Freddie tak strasznie mi kogoś przypominał, jednak nie miałem pojęcia kogo, a wydawał się naprawdę znajomy. Jego charakter również był znajomy. Kiedy tylko coś mu się nie podobało tupał nóżką o ziemię i czekał. Oczywiście zaraz szedłem mu tłumaczyć, że teraz to kolej Diany na bujanie na huśtawce i jego przyjdzie za chwilę. Kiwał główką i łapał mnie za dłoń, następnie ciągnąc w inne miejsce.
– Ale on żywiołowy – zaśmiał się Javad. Wcale nie miał lepiej, zwłaszcza, że brunetka postanowiła właśnie zabawić się w ganianego. – Diana! – zawołał za nią, gdy wbiegła w krzaki.
Freddie podbiegł do huśtawki, widząc, że jest wolna i o mało co się nie wywrócił przez leżącą na jego drodze łopatkę. Pokręciłem głową na boki rozbawiony i schyliłem się, aby podnieść zabawkę, jednak dosłownie gdy sięgałem po przedmiot przebiegł przede mną mały wilczek. Otworzyłem szerzej oczy orientując się, że brunetka się przemieniła.
– Diana do cholery! Mówiłem ci coś o przemianie w miejscach publicznych!
Wilk zatrzymał się przy mnie merdając ogonem. Otarł się o moje nogi i usiadł kopletnie niezrażony zdenerwowanym bratem. Szatyn bujający się pisnął i zacisnął rączki na łańcuchach.
– Przepraszam cię, Niall, ona bardzo lubi się nie słuchać.
– Zauważyłem – zaśmiałem się. Podrapałem ją za uszkiem na co wystawiła język i zaczęła tupać łapą.
– Idź się ubrać, dobrze wiesz, że jesteś za młoda na przemianę.
Dziewczynka pokazała kły, ale posłuchała się i pobiegła w stronę krzaków, z których wybiegła jako wilk.
– To była Diana? – Odwróciliśmy się do Freddiego, który wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknęła. – Ja też tak mogę? – spytał z nadzieją.
– Jak dorośniesz – powiedziałem i wyjąłem go z huśtawki. – Zobacz, twoja mama idzie, ona na pewno wszystko ci opowie.
Chłopiec pobiegł do Briany, której włosy nie były już blond, a ciemne, jak te Javada. Wyglądała o wiele lepiej, do tego na jej ustach gościł ogromny uśmiech, mógłbym powiedzieć, że wyglądała jak zwykła nastolatka, a nie jak młoda matka.
– Bardzo wam dziękuję, chłopaki, nie wiem, co zrobiłabym, gdyby nie wy.
Szatyn wtulił się w jej nogi i zadarł główkę.
– Będę mógł się jeszcze pobawić z Dianą..?
– Oczywiście, jeśli to tylko nie problem. – Spojrzała na Javada, który pokiwał głową.
Nie minęło dużo czasu, a zanim się obejrzałem, zaczęło robić się ciemno. Dziewczynka bawiła się w najlepsze i w ogóle nie wyglądała na znudzoną, byłem zadziwiony jej chęciami, ja po kilku minutach zapewne bym się znudził, ale każdy z nas muał inne upodobania, ja wolałem przebywać godzinami w lesie i wsłuchiwać się w świergot ptaków i szum drzew.
– My już będziemy się zbierać – oznajmił brunet, co spotkało się z jękami Diany. – Nie marudź i tak byliśmy tu dość długo.
– Nie rozumiem was – burknęła. – Siedzę w domu, jest źle, jestem na dworze, jeszcze gorzej...
– Nie pyskuj mi. – Przeniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się. – Mieliśmy na początku iść do jakiegoś klubu, ale widzisz co się stało, może innym razem? – spytał z nadzieją.
– A będziemy mogli zabrać Harry'ego?
– Pewnie. To do jutra.
Podszedł do mnie i mnie przytulił. Spiąłem się, ale słysząc jego śmiech odwzajemniłem pewnie uścisk. Widziałem jak po szkole wielu uczniów się tak żegnało i najwyraźniej Javad też tak robił. Mogłem pokazać, że się tego nie boję.
– Do jutra – potwierdziłem i Diana pomachała mi żywo. Jakim cudem miała tyle energii?
Wracałem w stronę swojego domu, który oddalony był o jakiś kilometr. Było ciemno, ale nawet jeśli to lubiłem, teraz czułem się dziwnie, do tego ciągłe uczucie śledzenia towarzyszyło mi cały czas, od kiedy tylko rozeszliśmy się z Malikiem.
Zostały mi dwa dni, nie licząc tego. Im było bliżej tym bardziej się bałem. Bałem się, co powiem Lilii, gdy nie będzie mnie w domu, ani w szkole. Odetchnąłem i usłyszałem trzask gałęzi, przez co podskoczyłem i wysuwając kły rozejrzałem się dookoła. Kompletnie tego nie przemyślałem, więc zaraz po tym przyłożyłem dłonie do ust i pomrugałem kilkakrotnie powiekami, aby widzieć lepiej w ciemności. Patrzyłem wszędzie nerwowo, ale nic nie zobaczyłem. Moje serce biło jak oszalałe, co mogli usłyszeć nieproszeni drapieżnicy. Wznowiłem szybki marsz i po kilku minutach byłem już w domu. Zamknąłem drzwi na zamek i zjechałem plecami po drewnie oddychając głęboko.
Byłem tak głupi! Tam mógł ktoś być i mógł coś widzieć. Cholera, jestem taki lekkomyślny..!
– Niall? – Podniosłem wzrok na ciotkę stojącą przede mną w piżamie i szlafroku. Uniosła wyżej brwi i zamrugała. – To ja robię coś źle? Jezu, gdzie są moje tabletki uspokajające, przysięgam, że kiedyś dostanę przez ciebie wylewu i zawału. Która jest godzina? – Już chciałem odpowiedzieć, jednak nie pozwolono mi dojść do głosu. – Nie wyrobię, idź spać dziecko, to, że jestem tą lepszą ciotką, nie znaczy, że mi się po nocy będziesz szlajać gdzie popadnie. Jak będziesz dorosły, to nie mam nic przeciwko, ale teraz mój drogi, do góry – powiedziała poważnym głosem i już wiedziałem, dlaczego została prawnikiem. Jej głos jak na kobietę był naprawdę przekonujący i stanowczy. Niestety przestałem w to wierzyć, gdy zaczęła się śmiać. – Jezu, przepraszam, wstawaj z tej podłogi. Możesz wychodzić do przyjaciół, ale chociaż mnie uprzedzaj, że wrócisz później.
Zaczęła wchodzić po schodach na górę, ale zatrzymała się w połowie.
– A jeśli miałbyś wracać do mojego domu kiedykolwiek pijany, to po prostu wróć, kiedy wytrzeźwiejesz.
Zaśmiałem się, wstałem z podłogi i ruszyłem do łazienki. Gdy się już umyłem i wyszczotkowałem zęby, roztrzepałem swoje wilgotne włosy, przez co odstawały na wszystkie strony. W samych bokserkach wszedłem do pokoju i sięgnąłem po komórkę, którą zostawiłem w domu, bo po prostu o niej zapomniałem. Zmarszczyłem brwi widząc wiadomość od Harry'ego.
Od Harold: Nie wiem, czy uda mi się wrócić do końca tygodnia do szkoły, więc mówię ci teraz. Gorączka to popierdolone gówno, nie życzę tego żadnej samotnej Omedze :c
Od Harold: A tak poza tym, poznałeś kogoś? :D
Jęknąłem opadając twarzą na poduszkę. Przecież gorączka nie może być aż tak straszna. Laura mówiła, że to tylko kilka dni, wystarczy to przetrwać... Ale ona jest Betą i tak naprawdę nic o tym nie wie. Jedyna osoba, z którą mógłbym teraz porozmawiać, to... Harry. On jako jedyny kogo znałem był Omegą i przeżywa gorączkę. Przełknąłem ciężko ślinę, dochodząc do wniosku, że to jedyne źródło wiedzy, z jakiego mógłbym się doradzić, a nie chciałem mieć żadnych nie miłych niespodzianek.
Do Harold: Pewnie! Wszyscy są... super.
Taaaa.
▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️
Lol, działacie na moją wenę jak chleb na kaczki ( jakie porównanie XD )
(Przepraszam za błędy, jeśli takowe są, a pewnie są, kiedyś zabiorę się, za poprawianie)
Jego gorączka będzie... hmmm, mam plan, lol
Nadużywam tego słowa, lol
CZYTASZ
Honey, soon | Ziallam
Hayran KurguKOREKTA ROZDZIAŁÓW 28 - 68 •Ziallam | abo• Jedna z najgorętszych par licealnych niedługo całkowicie zagłębi się w świat dorosłych. Pełen kłamstw, różnorodności, braku tolerancji, brutalności. Dwie przyszłe alfy, dwa różne stada. ...