68

4.8K 267 222
                                    

ZAYN

Chaos.

Jedyne co znajdowało się w mojej głowie, gdy tylko pierwsze piski przerażonych ludzi dotarły do naszych uszu. Nie miałem pojęcia na czym skupić swoją uwagę, jednak starałem się zachować zimną krew i bezpiecznie odprowadzić zagubione dzieci do ich rodziców. Liam zniknął mi z oczu, ale nie martwiłem się o niego, gdy przy swoim boku miał Louisa. Oboje byli silnymi Alfami, więc jakiekolwiek zagrożenie to nie było, wiedziałem, że nie musiałem się bać.

Zresztą, starałem się być spokojny, mój wilk gdzieś w środku nakazywał mi odnaleźć bratnią duszę i być przy niej mimo wszystko, jednak stado było ważniejsze. Ważniejsze było ich bezpieczeństwo.

— Wszyscy? — Uniosłem wzrok na starszego mężczyznę, zaraz po tym jak mała dziewczynka wpadła w ramiona rodziców i zamknęli się szczelnie w domu.

Skupiłem się wystarczająco i nie wyczułem nikogo na ulicach, oprócz kilku Bet i Alf, które pilnowały dróg i wyszukiwały potencjalnego zagrożenia.

A pomyśleć, że był nim jeden wilk.

— Tak, a ty co tu jeszcze robisz? — rzuciłem niemiło i zacząłem kierować się za zapachem Liama. Teraz, gdy wszyscy byli bezpieczni, musiałem do niego wrócić. — Chyba jesteś osobą, która najbardziej powinna zadbać o swoje bezpieczeństwo.

— Ach, daj spokój. — Mężczyzna machnął dłonią i wyrównał ze mną kroku, co niezbyt mi się spodobało, wiedziałem jednak, że nie mam nic do gadania. — Zabijanie śnieżyc do moje hobby po podwieczorku. Nie musisz się o mnie martwić.

Zawrzało we mnie i o ile on nie wiedział, że moja Omega była właśnie jedną z nich, miałem ochotę wydrapać mu oczy, a nawet zrobić coś gorszego, gdy słyszałem te słowa wychodzące z jego ust.

— Nie martwię się o ciebie — prychnąłem. — Chyba zamiast stypy, wszyscy by świętowali.

— Jak zawsze kochany, Zayn'ie.

— Cóż, taka prawda.

Czułem dziwne uczucie, które powiększało się z każdą chwilą, gdy zbliżaliśmy się do Liama. Jego zapach stawał się coraz bardziej intensywny, zacząłem odczuwać strach, który wcale nie chciał znikać. To nie było coś, co czuło się normalnie. To była moja Alfa, która wręcz cicho skomlała, czego nigdy nie miała w zwyczaju robić.

— Zresztą, to tylko jedna sztuka, do tego kobieta. Zapewne ta, której szczenię zabiliśmy.

Nie wiem, co mną zawładnęło, ale przyszpiliłem go do ściany jednego z budynków, obok których przechodziliśmy. Spojrzałem z nienawiścią w jego ciemne, przestraszone tęczówki, które szybko zakryły niechciane emocje.

— Co ty najlepszego robisz? To najgorsze co możesz robić. Odwracać się plecami do głównej drogi. Dobrze wiesz, jak cię uczyłem, to nie jest dobra postawa dla przywódcy — spróbował wmówić mi jedną ze swoich nauk z mojego dzieciństwa. Nigdy nie odwracaj się plecami do pola walki. Ale teraz? Jego zdania straciły sens i zlewały się w niewyraźną całość. — Zayn, dobrze wiem, że ona nas nie zabije i...

— Nie skrzywdzisz żadnego wilka więcej — warknąłem, przerywając mu. Otworzył szerzej oczy, jakby nie rozumiejąc, czemu to zrobiłem. — Już nie jesteś Alfą, nie masz prawa robić nic takiego bez mojej wiedzy.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz