43

5.7K 279 60
                                    

Tupałem nerwowo nogą o jasne panele. Czułem się dziwniej z myślą, że Liam spoglądał na mnie z nie małym zawodem, ale jednocześnie z olbrzymią radością, która biła od niego i wiedziałem, że zaraziłbym się nią, gdyby nie fakt, że w ciągu dziesięciu minut miał tu przybyć Zayn.

Wczorajsze wydarzenia sprawiły, że mój świat obrócił się do góry nogami, czułem źle, nie udało mi się zachować sekretu, którego za wszelką cenę miałem pilnować, ale szczerze?

Chyba wyznanie mi uczuć przez Liama było tego warte. Od poprzedniego dnia nie opuścił mnie na krok i upewniał się, że niczego mi nie brakowało. Gdy znajdował się obok, na moje poliki wpływał mocny rumieniec, którego nie chciałem kryć, od kiedy powiedział, że wyglądam z nimi uroczo.

Moja Omega chciała czuć się zauważana i komplementowana przez mate, dokładnie tak jak ja, ale zacząłem rozumieć to dopiero teraz. Musiałem stracić kontrolę i pozwolić Śnieżycy opanować swoje ciało, zanim wszystko do mnie dotarło.

Moja Omega za każdym razem, gdy byłem przy nich pokazywała, że to właśnie oni są moimi bratnimi duszami, ale ja po prostu tego nie pojmowałem. W watasze nie uczono mnie o miłości. Tam przede wszystkim chodziło o przetrwanie i pomoc innym.

Przyciągnąłem nogi do siebie i wtuliłem twarz w poduszkę. Nie czułem się najlepiej i miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuję śniadanie, które zrobił mi rano Liam, a było przepyszne.

Poczułem otaczające mnie ramię, jednak zamiast spiąć się, bardziej się uspokoiłem.

— Jesteś silny, wiesz?

Uniosłem głowę i zerknąłem na Liama. Jego sarnie oczy wpatrywały się we mnie, to było takie hipnotyzujące.

— Dlaczego? — spytałem cicho. Wcale taki nie byłem. Przecież się poddałem.

— Przeszedłeś naprawdę dużo — zaczął, przy okazji gładząc mnie po moich jasnych włosach. — Nie masz rodziców, ale trzymasz się i kochasz osoby ci bliskie, przekładasz je ponad siebie. Ukrywasz się przed śmiercią i nawet jeśli się boisz, stawiasz temu czoła, jesteś przerażony kim jesteś, ale próbujesz iść dalej. Znosiłeś nasze humorki i nieprzemyślane ruchy, wcale się od nas nie odsunąłeś, a jedynie wybaczałeś, chyba nawet tego nie widząc. Masz dużo na głowie, zbyt dużo jak na tak młodego.

Zarumieniłem się, przez co Liam zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.

— Wiedziałem kim jesteś, w momencie gdy przyjechała do ciebie ciotka — powiedział po kilku chwilach przyjemnej ciszy.

— Podsłuchiwałeś, prawda?

— Przepraszam, ale mój wilk szalał, słyszałem twoje serce w momentach, gdy ty nie potrafiłeś. Mogłem się zabrać do tego inaczej — westchnął.

— Nic się nie stało, to już nieważne jak postąpiłeś, to ja was zwiedziłem swoim zapachem.

Wtuliłem się w ciepłe ciało Liama i zaciągnąłem się jego zapachem.

— Tu nawet nie chodzi o to. Niedługo będę Alfą stada, nie mogę podejmować decyzji tak pochopnie jak z tobą. Razem z Zayn'em cię oznaczyliśmy i...

— Jest w porządku — przerwałem mu. — Przestań się zastanawiać i po prostu mnie pocałuj.

Chwyciłem jego policzki w swoje dłonie i przycisnąłem swoje wargi do tych jego. Mruknął z aprobatą i usiadł wygodniej na łóżku, następnie usadawiając mnie na swoje kolana. Chwycił w dłonie moje pośladki, lekko je ugniatając. Sapnąłem w jego usta, gdy wślizgnął się pod materiał moich spodenek i drażniąc moją skórę dekoncentrował mnie, przez co trudno było mi się skupić na oddawaniu pocałunku.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz