci!

  Uniosłem brwi w politowaniu. Harry był naprawdę specyficzny, nie potrafiłem go nawet do nikogo porównać, wszyscy, których znałem nie byli tak impulsywni i szczęśliwi. Z jednej strony chłopak mnie ciekawił, gdyż poznanie różnych charakterów zawsze mogło być jakąś lekcją. A nienawidziłem marnować lekcji.

  Szliśmy chodnikiem w kompletnie nieznanym mi kierunku. Okolica była całkiem ładna, nie byłem do końca przekonany, czy powinienem towarzyszyć Harry'emu, wciąż miałem zadanie, ale...

  Ciotka Lilia powiedziała, że jestem nastolatkiem i powinienem się bawić, natomiast według Laury byłem wystarczająco dorosły, aby zacząć dźwigać na barkach coś tak dużego, jak bezpieczeństwo całej mojej watahy.

  Odrzuciłem od siebie wszystkie myśli, które wzajemnie się gryzły i niepokoiły mnie. Byłem rozdarty między dwoma głosami. Między odpowiedzialnością, a ciekawością.

  – Od razu cię uprzedzę, że moi przyjaciele są... Jakby to powiedzieć; budzą respekt i na samym początku lepiej nie robić nic głupiego – powiedział brunet, gdy zatrzymaliśmy się przed wejściem do parku. Poczułem znajomy zapach, może nie do końca tak znajomy, ale rozpoznawałem go. Ścieżka, która znajdowała się za bramą prowadziła nie tylko do drugiego wyjścia, ale również wielkiego placu, gdzie znajdowały się małe grupki ludzi i wilków.

  – Nigdy nie naruszam cierpliwości.

  – W mojej coś tam uszkodziłeś, ale to szczegół – mruknął. Spojrzałem na niego pytająco. Niby kiedy sprawiłem, że miał mnie dość? – Po prostu masz specyficzny charakter, nie zachowujesz się jak typowy nastolatek.

  – To źle?

  – W sumie to jakaś odmiana, chodzi o to, że jesteś nazbyt spięty, mówisz dość sztywno, nie musisz tego robić – zapewnił i obdarzył mnie jednym ze swoich uśmiechów z dołeczkami.

  Ruszyliśmy w kierunku placu i zagryzłem wargę widząc Alfy w towarzystwie jednej Bety. Żadnych innych Omeg, tylko ja i Harry, zmierzający się w ich kierunku, co nieszczególnie mi się spodobało.

  Mój wzrok padł na szatyna, na którego ramieniu opierał się brunet - obaj przemawiali podczas apelu w szkole kilka godzin temu. Wcześniej nie zwróciłem uwagi na jego wygląd. Był dobrze zbudowany, z coraz bliższej odległości mogłem zobaczyć zmarszczki w zewnętrznych kącikach oczu, gdy się uśmiechał. Były urocze.

  – Siemka! – zawołał Harry i pomachał do swoich przyjaciół, którzy na jego widok uśmiechnęli się i odpowiedzieli mu tym samym, chwilę później ich uwagę przykułem ja. Wstrzymałem powietrze w płucach, czując na sobie ich rozrywający wzrok. – Chcę wam przedstawić Niall. Niall, to jest Zayn — wskazał na bruneta, nie wyglądającego na zadowolonego, z lekko rozchylonych ust wystawały delikatnie kły, więc przełknąłem ślinę. Miał ciemne, zmrużone oczy i wiedziałem, że się nie polubimy. Tak naprawdę sam powstrzymywałem się od warknięcia. – Jego kuzyn, Javad.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz