Rozdział 4

5.3K 275 78
                                    

  Wbiegłem w las i zatrzymałem się dopiero, gdy znalazłem się przy małym jeziorze. Wszystko budziło się do życia, drzewa przepuszczały przebłyski światła, co nadawało pięknego klimatu. Zbliżyłem się do wody i zamoczyłem łapę. Nie była lodowata, ale słońce wciąż nie ogrzało jej wystarczająco. Zawróciłem i po dokładnym rozejrzeniu się dookoła poruszyłem mocniej łbem i medalion, który znajdował się na mojej szyi zsunął się.

  Wytrzepałem futro, pochyliłem się rozciągając i ruszyłem biegiem dookoła jeziora. Mój zapach był bardzo mocny i specyficzny, zostawiałem go wszędzie, gdzie byłem.

  Skupiałem się przede wszystkim na wysłuchiwaniu niepokojących dźwięków. Gdyby tylko zbliżył się do mnie ktokolwiek musiałbym naprawdę szybko się przemienić. Moje zadanie wcale nie było trudne, wiedziałem, że zrobię je lepiej od innych wilków z naszej watahy i mimo żalu do ciotki odczuwałem delikatną dumę, że mimo wszystko wybrano właśnie mnie. Nawet jeśli było to spowodowane moim gatunkiem, to mieliśmy jeszcze jedną wilczycę, która była jak ja. Jej umiejętności przekraczały poziom moich, gdyż była po prostu starsza, a z tym bardziej doświadczona. Julia była bardziej specyficzna niż myślałem. Już w wieku szesnastu lat urodziła dziecko, którego ojciec został zabity przez inną watahę. Był jednym z nas. Teraz nasz gatunek stał się zagrożony, nie mieliśmy pojęcia, kiedy ktoś postanowiłby znów na nas zapolować, więc mając dobre kontakty z wampirami wspomagaliśmy sobie nawzajem jak tylko mogliśmy. W zamian za ich ochronę lub informacje z naszego świata dostawaliśmu od nich swego rodzaju medaliony kryjące zapach. Miały one tak silne moce, że były w stanie zamaskować samego Alfę.

  Gdy stwierdziłem, że mój zapach jest dobrze rozniesiony jak najszybciej mogłem, wróciłem do domu, gdzie po przemianie przebrałem się z powrotem w ciuchy, zabrałem plecak, do którego ciotka spakowała mi kanapki i klucze, po czym wyszedłem, kierując się do szkoły.

  Mijałem grupki uczniów, którzy przyglądali mi się zaciekawieni. Wcześniej nic takiego mi się nie przydarzało, więc czułem się dość dziwnie z wiedzą, że wzrok kilkunastu osób jest skierowany właśnie na mnie. Poprawiłem odruchowo włosy i oblizałem spierzchnięte wargi.

  Przyśpieszyłem kroku i szybkim tempem szedłem, dopóki moim oczom nie ukazał się ogromny budynek, w którym miałem spędzić najbliższy rok szkolny. Rozchyliłem delikatnie wargi spoglądając na moją nową szkołę. Nie spodziewałem się, iż będzie tak nowoczesna. Biała elewacja, duże okna, niekiedy na całą ścianę. Plac, parking. Wszystko przepasane zielenią, nigdy nie wyobrażałem sobie tak szkoły, ale było to dość... Ekscytujące? Nie wiedziałem do końca co czuję, jednak było to nowe, nieznane dotąd odczucie.

  Bardziej niepewnie zacząłem iść w kierunku wejścia. Wzrok innych wręcz mnie palił, ale starałem się nie zwracać na to uwagi.

  Poprawiłem plecak na ramionach i wszedłem przez otwarte, szklane drzwi do wnętrza budynku. Tak jak na zewnątrz dominowała tu biel i nowoczesność. Czarne bądź szare kanapy stały w różnych odstępach na korytarzach, zajmowała je masa uczniów. Na ścianach wisiały gabloty z mnóstwem złotych, rzadziej srebrnych pucharów. W porównaniu z moją starą szkołą, raczej wątpiłem, abym poczuł się tu jak w domu. Już teraz wiedziałem, że będę tu przytłoczony i raczej się nie odnajdę.

  Kompletnie nie miałem pojęcia, gdzie mógł znajdować się sekretariat, do którego miałem się udać. Lekko zagubiony zacząłem rozglądać się po białych drzwiach, na których znajdowały się plakietki z informacją, co znajduje się w pomieszczeniu.

  Zdałem sobie sprawę, że zabłądziłem, w momencie gdy znalazłem się w szatniach. Było tu mniej uczniów niż na piętrze, jednak wciąż wszyscy chodzili grupkami. Udało mi się dostrzec chłopaka opierającego się o ścianę. Dłoń miał wsadzoną w kieszeń jasnych, jeansowych spodenek, do tego był ubrany w granatową koszulkę w serek. Krótkie, kręcone włosy okalały jego twarz.

  Momentalnie jego szarawy wzrok uniósł się i spojrzał prosto w moje oczy. Poczułem przechodzące przeze mnie dreszcze, gdy uśmiechnął się szeroko ukazując przy okazji duże dołeczki w policzkach. Ruszył w moim kierunku, uprzednio odpychając się nogą od ściany.

  – Cześć, widzę, że nowy? – przywitał się dość przyjaźnie, mimo tego nie miałem pojęcia, czy mogę mu zaufać. Mógł mi jednak pomóc dostać się do sekretariatu, a każda pomoc była przydatna. – Zabłądziłeś?

  – Tak – przyznałem od razu z lekkim zakłopotaniem. Chłopak jedynie uśmiechnął się.

  – Czego szukasz konkretnie? Z chęcią ci pomogę, sam kiedyś byłem nowy.

  Ruszył w kierunku schodów, z których przyszedłem i machnął do mnie dłonią, abym za nim podążał. Dogoniłem go, mimo wszystko trzymając dystans między nami.

  – Jestem Harry, a ty? – spytał w momencie, gdy wyszliśmy na parter, ludzie z jeszcze większą intensywnością zaczęli się we mnie wpatrywać.

  – Niall – rzuciłem.

  – Fajne imię, poza tym, jesteś człowiekiem, co? Jak się czujesz wśród wilków? – zagadnął i mimowolnie uniosłem kąciki ust.

  – Normalnie, to nic wielkiego.

  – Gdyby każdy miał takie podejście, przysięgam, że niektórzy mogliby nas pochodniami gonić! – zaśmiał się szczerze i odwrócił się do mnie przodem. Szedł tyłem wśród uczniów, którzy schodzili mu z drogi, jakby bojąc się go, choć mógł być to też oddawany szacunek. Zaciągnąłem się niewidocznie powietrzem, aby sprawdzić do jakiej kategorii należy i zdziwiłem się, gdy wyczułem w nim jedynie omegę. Sądząc jednak po jego nastawieniu i chęci pomocy było to uzasadnione. – Wiesz, w każdej chwili mógłbym ci coś zrobić.

  – Ale nie zrobisz ze względu na oddanie Alfie. – Wywróciłem oczami rozbawiony. Ten brunet wydawał się miły. Gdybym tylko mógł, zaprzyjaźniłbym się z nim. Mam jednak zadanie.

  – I tu... – przerwał wypowiedź unosząc palec ku górze, jednak zagryzł po chwili wargę. – Niestety masz rację.

  Harry zaraz po tym, kiedy spytał się mnie czego konkretnie szukam, zaprowadził mnie do sekretariatu, gdzie otrzymałem wszystkie książki i plan lekcji dopasowany do mojego profilu. Po zapoznaniu mnie z zasadami, kobieta siedząca za biurkiem, poinformowała mnie o innych szczegółach dotyczących szkoły i przekazała mi kluczyk do odpowiedniej szatki, ale reszty miałem dowiedzieć się od moich znajomych z klasy, do której miałem chodzić.

  Wróciłem do Harry'ego, który czekał na mnie przed sekretariatem oparty o ścianę. Odepchnął się, gdy tylko mnie zobaczył i pomógł mi, zabierając połowę książek.

  – Jaki profil wybrałeś?

  – Matematyka i geografia – powiedziałem poprawiając książki. Zostało nam pięć minut, aby odnieść je do mojej szafki i wrócić do odpowiedniej sali na lekcję.

  – O! Ten sam co ja! – Uśmiechnął się szeroko, zadowolony. Nie był innym obojętny, widziałem to, więc zadziwiał mnie lekko fakt, iż nie rozmawiał z nikim, kogo znał. Czemu podszedł akurat do mnie? Byłem nowy, nie mam pojęcia jaki mogłem być naprawdę.

▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️▫️▪️

Nie mam pojęcia...

Update:

Co ja pisałam XD

Honey, soon | ZiallamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz