Przycisnąłem głowę mocniej do poduszki, czując gorąco, które rozprzestrzeniało się z mojego podbrzusza. Zagryzłem mocniej wargę i poruszyłem się na łóżku, bardziej przyciskając dolne partię ciała do materaca, aby utworzyć tarcie, które chociaż trochę pomagało uśmierzyć nadchodzącą katorgę.
Zegarek wskazywał godzinę siódmą, co było wręcz niemożliwe, jeśli chodziło o moje gorączki, zwłaszcza, że rzekome łapały mnie zawsze około pierwszej w nocy.
Przekręcałem się z boku na bok, starając się odgonić od siebie wszystkie myśli gnające właśnie w kierunku gorączki. Mój wilk obudził się właśnie dzisiaj. Już zaczynałem czuć, jak wyszukuje potencjalnego Alfy do zaspokajania swoich potrzeb, ale miałem zamiar wybić mu to z głowy.
Tym razem miałem swoje Alfy, nie potrzebowałem szukania randomowego wilka z ulicy, miałem ich pokój obok.
Wczorajszego dnia kłóciłem się z nimi niemal kilka godzin, w końcu jednak wynegocjowałem swój własny pokój. Nie miałem pojęcia czemu, ale nie chciałem jeszcze spać z nimi w jednym łóżku.
To ten dzień miał wszystko zmienić.
Jęknąłem w poduszkę i otarłem się mocniej, czując jak mój penis zaczyna pulsować. To uczucie było okropne, potrzebowałem pomocy.
Trochę chwiejnie wstałem z łóżka i przytrzymałem się komody, aby nie stracić równowagi. Moje nogi mnie zawodziły, do tego te ciągłe napady gorąca. Wziąłem głęboki wdech, następnie robiąc kolejny krok do przodu, jednak znów stanąłem w miejscu.
A może... Czy to jest odpowied...
Do moich nozdrzy doszedł cudowny zapach, był tak otępiający, że momentalnie zapomniałem o czym wcześniej myślałem.
Cholera, to był zapach rui!
Zaciągnąłem się nim i nie powstrzymałem przed skierowaniem do sypialni swoich Alf. Wodzony instynktem otworzyłem powoli drzwi i zobaczyłem ciężko oddychającego Liama, którego tęczówki momentalnie zatrzymały się na mnie. Ich kolor nabrał intensywności, a źrenice zwiększyły się, gdy lubieżnie skanowały całe moje ciało.
Kątem oka widziałem, że Zayn wierci się już przez sen i stara się ocierać o materac, kurczowo trzymając pięściami poduszkę.
- Zdejmij medialion, Niall - polecił bardzo niskim głosem Liam i nie byłem w stanie nie usłuchać, ten ton... Zagryzłem mocno wargę i zdjąłem medalik, przez co mój zapach uwolnił się i otoczył cały pokój. Był bardziej intensywny niż mogłem się spodziewać. Momentalnie Zayn wystrzelił do góry i otworzył szeroko oczy zaciągając się. Warknął nisko i spojrzał w moim kierunku.
Resztkami sił odłożyłem błyskotkę na komodę i nim mogłem zareagować, zostałem przyciśnięty do ściany. Jęknąłem gdy moje plecy spotkały się z zimną powierzchnią, jednak zostałem zagłuszony przez Zayn'a i jego dość agresywne złączenie naszych warg.
Mruknąłem niewyraźnie łapiąc go za karkiem i przyciągając jeszcze bliżej.
- Nie tu Zayn - warknął Liam. - Dobrze wiesz, jak to może się skończyć.
Brunet niezadowolony oderwał się ode mnie ustami i złapał moje uda, następnie podciągając mnie, na co pisnąłem. Otoczyłem go nogami w pasie i bojąc się, że upadnę złapałem go mocniej ramionami.
Czułem jak bardzo powstrzymuje się, kiedy wraz z Liamem starali się dość do tego całego pokoju. Dłonie mulata znalazły się na moich pośladkach i zaczęły je mocno ściekach. Jęknąłem w jego szyję i usłyszałem prośby mojego wilka. Chciał mnie opanować i zainicjować więcej, chciał zrobić naprawdę dużo, ale nie mogłem mu pozwolić. Szczęście, że po prostu tego nie zrobił, a prosił o pozwolenie. Nie obraził się, a jedynie zaskomlał i usłuchałem jego wskazówek.
CZYTASZ
Honey, soon | Ziallam
FanfictionKOREKTA ROZDZIAŁÓW 28 - 68 •Ziallam | abo• Jedna z najgorętszych par licealnych niedługo całkowicie zagłębi się w świat dorosłych. Pełen kłamstw, różnorodności, braku tolerancji, brutalności. Dwie przyszłe alfy, dwa różne stada. ...