36

4.8K 250 34
                                    

Podjąłem decyzję zbyt szybko. Może wydawała się bezmyślna, jednak najzwyczajniej w świecie byłem przerażony. O ile wcześniej nie chciałem puszczać Liama i pragnąłem wtulać się w jego rozgrzane ciało, teraz nie miałem pojęcia, czego naprawdę chciałem.

Przede wszystkim mój wilk był otumaniony.

Spojrzałem w stronę okna, które było lekko uchylone. Liam wciąż wpatrywał się z dziwną, nienaturalną nienawiścią w Zayn'a i stwierdziłem, że to idealny moment.

Poderwałem się bezgłośnie z łóżka i uchyliłem okno, następnie zeskakując na ziemię. Nie było to zbyt miłe lądowanie, jednak czego mogłem się spodziewać, wyskakując z okna na drugim piętrze?

Zanim się zorientowałem, mój wilk przejął nade mną kontrolę i przemieniłem się, szybko wbiegając w las. Strzępki ubrań rozrzuciły się dookoła, jednak zaraz potem zostały przykryte warstwą puchu. Śnieg sypał, utrudniając mi rozpoznanie drogi, nie pragnąłem niczego innego, niżeli wrócenie do domu i przytulenie się do Lilii. Chciałem usiąść z nią z pudełkiem lodów truskawkowych i włączonym serialem.

Z moich oczu wydobywały się pojedyńcze krople łez, których nie byłem w stanie wyjaśnić, spływały po mojej sierści, omijając medalion, podskakujący na moim futrze.

Gdyby nie ono, zamarzłbym, ale przyczyniła się do tego również ogromną adrenalina. Gdy w końcu udało mi się dostać do domu, zaczynało robić się ciemno. Zerknąłem na podjazd, jednak nie było samochodu, tak samo nie wyczuwałem go ze środka. Nie było jej w domu.

Rozejrzałem się dookoła, następnie truchtem zbliżając się do tylnych drzwi, znajdujących się od strony podwórka. Zawsze były otwarte.

Otrzepałem futro, chwilę później wchodząc do ciemnego pomieszczenia. Przemieniłem się i zatrząsłem z zimna. Byłem całkowicie nagi, więc nie dziwiło mnie to.

Poczułem się sam.

Kompletnie samotny.

Chyba potrzebowałem Alfy.

•••

Zająłem miejsce w wolnej ławce i odrzuciłem plecak na blat z westchnięciem. Nie chciałem tu być, wolałem wrócić do przerwy świątecznej i razem z Lilią zajmować się gotowaniem potraw. Naprawdę mi się to spodobało, a wcześniej nie spędzałem tak czasu z rodziną, ani nie robiłem żadnych rzeczy związanych ze świętami.

Miejsce obok mnie zostało zajęte przez Harry'ego, który uśmiechnął się w moją stronę. Mimowolnie przytuliłem go, przez co o mało nie spadł z krzesła. Cholera, nie widziałem go całą przerwę!

— Horan! — pisnął brunet i niestety spadł wraz ze mną na ziemię.

Zaśmiałem się. Cała negatywna energia, jaką miałem w sobie wyparowała, kiedy zobaczyłem mojego najlepszego przyjaciela, a cieszyłem się, mogąc go tak nazywać.

— Widzę, że chłopcy tęsknili, jednak proszę o zajęcie miejsc.

Podniosłem się szybko z Harry'ego, gdy tylko usłyszałem głos jego mate. Zmrużyłem na niego oczy, jednak uśmiechnął się, jakby tego nie zauważając.

— Mamy zastępstwo? — zdziwił się brunet.

— Pani Morgan...

— Zaciążyła! — krzyknął ktoś z tyłu klasy, prze co wśród uczniów przeszedł nie mały szum

— Cóż, ładniej powiedziane, jeśli zaszła w ciążę, jednak masz rację, Scott — zauważył Louis, a wspomniany chłopak zarumienił się, najwyraźniej nie mając pojęcia, że nauczyciel dowie się, że to akurat on. — I w sumie to będzie dla nas idealna lekcja, do tego mamy dzisiaj gościa.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz