XVIII

98 9 0
                                    

Dazai leżał z otwartymi oczami, ponieważ nie mógł spać. Za nic nie mógł zasnąć. Na dodatek po jakimś czasie z góry zaczęły dobiegać krzyki Ango, który najwyraźniej zabawiał się z André. Osamu wstał i poszedł do Ody, który spał na kanapie.

-Odaaa-szepnął do niego potrząsając lekko przyjacielem. Sakunosuke otworzył oczy i spojrzał na niego zaspanym wzrokiem.
-Co się dzieje?-spytał ziewając.
-Nie mogę spać...
-Licz barany.

-Nie do końca o to chodzi... Słyszysz Ango?
-Niestety...
-Już powoli udawało mi się zasypiać, lecz akurat wtedy musieli zacząć. Zrób coś z tym!
-Ale co? Gide ma mnie przecież gdzieś. Nie posłucha.
-Idź tam. Proszę.

-To nie ma sensu...
-Dam ci dyszkę.
-Nie chcę pieniędzy.
-No dobra, to dwie.
-Powiedziałem, że nie.
-Zrobię ci curry.
-No dobra...

Odasaku wstał i wszedł po schodach. Zatrzymał się przed jednymi z drzwi i począł walić w nie pięścią, by mieć pewność, że zostanie usłyszany. Po chwili dał się słyszeć dźwięk przekręcanego zamka i drzwi się otworzyły.

-Czego? Znowu ci coś nie pasuje?-warknął lider Mimic. Był w kocu, którym najpewniej owinął się na szybko.
-Możecie chociaż to robić odrobinę ciszej?-powiedział Oda.
-To moja wina, że jestem w tym za dobry? A może jesteś zazdrosny, że Ango stukam, a nie ciebie?
-Nie zaczynaj.

-To spadaj, mały, spadaj-Francuz chciał na siłę odepchnąć rozmówcę, ale ten zrobił unik i wszedł do środka pokoju.
-Ango, w tej chwili macie...-zaczął, jednak przerwał, ponieważ zszokował go widok, jaki ujrzał.

Sakaguchi miał związane ręce paskiem André, a w ustach knebel. Na jego szyi natomiast znajdowały się malinki oraz zapięta obroża z łańcuchem, którego koniec Gide używał głownie do pociągania.

Odasaku na moment znieruchomiał. Nie spodziewał się takiego widoku. Nie wiedział co zrobić. Wreszcie bez słowa wyszedł i wrócił do Dazaia, który zajął jego miejsce na kanapie.

-I jak?-zapytał maniak samobójstw.
-Nie chciałem tego widzieć...-mamrotał Oda chodząc w kółko.
-Czego? Znowu zobaczyłeś ich w akcji?
-Nie, ale widziałem związanego i zakneblowanego Ango... Miał obrożę z łańcuchem... I pełno malinek w okolicy szyi...

-Ja pierdolę, idę tam-Osamu wstał.
-Nie.
-A to dlaczego?
-To nie widok dla ciebie, uwierz mi.
-No okej, jak wolisz... Idziesz spać?
-Daj mi coś na uspokojenie...
-Ehhh-westchnął Dazai, a następnie dał Odzie jakieś leki.

-Dziękuję-podziękował niebieskooki biorąc dwie tabletki.
-A tego się nie bierze po jednej?-zwrócił uwagę Osamu.
-Mam to gdzieś. Jedna nie starczy.
-No w porządku. Tylko nie zejdź z tego świata beze mnie.
-Czasem bym chciał. Jak teraz. Da się coś odzobaczyć?
-Nie.

Sakunosuke położył się. Po kilku minutach mimo wszystko znowu się podniósł.
-Zmierz mi ciśnienie-poprosił.
-Masz z nim jakieś problemy?
-Tak. Przez tych zboczeńców z góry, którzy znowu się zabawiają. Słyszę to po raz kolejny dzisiaj!
-Ale że aż tak? Jesteś taki stary, że masz takie problemy? Wtedy zasłabnięcie, teraz bierzesz o jedną tabletkę za dużo i prosisz jeszcze, by ci ciśnienie zmierzyć. Coś jest z tobą nie tak czy jesteś chory?

-Nie będę odpowiadał na to pytanie. Zresztą już nieważne-Odasaku machnął ręką. Wrócił do prób zaśnięcia. Dazai postanowił postąpić podobnie i mimo odgłosów dochodzących z góry-obaj szybko zasnęli.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz