Rozdział 8

4.8K 253 23
                                    

  – Nie jestem ciekawy – mruknąłem cicho, ale dobrze wiedziałem, że usłyszeli mnie idealnie. Musiałem pilnować się przy Zayn'ie, zazdrość biła od niego tak mocno, że była wręcz namacalna.

  – Na pewno jest coś, co możesz nam opowiedzieć.

  – Cóż... – zamyśliłem się. Jeśli tak bardzo chciał wiedzieć, mogłem mu coś o sobie opowiedzieć. Musiałem to jednak zrobić bardzo ostrożnie. – Mam małą rodzinę, do której jestem naprawdę przywiązany, jej dobro przekładam ponad swoje, nie wiem, może to wynikać ze śmierci rodziców, ale...

  – Och, więc z kim mieszkasz? – spytał Zayn dość wymuszonym głosem. Poczułem jak lekko się we mnie gotuje, nikt nigdy mi nie przerywał, nienawidziłem tego.

  – Mieszkałem z ciotką, ale stwierdziła, że powinienem otworzyć się na moich rówieśników, więc wysłała mnie tu, do swojej siostry.

  – Mogę zapytać o twoich rodziców? – spytał Liam i kiwnąłem głową. – Byli wilkami?

  – To chyba oczywiste. – Wywrócił oczami brunet. Mam nadzieję, że mu tak zostanie... – To byłoby praktycznie niemożliwe, aby wśród wilków był człowiekiem.

  – Masz rację... – niechętnie przyznał, jego wzrok nie odrywał się ode mnie, jakby chciał coś dostrzec. – Ale mniejsza, jak się tu czujesz? Jesteś na stronie watahy night, więc teraz Zayn jest twoim Alfą. – Pochylił się do mnie przez co się spiąłem. – Radzę ci uważać, Malik jest czasami naprawdę wredny.

  – Słyszałem.

  – O to chodziło, kochanie – zaśmiał się i pocałował w usta swojego chłopaka.

  – To... Może pójdę poszukać Harry'ego.

  – Zaraz wróci, jeszcze nigdy nie odszedł na dłużej niż dwadzieścia minut. – Zerknąłem na Liama i mój wilk zaczął skompleć. Za nic mi się to nie podobało. Wyczuwałem w nim dominującego i zacząłem obawiać się o siebie, zważywszy, iż niedługo miałem mieć swoje szesnaste urodziny, co równało się pierwszej gorączce. Tak naprawdę nie wiedziałem o niej za wiele, Laura mówiła, że gdy tylko poczuję żądzę Alfy, mam zamknąć się w pokoju na klucz i za nic nie wychodzić. Chciała mnie chronić przed zbyt wczesnym połączeniem, ale rozumiałem to, chciała dla mnie jak najlepiej.

  Byłem zielony, jeśli chodziło o temat gorączki, a wiedziałem, że nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, absolutnie nikt, bo mogliby uznać mnie za szpiega, jeśli nie wyczuwają mojego zapachu, a okazywałbym cechy wilka.

  – A... Zresztą nieważne – powiedziałem dość szybko i zganiłem się za swoje myśli, nie mogłem pytać się o wszystko, to wciąż Alfy, które oczekują szacunku!

  – Pytaj śmiało – zachęcił mnie Liam. Nie zwracał uwagi na Zayn'a, którego zacząłem się obawiać. W starciu, gdybym był wilkiem, miałbym szansę wygrać, ale teraz? Gdy byłem dla niego zwykłym człowiekiem, bez jakiejkolwiek siły mogącej go powstrzymać, nie mogłem nic zrobić - byłem zbyt słaby. 

  – Jak się poznaliście? Wcześniej nie widziałem, aby dwie Alfy tworzyły związek, to... Niespotykane?

  Liam zaśmiał się. Mój wilk znów zaskomlał, ogarnij się!

  – Dużo osób o to pyta, ale nie chcę cię zanudzić, spróbuję to skrócić. – Wzrok szatyna uniósł się do góry, wpatrywał się w bezchmurne, błękitne niebo. Zagryzłem wargę. – Zayn'a poznałem podczas jednego z ataków na ich watahę, do teraz pamiętam te białe wilki, które nie zwracały uwagi na poddanie czy przerażenie. Został zaatakowany przez jednego z nich i nie wyglądał za dobrze, ledwo trzymał się na nogach, co dopiero mówić o przemianie, w tamtym momencie nie interesowało mnie, że jest z wrogiej watahy, stał się po prostu wilkiem potrzebującym pomocy. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdybym nie przyszedł na czas.

  Otworzyłem szerzej oczy nie wierząc w to, co usłyszałem. Białe wilki..?

  – Od tamtej pory jest nakaz zabijania każdego białego potomka, niezależnie od tego czy przyczynił się do tego, czy nie, one są niebezpieczne, mają zbyt dużą moc, której nie potrafią wykorzystać.

  – Jeśli już skończyłeś podawać ważne informacje, o których wie mniejsza część watach, to byłbym wdzięczny – powiedział Zayn. – Poza tym, nie rób ze mnie niewiadomo jakiej pizdy, to one były zbyt potężne, aby istnieć.

  – J-ja... – zająkałem się, pierwszy raz nie wiedząc, co mogę powiedzieć. Ogarnął mnie nagły strach, zacząłem się obawiać o swoje życie, poczułem nieodpartą ochotę ucieczki, czego nigdy nie czułem, stałem się nagle kompletnie bezsilny i wiedziałem, że tak było. Mogli mnie zabić, nie zważając, że chciałem jedynie chronić swoją rodzinę. – Może jednak pójdę poszukać Harry'ego.

  Wstałem z ławki i nie odwracając się odbiegłem, słyszałem jak Liam mnie woła, ale nie chciałem tego słuchać.

  Zaciągnąłem się powietrzem i zauważyłem, że zrobiłem to zbyt gwałtownie i przerywanie. Nie mogłem się zbyt stresować, nie potrafiłem wtedy panować nad swoimi zdolnościami albo robiłem to po prostu źle.

  Wziąłem głęboki wdech i spróbowałem jeszcze raz.

  Odwróciłem się w kierunku placu zabaw dla dzieci, gdzie brunet świetnie się bawił. Uniosłem brwi. Zajmował się małym szatynem, który naprawdę kogoś mi przypominał. Podreptałem do furtki i otworzyłem ją. Podszedłem do Harry'ego, który posłał mi zadowolony uśmiech.

  – Słyszałem bicie twojego serca – powiedział radośnie i podniósł roześmianego chłopca i zaczął go podrzucać.

  – Co masz na myśli?

  – Przy Alfach twoje serce przyspieszało, a ja wiem, co to oznacza.

  – Że się boję? Szczególnie Zayn'a – przyznałem z westchnięciem.

  – Nie, że coś jest na rzeczy.

  Zmarszczyłem brwi i przyglądałem się, jak chłopiec zaczyna ciągnąć go w stronę huśtawki. Poszedłem za nimi i nie odrywałem spojrzenia od tego co robili. Harry wyglądał na szczęśliwego zajmując się nim.

  – To Freddie, zajmuję się nim poza lekcjami – wyjaśnił, jakby czytając mi w myślach. Bujnął go dość mocno i chłopiec pisnął. – Akurat jego mama chciała iść do sklepu, a on nie zamierzał się stąd ruszyć, a jest zbyt słodki, aby mu odmówić, no spójrz.

  Zerknąłem na szatyna, którego tęczówki nie odrywały się od moich. Zagryzłem wargę, błękitne oczęta wyglądały na naprawdę mądre, jak na swój wiek, a mógł mieć może z dwa lata.

  – Czemu ten pan nie ma swojego Alfy? – spytał Freddie i lekko się spiąłem.

  – Bo ten pan go nie potrzebuje. Poza tym, to Niall, skarbie.

  – Mamusia mówi, że Omegi potrzebują swojej Alfy – brnął w to dalej i miałem ochotę uciec. Wilcze dzieci miały o wiele lepsze zmysły i właśnie zorientowałem się, że nawet medalion nie był w stanie zamaskować dla niego mojego zapachu. Na szczęście Harry będzie kierował się swoim zmysłem i nie uwierzy Freddiemu.

  – Bo potrzebują, mamusia ma rację, ale Niall jest człowiekiem, może mieć Alfę, ale nie musi.

  – Okey.

  Wyciągnął ręce do Harry'ego pokazując tym, że znudziło mu się huśtanie i chciał iść gdzieś indziej. Odetchnąłem, gdy mały skupił się na czymś innym niż mój zapach. Nie powinienem się obawiać dziecka, ale Alfy by uwierzyły.

  Zdawałem sobie sprawę, że to co miałem robić przez najbliższy rok było jeszcze bardziej niebezpieczne niż na początku myślałem.  

▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️

Zająłbyś się Zayn'em, Liam, a nie na młodszych lecisz

Znaczy

Bierz go kocie XD

(Edit: wtf o co mi chodziło XD)

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz