Przetarłem twarz dłońmi. Wszystko co działo się podczas pierwszego dnia mojej gorączki było mocno popieprzone. Tomlinson był silny, nie okłamując się, bardzo silny, ale nie wpadłbym na pomysł, że może być Śnieżycą tak jak ja. To kompletnie zmieniało postać rzeczy, moje poprzednie plany musiały zostać zastąpione takimi, które podpasowałyby się pod sytuację. Louis na pewno nie spuści ze mnie wzroku i będzie obserwować czy przypadkiem mu nie zagrażam. Do tego wszystkiego dochodziła sprawa moich rodziców, o których, obawiałem się, nie wiedziałem kompletnie nic.
Te wszystkie rzeczy zaczynały mnie przytłaczać, miałem wrażenie, że ciężaru jedynie przybywa.
W moim życiu zaczynały bywać momenty, gdzie chciałem po prostu zakopać się w swojej pościeli i płakać. Płakać, czego jeszcze nigdy nie robiłem, ale odczuwałem silną potrzebę uwolnienia łez spod powiek.
W mojej głowie jednak coś mówiło mi, że byłaby to oznaka słabości, której za nic nie chciałem okazać. Byłem silny, nie mogłem ukazać swoich wad, nie wiedząc czy w pobliżu nie czai się wróg.
Wziąłem drżący oddech i zanim się zorientowałem, moje policzki zaczęły robić się mokre. Słona ciecz wypływała z moich oczu, mocząc pierzynę, którą byłem przykryty.
W pomieszczeniu rozległo się ciche łkanie i zdałem sobie sprawę, że to zbyt dużo. Zbyt dużo dla mnie, jak i mojego wilka.
Schowałem twarz w dłonie i wsłuchiwałem się w przyspieszone bicie mojego serca.
— Niall?
Nie ruszyłem się, nawet nie chciałem. Nie obchodziło mnie już, że Liam widzi mnie w takim stanie, w mojej chwili słabości.
Słyszałem jak szatyn zbliża się niepewnie i siada obok mnie na łóżku. Jego duża dłoń ułożyła się na moich plecach i zaczęła uspokajająco jeździć w górę i w dół. Mój oddech zaczął powoli wracać do normalności, jednak serce nie chciało przestać bić tak szybko, wręcz przeciwnie, nabierało prędkości.
— Niall, co się stało? — spytał zatroskanym głosem i szala się przelała.
Rzuciłem się na jego szyję, wtulając w niego mocno. Oplatałem go ciasno ramionami, pokazując, iż nie mam zamiaru puścić.
Łzy na nowo spływały po moich policzkach, gdy łkałem cicho, mocząc przy okazji jego koszulkę.
Ale on mnie nie odtrącił. Objął mnie i przyciągnął na swoje kolana, następnie oddając uścisk równie mocno. Moja Omega skakała wręcz z radości, gdy pomiędzy mną, a Alfą nie było żadnego napięcia, zrobiłem to sam, bo tego potrzebowałem. Potrzebowałem poczuć obok drugą osobę, która nie będzie zadawać zbędnych pytań, tylko po prostuje będzie i pozwoli mi się wypłakać.
— Hej, spokojnie, nic się nie dzieje, jestem tutaj — szepnął mi na ucho i spiąłem się, wyczuwając zapach innego Alfy. Ze strachu przed Zayn'em chciałem jak najszybciej odsunąć się od jego partnera, jednak ten nie pozwolił mi na to.
Pociągnąłem nosem stwierdzając, że walka w tym momencie nie miałaby najmniejszego sensu.
— W końcu się obudził. — Usłyszałem prychnięcie i moja Omega zaskomlała. Liam poruszył się nerwowo, zerkając na mnie. — Wie cokolwiek? Pamięta gdzie był?
— Zostaw go Zayn, nie widzisz, że jest wstrząśnięty? — skarcił go szatyn.
— Widzę, że klei się do mojego mate. To wystarczy, bym uważał, że to wyzwanie rzucone z jego strony — warknął.
— Wiesz co? Nie rozumiem cię.
Odsunąłem się od niego delikatnie i przetarłem dłońmi mokre policzki. Liam położył mnie delikatnie na łóżku, aby chwilę potem wstać i górować nad brunetem.
— Sam proponujesz mi układ, na który owszem, zgodziłem się, bo potrzebujemy... Chcemy tego samego. Myślisz, że w taki sposób to osiągniesz? — Pchnął go delikatnie na ścianę, następnie przygniatając go do niej. Malik otworzył szerzej oczy, pod wpływem jego gestu. — On jest przerażony, boi się ciebie, nie widzisz tego?
— Tu nie chodzi o to, co on czuje, to miało być dla nas, dla nas obu — mruknął. I to było chyba najgorsze, co kiedykolwiek usłyszałem z ust kogokolwiek. Poczułem, jakby ktoś kopnął mnie conajmniej kilkadziesiąt razy w brzuch, a potem odrzucił na kilka metrów. Zmieszał mnie z błotem, porównując do nikogo, wręcz do przedmiotu, który nie posiada uczuć. Chciałem warknął, chciałem zrobić coś, poczuć jego ból.
Ale mój wilk mi na to nie pozwolił.
Ze ściany, kilka centymetrów od głowy Zayn'a spadła farba i ukruszyła się cegła, gdy tylko Liam uderzył w nią z całej siły.
Mulat skulił się, a ja podskoczyłem.
Przestraszyłem się, przez co moje serce biło niewyobrażalnie szybko.
— Nie powiedziałeś tego — warknął głosem Alfy Liam. To nie był ten delikatny, mimo wszystko mocny głos, którego używa się, aby postraszyć. To było przerażające, miałem wrażenie, że pokój w którym się znajdowałem odbijał porządne echo jego przerażającego tonu.
— Liam... J-ja — zająkał się, jednak Liam nie dał mu dokończyć.
— Wyjdziesz stąd i pomyślisz jak mała granica dzieli naturalną zazdrość od jebanej obsesji. Mam tego kurwa dosyć, że obrażasz wszystko co się rusza, co znajdzie się obok mnie, wyjdź stąd. — Wskazał palcem na drzwi i przełknąłem ślinę.
_________________________________________
Krótszy, cause...
Cause tak, jakoś mi się spodobało uciąć w tym miejscu
CZYTASZ
Honey, soon | Ziallam
FanfictionKOREKTA ROZDZIAŁÓW 28 - 68 •Ziallam | abo• Jedna z najgorętszych par licealnych niedługo całkowicie zagłębi się w świat dorosłych. Pełen kłamstw, różnorodności, braku tolerancji, brutalności. Dwie przyszłe alfy, dwa różne stada. ...