Rozdział 26

4.7K 261 51
                                    

  Następnego dnia wszystko działo się zbyt szybko. Lilia obudziła nas o piątej i ledwo udało jej się wyciągnąć nas z łóżka. O ile kiedyś codziennie wstawałem o tej godzinie, to teraz nie kontaktowałem i miałem ochotę obrzucić moją ciotkę stosem poduszek albo kazać jej wyjść swoim głosem. Nie byłem Alfą, ale wiedziałem, że jest on mocniejszy i po ostatniej reakcji ciotki byłem pewien, że i tym razem zareagowałaby na niego tak samo.

  Chwyciliśmy z Harry'm walizki i wciąż w połowie śpiąc spakowaliśmy się do auta. Nie zamieniliśmy po drodze choćby słowa, bo byliśmy najzwyczajniej w świecie zbyt na to zmęczeni.

  Pamiętałem, że Lilia coś do nas mówiła, ale nie słuchałem.

  Gdy podjechaliśmy pod szkołę, czekał już tam na nas autokar, który miał zawieźć nas na miejsce. Przepakowaliśmy nasze rzeczy i po pożegnaniu z ciotką zajęliśmy miejsca z tyłu jako pierwsi i zasnąłem na ramieniu Harry'ego. Przyszło mi to z łatwością, co nie zdarzało się zbyt często.

•••

  – Jak długo można spać? – Usłyszałem sapnięcie i mimowolnie zmarszczyłem nos, następnie przecierając dłońmi zaspane oczy. Podniosłem głowę z kolan Harry'ego i zacząłem powoli unosić powieki.

  Ziewnąłem przeciągle wyciągając się.

  – Księżniczka raczyła wstać?

  Otworzyłem szerzej oczy, orientując się do kogo należał głos obok mnie. Odsunąłem się jak najbliżej do szyby i zaplątałem się w firankę, nawet nie wiedziałem jak.

  Zayn zaśmiał się złośliwie i patrzył rozbawionym wzrokiem na moje próby wydostania się z materiału.

  – To nie jest śmieszne – warknąłem i zapiąłem firankę, aby nie wyrządziła więcej szkód. – Poza tym, co ty tu robisz? Gdzie jest Harry?

  – Za dużo pytań, księżniczko, ale czy to coś złego, że tu siedzę? – spytał, unosząc wyzywająco brew.

  Oczywiście, że to coś złego, zwłaszcza, że leżałem na twoich kolanach od niewiadomego dla mnie czasu!

  – Twoje zamiary względem mnie są wystarczającym powodem, dla którego nie powinieneś zbliżać się do mnie na co najmniej kilkanaście metrów.

  Brunet uśmiechnął się z politowaniem i przekręcił się bardziej w moją stronę. Miał na sobie czarną bluzę i tego samego koloru rurki. Wyróżniał się w swoim związku tym, że zawsze nosił jeansy, podczas gdy Liam preferował dresy.

  – Daj spokój. – Machnął dłonią. – W takim razie co mówiłeś Liamowi, gdy się do ciebie zbliżał?

  – Że nie ma podchodzić – sarknąłem.

  – Wow, to takie przekonujące, że sam bym cię posłuchaj – powiedział sakrastycznie. Nie rozumiałem ich, niech się ode mnie odwalą raz na dobre! Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego.

  – Po prostu mnie zostawcie albo znajdźcie sobie inną o- osobę, do której będziecie mieć takie zamiary co do mnie. – Moje serce gwałtownie przyspieszyło i wiedziałem, że nie umknęło to uwadze Alfy. Cholera, cholera! Prawie powiedziałem mu, że byłem Omegą, przecież on by zwariował, gdyby się dowiedział!

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz