XXI

99 12 0
                                    

-Jest już północ, a oni nadal nie wychodzą-powiedział Dazai z lekką irytacją.
-Mnie też to niepokoi, ale poczekajmy jeszcze trochę-odparł mu Oda. Czekali tak jeszcze kilka minut.

Po tym czasie zobaczyli Gide'a, który wyprowadzał Ango z klubu. Urzędnik miał poszarpane ubranie, mocno się chwiał, miał przymknięte oczy i nie wiedział co się dzieje. Majaczył na bardzo dziwne tematy.
-To Szatan... Smoki i księża, łapcie go...-powtarzał ledwo zrozumiale.

-Jezus, Maria, co mu zrobiłeś?!-krzyknął Odasaku na ten widok.
-Ja nic-skłamał Gide.
-Podałeś mu pewnie jakieś gówno do napoju!
-A nawet jeśli?!
-Jesteś potworem! On cię tak kocha i tobie ufa, a ty mu krzywdę robisz!

-Jesteś po prostu śmieszny!
-Przyznaj się, co mu zrobiłeś?!
-A to jakieś przesłuchanie?!
-Tak! Odurzyłeś swojego partnera, do jasnej cholery!-darł się Oda. Żałował, że nie ma włączonego dyktafonu choćby w telefonie. Teraz jednak nie mógł go wyjąć i uruchomić, ponieważ wtedy na bank Gide udawałby niewiniątko i bohatera.

-Jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to ci powiem!
-To słucham! Pochwal się jakim jesteś wspaniałym i dobrym facetem dla niego!
-Zrobiłem to wszystko, bo odmówił mi przyjemności, a mi się jej nie odmawia.

-Zgwałciłeś go?!
-Oczywiście! Jego buźka tylko do tego się nadaje! A i go jeszcze okradłem z kilku stówek. Prawda, szmato?-André bez jakiegokolwiek szacunku złapał Sakaguchiego za szczękę i obrócił głowę ofiary w swoją stronę.

-Nie dotykaj go, zwyrodnialcu, a już napewno nie w ten sposób!-zdenerwował się Sakunosuke, po czym rzucił się na Francuza, by uwolnić od niego bruneta w okularach.
-Ej, ej, ej! Łapki przy sobie!-Gide odepchnął napastnika nogą tak mocno, że ten upadł na ziemię.

Oda spojrzał na niego z wielką furią. Wtedy André wykorzystał sytuację i pocałował Ango na jego oczach. Jednak nie zrobił tego delikatnie. Wręcz poranił urzędnikowi wargi.

-Zapłacisz za to wszystko! I przestań go krzywdzić! On cię kocha!-nie dawał za wygraną Oda. Chwycił Ango i jednym ruchem wyrwał go z objęć Francuza. Sakaguchi oparł się o niebieskookiego.
-To szkło się pali... Gwiazdy to niszczyciele...-wydusił.

-Idziemy do domu-poinformował Odasaku powoli prowadząc Sakaguchiego. Pomagał mu Dazai, który nadal nie mógł uwierzyć, że Gide dopuścił się tak haniebnych czynów wobec ich przyjaciela. Po prostu nie mieściło mu się to w głowie.

Gdy doszli do domu, Osamu wszedł do środka z odurzonym, a Oda został na chwilę sam na sam z liderem Mimic.
-Dzisiaj śpisz na wycieraczce. Nie będziesz w jednym budynku z Ango-zarządził.
-No chyba cię pojebało! Nie jestem jakimś psem!

-No tylko gorzej. Jesteś potworem. Tak na prawdę, to powinienem w tej chwili zadzwonić na policję.
-Nie masz odwagi ani żadnych dowodów na mnie. Poza tym Anguś ci tego nie wybaczy, jeśli przez ciebie mnie zamkną.
-Żegnam i nawet nie próbuj tutaj wchodzić. Jak to zrobisz, zabiję cię-warknął Sakunosuke, a następnie trzasnął drzwiami. André usiadł na wycieraczce.

Niebieskooki wszedł do sypialni, w której spał partner białowłosego. Ten akurat leżał już w łóżku i spał.
-Szybko zasnął-zwrócił uwagę Odasaku.
-Bardzo szybko. Mówimy mu rano o wszystkim?...
-Oczywiście. To jego ciało i pieniądze, więc powinien o tym wszystkim się dowiedzieć...

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz