VII

133 11 5
                                    

   Gide usłyszawszy skrzypnięcie drzwi, chwycił Ango za gardło i zaczął udawać, że go poddusza. Sam Japończyk bardzo realistycznie odegrał strach.

-Co tu się dzieje?!-krzyknął Dazai, który odepchnął André od Sakaguchiego.-Co to ma znaczyć?! Nie wierzę, że doszło aż do czegoś takiego!
-Dzięki za pomoc...-urzędnik zaczął głęboko oddychać.
-Ten śmieć mnie już wkurwia-rzucił Francuz, po czym wyszedł.

-Ango, nic ci więcej nie zrobił?-spytał Osamu.
-Wszystko w porządku-brunet w okularach opuścił pomieszczenie. Samobójczy maniak pobiegł do Ody.
-Oda, Gide próbował udusić Ango!-poinformował.
-Jak to udusić?... Musiało ci się coś wydawać...
-Wiem co widziałem.
-Kurde, trzeba ich pilnować... Ta ich wzajemna nienawiść robi się niebezpieczna-zmartwił się Oda.

-Idziemy na plażę?-wtrącił się Gide.-Mam ochotę popływać.
-No dobra, ale opanujcie swoje emocje. Spędźmy ten czas miło razem-odparł Dazai.
-W porządku, przesadziłem. Przepraszam.

   Kilka minut później wszyscy już byli spakowani i wyszli na plażę. Przez całą drogę Ango i André szli z tyłu, by móc trzymać się za ręce. Słońce grzało niemiłosiernie. W końcu doszli do dość odludnego, ale ładnego miejsca. Tam rozłożyli koce.
-Niedaleko widziałem jakieś stoisko z owocami. Kupicie nam wszystkim te takie ładne kawałki arbuza?-poprosił Sakaguchi Odę i Osamu. W rzeczywistości jednak nie miał ochoty na jedzenie. Chciał jedynie spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim partnerem.

-No dobrze, ale nie pozabijajcie się tutaj-powiedział Sakunosuke.
-W porządku-zgodził się Gide ściągając koszulkę.

   Kiedy Oda i samobójczy maniak się oddalili, Ango zbliżył się do Francuza.
-Pokaż te swoje mięśnie, zajebiste są. Mogę dotknąć?-zapytał zachwycony.
-Jasne-odparł André. Urzędnik zaczął wodzić dłońmi po jego torsie i ramionach.
-Podobają mi się-powtarzał.
-Chcesz zobaczyć co potrafią?
-Oczywiście, złotko.

   Białowłosy wstał, podniósł Japończyka, rzucił go do wody jak lekkim kamieniem, po czym sam się zanurzył.
-Zrób coś jeszcze. I masz szczęście, że zdążyłem zdjąć okulary-zaśmiał się Ango wyjmując głowę na powietrze. Został podniesiony jeszcze raz, jednak teraz aż nad głowę towarzysza.
-Ile widzisz?-padło pytanie.
-Duuuużo. Ale chyba mam lęk wysokości, haha.
-Spokojnie, ze mną nic ci nie grozi.

-Pokażesz mi coś jeszcze?-Sakaguchi wyciągnął Gide'a na brzeg za rękę.
-A co byś chciał?
-Ty już dobrze wiesz co-piwnooki zrobił minę małego zboczuszka.
-O ty. To narazie moja tajemnica. Pokażę ci, gdy nadejdzie na to czas-lider Mimic wytarmosił Ango za nos.
-A też ci za gorąco?
-Tak. Do czego zmierzasz?

-Zrobić ci loda?-nie dawał za wygraną były szpieg. Klęknął. André roześmiał się serdecznie.
-Skoro tak ci zależy-westchnął i zsunął kąpielówki, natomiast Sakaguchi otworzył usta.

  W międzyczasie Oda i Dazai szli po te owoce.
-Jak myślisz, będzie nadal to stoisko?-zastanawiał się na głos Osamu.
-Raczej tak.
-Odaaa gorąco mi.
-To trzeba było zostać w domu w klimie.
-Chcę pływać.
-Popływasz po powrocie na nasze miejsce.

-Nie-sprzeciwił się samobójczy maniak, a następnie wskoczył do wody.
-Ja pierdolę...-załamał się Odasaku.-W takim tępie nigdzie nie dojdziemy!
-My nie, ale ty już tak. Idź po tego arbuza i wróć. Proste.
-Jesteś debilem.
-Dziękuję, rudzielcu.
-Nie jestem rudy!
-Według moich kolorystycznych odczytów dwa tysiące, to jesteś.

Odasaku machnął ręką w stronę przyjaciela. Nie miał już na niego siły, więc poszedł dalej sam.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz