Rozdział 14

4.7K 244 62
                                    

  Tak jak powiedział Javad, zaraz po lekcjach poszliśmy w nieznanym mi jeszcze kierunku. Nie wyczuwałem w nim złych zamiarów, nie okłamywał mnie, był całkowicie szczery, gdy ze mną rozmawiał, więc nie miałem żadnego pretekstu, aby mu nie ufać. Wciąż jednak byłem niepewny.

  – Miałeś kiedyś dziewczynę?

  Zakrztusiłem się mrożoną herbatą, którą aktualnie piłem. Nie było to przez nagle zadane pytanie, ale jego kontekst.

  – S-słucham? – zająkałem się i odsunąłem od siebie napój, aby przypadkiem się nie oblać. Zakasłałem i Javad poklepał moje plecy.

  – To co słyszałeś, na pewno kiedyś kogoś miałeś – powiedział uśmiechając się. Puścił mi oczko, na co opuściłem lekko głowę. – Hej, nie chciałem cię zawstydzić, kochanie.

  Jego brązowe tęczówki ociekały niepewnością, która mnie zadziwiła. Kiedy się poznaliśmy, wydawało mi się, iż był w jakiś sposób nachalny.

  – Nie mów do mnie kochanie – burknąłem, jednak zaraz potem się uśmiechnąłem. Nie musiałem być ciągle bucem, jak to mówi Harry. – Nie byłem w związku, to coś złego?

  – Wow, wow, wow, nigdy? – dziwił się.

  – Nigdy.

  – A masz na myśli... – zaczął, ale wyczułem o co chce zapytać.

  –Jestem bi – potwierdziłem.

  Brunet posłał mi zadziorny uśmiech i ukazały się jego lśniące kły, wzdrygnąłem się pod siłą jego wzroku. Ja po prostu czułem, jak wypala we mnie dziury.

  – No co?

  – Nic, to dobra wiadomość.

  Resztę drogi rozmawialiśmy głównie o watasze. Javad opowiadał mi, jak jest w jego stadzie, mówił w jaki sposób rządził Zayn. Dowiedziałem się, że jego ojciec popiera ich związek z Liamem, co lekko mnie zaskoczyło, nie miałam zamiaru się jednak w to mieszać. To nie była moja sprawa, później będą się martwić, gdy powstaną konflikty, które będzie trzeba nie raz krwawo tłumić.

  Zatrzymaliśmy się przy wielkim, trzypiętrowym budynku. Ściany były beżowe, wykończenia i taras z ciemnego drewna, co podkreślał las znajdujący się za posiadłością. To musiał być główny dom.

  W pobliżu nie wyczuwałem żadnego człowieka, same wilki, wchodzące i wychodzące z budynku, reszta zatrzymywała się bądź po prostu przechodziła obok.

  – Chodź za mną.

Brunet złapał moją dłoń i jego zdanie momentalnie straciło sens.

  Weszliśmy do środka, gdzie wszystko urządzone było stosunkowo starodawnie, ale na to mogły mieć wpływ tradycje przekazywane w stadzie.

  Chłopak wręcz wbiegał po schodach na coraz wyższe piętra, więc nie miałem czasu na rozejrzenie się dookoła, jedyne miejsce, które zapamiętałem to obszerna kuchnia, znajdująca się na lewo od wejścia.

  Chwilę później znaleźliśmy się w nowoczesnym pokoju. Białe meble, ciemne ściany z mnóstwem plakatów. Był to pokój typowego nastolatka. Najbardziej moją uwagę przykuł tu wielki rysunek wilka na suficie, to było... Niezwykłe.

  – Podoba się? Sam go urządziłem – powiedział przejeżdżając palcami po jednej z szafek.

  Oblizałem spierzchnięte wargi i usiadłem na łóżku, które było o wiele wygodniejsze niż to moje, jednak nie chciałem narzekać.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz