44

5.5K 261 78
                                    

Zabrałem od ciotki talerze i zacząłem je zmywać. Roznosiła mnie dzisiaj dziwna energia, której nie potrafiłem uspokoić. Może to były fazy tego oznaczenia? Nie miałem pojęcia, ale uśmiech nie wchodził mi z ust.

— Coś taki podekscytowany? — zaśmiała się ciotka i podeszła do mnie.

— Wcale nie jestem — odpowiedziałem, odkładając naczynia do suszarki.

— Kochanie, mamy zmywarkę, do tego nie budzisz się normalnie o szóstej, biegasz po domu, jakbyś ciągle czegoś zapominał — zauważyła roześmiana i nie mogłem tego podważyć, roznosiła mnie radość.

— Wydaje ci się — mruknąłem pod nosem, ale uśmiech nie wchodził mi z ust, więc nie wyglądało to zbyt przekonująco.

— Jasne, jasne, idź już, bo się spóźnisz.

Podbiegłem do Lilii i cmoknąłem ją w policzek, następnie żegnając się i wychodząc z domu. Ruszyłem wzdłuż chodnika dość wolno, gdyż miałem jeszcze dużo czasu.

Albo było to po prostu przeczucie, bo po chwili ktoś złapał mnie od tyłu i przyłożył do oczu ogromne dłonie.

Zagryzłem wargę i zaczerwieniłem się czując wspaniały zapach moich Alf.

Dlaczego czułem to dopiero teraz?

— Cześć, kochanie — mruknął do mojego ucha Liam i złożył drobny pocałunek na moim barku, gdzie znajdowało się jego oznaczenie.

Mimowolnie odchyliłem głowę, mrucząc z aprobatą, na co usłyszałem dwa różne śmiechy. Odwróciłem się i ujrzałem Liama ubranego w czarną bluzę i zwykłe, ciemne dresy. Miał postawione do góry włosy, tak jak zawsze, jednak dopiero teraz zwróciłem uwagę, że wygląda naprawdę dobrze. Zayn stojący obok, ubrany w opięte rurki, które podkreślały jego chude nogi miał jedną z bluz Payne'a, gdyż czułem od nich jego przebijający się zapach.

Brunet z zagryzioną wargą spoglądał na mnie dość niepewnie jednak nie dziwiłem mu się. Sam bym tak reagował, gdybym dowiedział się, że moją Omegą jest ktoś, kogo gatunek nieomal nie zabił mnie.

Nie mogąc się powstrzymać niepewnie podszedłem do Liama i złożyłem pocałunek na jego ustach, przez co warknął nisko i już chciał mnie złapać, aby pogłębić pieszczotę, jednak oderwałem się od niego i niespodziewanie połączyłem moje i Zayn'a wargi. Zrobiłem to niezwykle niepewnie, bojąc się jego reakcji. Mógł mnie odtrącić albo co gorsza skarcić i przy okazji nawrzeszczeć.

Nic się jednak takiego nie stało. Chłopak odwzajemnił pocałunek i chwycił mnie za biodra, ściskając na nich swoje smukłe palce. Zawiesiłem ramiona za jego szyją i oddałem więcej uczuć, aby pokazać mu, że nie tylko nie chcę, aby się mnie bał, ale również, że w ten sposób wybaczam mi wszystko, za co mógłby się obwiniać.

Jeśli się obwiniał.

— Dobra, dosyć — rzucił Liam i z piekącymi policzkami odsunąłem się od Malika, który oblizał wargi z uśmiechem. — Nie mam zamiaru rzucić się na was obydwu.

Zaśmiałem się i ruszyłem przed nimi. Czułem palące spojrzenia na swoich plecach, jednak starałem się zachować spokój.

— Gdzie ci tak śpieszno? — Odwróciłem się do Alf i szedłem tyłem, aby móc ich widzieć.

— Do szkoły.

— Nie przyznajesz się do nas? — Malik uniósł brew, przez co zagryzłem wargę.

Cholera! Dlaczego dopiero teraz zauważyłem, jak gorący byli?!

— To nie to, człowiek bratnią duszą dwóch Alf? To chyba nie jest nawet dobre kłamstwo — zauważyłem. To było dziwne. Nie miałem pojęcia czy teraz mógłbym na dobre zdjąć medalion, kiedy miałem swoich mate, którzy byliby mnie w stanie obronić. Z drugiej strony Louis był naprawdę silny, a mimo to ukrywał się.

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz