Dzień gorączki był nie do zniesienia. Jeśli wcześniej myślałem, że tym razem będzie lepiej, byłem po prostu głupi. Najwyraźniej mój wilk wybrał sobie partnera do przeżycia gorączki i czułem jeszcze większy ból niż poprzednim razem.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał piątą. Westchnąłem, jednak jeszcze większy uścisk zebrał się w moim podbrzuszu i bardziej jęknąłem niż westchnąłem.
Obróciłem się na brzuch i mając przyćmiony umysł, zacząłem ocierać się o łóżko, za każdym razem cicho sapiąc. Zacisnąłem pięści na prześcieradle i robiłem coraz szybsze ruchy, czując dziwne uczucie. Mój wilk zaczął warczeć przez skomlenie, naprawdę nie chciałem go teraz posłuchać i zaprzestać, ale warknął naprawdę mocno, pokazując, że nie mogę.
— O c-co ci chodzi? — spytałem samego siebie, jakby oczekując odpowiedzi.
Opadłem na materac, głowę chowając w poduszkach i zaciskając zęby. Potrzebowałem wypełnienia! Bez Alfy gorączka to istne katusze, do tego coraz bardziej bolesne. Gdyby mój wilk potrafił mówić, to zapewne powiedziałby mi, kogo sobie wybrał.
Jęknąłem przeciągle i otworzyłem oczy.
Chciałem krzyknąć, aby przy okazji ciotka usłyszała, ale nie zdążyłem.
Do moich ust została przyciśnięta szmata, musiała być czymś nasączona, gdyż moje powieki powoli zaczęły opadać wbrew mojej woli. Osoba przebrana na czarno, z kominiarką, abym nie zobaczył jej twarzy przycisnęła materiał bardziej i mimo krótkiej walki przegrałem.
Moje powieki opadły.
•••
— Halo, budzimy się.
Poczułem delikatne klepanie w policzek. Potrząsnąłem głową, przy okazji słysząc cichy zgrzyt łańcuchów. Nie unosząc wzroku poruszyłem rękami, które jak się okazało były przykute do ściany.
— Świetnie, a teraz posłuchaj mnie bardzo uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę. — Złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę na niego. Warknąłem krótko, ukazując przy okazji swoje kły. — A spróbuj mnie zaatakować, to zrobię ci coś gorszego niż poprzednim razem.
Mój wzrok zjechał na moje dłonie, na których zostały duże blizny, po rana, które zrobił mi...
— Czym ty do kurwy jesteś? — spytałem, siląc się na mocny głos, jednak byłem zbyt osłabiony. Nienawidziłem tego uczucia. Lekki paraliż, przez który nie potrafiłem wyostrzyć zmysłów, jednak w większym stopniu przyczyniała się do tego gorączka. Nie widziałem go przez ciemność, ale wiedziałem jak wygląda.
— Zależy w jakim kontekście pytasz — zaśmiał się bez grama rozbawienia. Ciarki przeszły po moich plecach, gdy zaczął się zbliżać. — Przede wszystkim jestem Alfą, którego każdy chciałby zabić.
Westchnąłem, bo było to tyle co nic. Upuściłem głowę i powoli zjechałem plecami po zimnej ścianie.
— Może wygląda to egoistycznie, że przetrzymuję cię w swojej piwnicy, ale taki jestem — powiedział i kucnął przede mną. — Chronię przede wszystkim siebie, bo jak cię złapią, złapią również mnie. Jesteś tylko nastolatkiem, robisz tylko głupie rzeczy.
— Nie jesteś wcale taki starszy — wychylałem. Poczułem jak kontrola powoli do mnie wraca, dam radę wyszarpnąć łańcuchy, ale muszę go jeszcze chwilę zagadywać.
— Owszem, ale wciąż wiem więcej niż ty. Wilczku, ja znałem twoich rodziców, to były jeszcze czasy, gdy Śnieżyce przechadzały się wszędzie, było ich pełno, miały prawa, nie musiały się bać. A teraz? Zostało nas tak mało — westchnął. — Naprawdę trudno spotkać innego białego wilka.
— Nie chciałeś spotykać żadnego — prychnąłem. — Chciałeś zostać sam jeden.
— Tu nie chodzi o to, że nie chciałem nigdy więcej spotkać swojego gatunku, tylko o to, że nasze wilki są bezmyślne i zabijają bez powodu, myślisz, że ja to szanuję?
Pokręciłem głową na boki.
— Masz rację, nie szanuję. Ale nawet jeśli cię nienawidzę, nie mogę nic ci zrobić. Obiecałem twojemu ojcu, że nikt nigdy cię nie skrzywdzi.
— Zrobiłeś już to. Jesteś chujowy w obietnicach — burknąłem i znów poruszyłem dłońmi. Otworzyłem oczy wilka i zobaczyłem przed sobą osobę, której nigdy bym się nie spodziewał.
— Książętom nie wypada.
Przyłożył mi dłoń do oczu, abym więcej na niego nie spoglądał.
— Nie chce robić żadnych problemów, ale twoja gorączka jest naprawdę silna. Czułem ją mimo medalionu i chyba jedyne co mnie powstrzymywało, go fakt, że mam mate. Nawet sobie nie wyobrażasz co robisz z nie pełnymi Alfami.
— Nie pełnymi? — unosiłem brew. Wiedziałem, że wilki mają swoje mate i łączą się z nimi na całe życie, ale to? Co to było?
— To moment, kiedy dusza nie jest spełniona. Możesz mieć mate, którego wiesz, że nigdy byś nie zdradził, ale wilk się z tobą kłócić, bo jest jeszcze jedna osoba, która jest mu przeznaczona.
— Trzy bratnie dusze? — zdziwiłem się.
— Dobra, dosyć tych pogaduszek, czas na pytania się skończył.
Odszedł do komody, z której wyciągnął strzykawkę i zaczął grzebać w jakiejś półce, szukając zapewne środka usypiającego.
Zacisnąłem pięści i wziąłem głęboki wdech, następnie szarpiąc łańcuchy z całej siły. Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk rozpadającego się kamienia i metalu. Oddychałem ciężko, w moim ciele zaczęła budować dziwna energia.
Unosiłem spojrzenie na mężczyznę i zacząłem podchodzić do niego z wysuniętymi kłami i pazurami.
— No ładnie — westchnął. — Teraz będę musiał to naprawiać.
Chciałem się na niego rzucić, jednak ten odepchnął mnie jedna dłonią i upadłem na beton.
— Nawet nie próbuj, dam ci ostatnią szansę. Albo zmądrzejesz, albo będę musiał dać ci nauczkę raz na zawsze. Chyba nie chciałbyś stracić swojego wyostrzone go węchu?
— Niby miałeś mnie bronić — rzuciłem i cofnąłem się pod samą ścianę. Nie dałbym mu rady.
— Niby tak, ale twojego ojca już nie ma, więc mogę trochę zmienić obietnicę.
Podszedł do mnie i odsłonił moje ramię, odkaził skórę, ale zanim wbił igłę, spojrzał w moje oczy.
— Nie chcę cię zabijać. Myślisz, że to byłoby fajne? Nawet jeśli chciałem być sam, jako nasz gatunek, nie znaczy, że jestem tym najgorszym. Uczucie posiadania za paznokciami krwi swoich braci nie jest czymś, co by mnie usatysfakcjonowało.
— P-powiem mu... — szepnąłem. Wbił igłę w skórę i poczułem jak płyn rozprzestrzenia się po moim ciele. — P-powiem mu, Tomlinson...
— Jasne, ale kołysanki nie muszę ci śpiewać?
Nie musiałeś, straciłem świadomość i zasnąłem.
•••
Podniosłem się gwałtownie i zacząłem nabierać duże wdechy, moje serce biło szybko, czułem przerażenie w klatce piersiowej. To nie był koszmar, to działo się naprawdę. Odsłoniłem koszulkę i zobaczyłem w skórze cztery rany, zrobione pazurami.
Wziąłem na uspokojenie głębszy wdech i o mało się nie udławiłem. Otworzyłem szerzej oczy zdając sobie sprawę, że nie jestem u siebie w domu.
Cholera, ci ja robiłem w domu Malika?
_________________________________________
Ktoś kiedyś spytał, kim jest Louis. Stwierdziłam, że to już chyba czas.
Niall posłucha Louisa? A może zrobi coś strasznie głupiego?
🌸🌼🌸
CZYTASZ
Honey, soon | Ziallam
FanfictionKOREKTA ROZDZIAŁÓW 28 - 68 •Ziallam | abo• Jedna z najgorętszych par licealnych niedługo całkowicie zagłębi się w świat dorosłych. Pełen kłamstw, różnorodności, braku tolerancji, brutalności. Dwie przyszłe alfy, dwa różne stada. ...