56

4.8K 267 116
                                    

— Daleko jeszcze?

— Błagam, daj mi się skupić na prowadzeniu — westchnął poirytowany Louis i zacisnął mocniej pięści na kierownicy swojego sportowego samochodu. — Jedziemy dopiero od trzech godzin.

— Aż trzech — jęknąłem, kładąc się na tylnych siedzeniach po całej długości. Nigdy nie potrafiłem usiedzieć w miejscu jak normalny człowiek, tylko zawsze musiałem znaleźć zbyt skomplikowaną do powtórzenia pozę. Jedną z moich nóg znajdowała się na środkowym zagłówku, a moja głowa zwysywała z siedzenia, podczas gdy szatyn przyspieszał.

— Słuchaj, Horan, to wcale nie jest blisko, ale nie jedzie się tam w nieskończoność. Za pół godziny powinniśmy być na miejscu.

— A kim jest tak właściwie ten król? — spytałem gładząc się po brzuchu. Miałem wrażenie, że wtedy moje wilczki były bezpieczne i miałem dla nich poczucie bezpieczeństwa, iż nikt ich mi nie zabierze ani nie skrzywdzi.

— A kim może być król?

Wywróciłem oczami i skraciłem się za to w myślach. Zawsze to robiłem, gdy zdarzyło mi się wykonać ten czyn.

— Jak może wiesz lub nie, wampiry żyją naprawdę długo — zaczął opowiadać i momentalnie cała moja uwaga skupiła się na jego głosie. — Królewska krew pozwala na przeżycie nawet do tysięcy lat. Arcadius jest jednym ze starszych przedstawicieli swojego gatunku, jednak na świcie stąpają starsi, o wiele starsi.

— To dziwne — mruknąłem jakby do siebie pod nosem. — Życie nie robi się w pewnym momencie nudne?

— Och, i to cholernie, ale przy dobrym towarzystwie. — Zerknął na mnie i puścił mi oczko, chyba nie potrzebowałem więcej wiedzieć. Rumieniec oblał moje poliki i schowałem twarz w dłoniach, aby jakkolwiek je zakryć. — Wampiry moją ze wszystkim eksperymentować i poznawać wiele rzeczy, jeśli wiesz co mam na myśli.

— Eww, głupio by było, gdyby wilk był bratnią duszą wampira. Kiedy ten pierwszy by umierał, ten drugi nie miałby za sobą nawet połowy życia.

— Są sposoby, by przedłużyć życie. Wampiry mają wiele sposobów na tego typu przypadki.

Louis uśmiechnął się delikatnie, podczas gdy jego wzrok był wręcz przypięty do drogi, gdy prowadził ze skupieniem. Przez myśl przeszło mi, że kompletnie odpłynął i zaczął coś kombinować bądź rozmyślać o jakimś szatańskim planie.

Zresztą. Po kilkudziesięciu minutach w końcu Louis zatrzymał samochód i wysiadłem z niego jako pierwszy, delektując się wspaniałym zapachem rozkwitających roślin i wiosennego powietrza, które powoli zmieniało się w letnie. Połowa maja była jednym z najlepszych dla mnie miesięcy, zważywszy, że temperatura była dla wilków wtedy idealna i nawet jeśli przez ostatnie czasy moją tolerancja względem pogody zmalała, to cieszyłem się delikatnym wiaterkiem, który gładko owiewał moją odsłoniętą skórę.

— Już?

Ocknąłem się i zdezorientowany spojrzałem na wywracającego oczami Louisa.

— Jest tu pięknie, ale mamy ważniejsze rzeczy do załatwienia.

Kiwnąłem głową i grzecznie ruszyłem zaraz za szatynem. Zaczął prowadzić mnie w kierunku ogromnego pałacu. Moje wargi mimowolnie rozchyliły się, gdy spoglądałem na budynek z lekkim zawstydzeniem. Był piękny, ba, najpiękniejszy jaki widziałem, a zdarzyło mi się jedynie na obrazkach. Nawet dom Liama nie wyglądał tak bogato i dostanie jak ten przed nami.

Niepewnie stawiałem kroki na kostce, która prowadziła wprost do wielkiego wejścia, zrobionego z białych drzwi. Zagryzłem wargę i powstrzymałem się od złapania Louisa za ramię, przez strach, który ogarnął moje ciało.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz