XIX

108 8 6
                                    

Następnego wieczoru wszyscy stwierdzili, że postarają się pogodzić, szczególnie po tym, co się wydarzyło w nocy. Przez cały dzień atmosfera była niezbyt przyjemna, jednak kiedy wsiadali do samochodu, wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Cieszyli się na zaplanowaną końcówkę dnia. Pojechali do pobliskiego klubu, gdzie poszli Ango i Gide, natomiast dwie ulice dalej znajdowała się niewielka pizzeria, do której chcieli iść Oda z Dazaiem. Rozdzielili się więc.

-Podoba ci się tutaj, kochanie?-spytał André tuż po wejściu do dość ciemnej sali.
-Tak szczerze, to wolę restauracje, ale z tobą nie będę się nudził-odparł mu Ango, który trzymał Francuza za rękę.
-Mogę cię zapewnić, że będzie fajnie.

Usiedli przy jednym ze stolików, gdzie prawie natychmiast zostały im podane drinki.
-Zamierzamy tutaj coś robić szczególnego?-zaczął Sakaguchi.
-A myślisz, że po co cię tu przyprowadziłem? Bzyknę cię w toalecie po tym drinku. Zrobimy to tutaj, ponieważ nie chcę, by po raz trzeci ktoś nam przeszkodził.
-Ale, André... Ja tego nie chcę dzisiaj...
-No już dobrze, dobrze-lider Mimic trochę się zawiódł.-A zapytasz kogoś jaka jest godzina? Zegarka nie wziąłem...

-W porządku-urzędnik wstał, a następnie się oddalił. Gdy tylko zniknął z oczu Gide'a, ten wyjął z kieszeni jakiś proszek i nasypał go do napoju swojego partnera, po czym delikatnie zamieszał. Zrobił to bez wyrzutów sumienia. Ten jeden moment mu wystarczył.

-Jest dopiero dwudziesta pierwsza-poinformował brunet w okularach siadając na swoje miejsce; wziął swojego drinka do ręki.-Pilnowałeś?
-Dzięki, że poszedłeś i tak, pilnowałem ci. Możesz pić-skłamał Francuz.

Ango wypił kilka łyków. Zaczęli rozmawiać o różnych rzeczach. Śmiali się i żartowali. Nawet pokusili się o żarty na temat Mimic, z których nawet sam ich przywódca miał niezłą zabawę. Nagle Sakaguchi źle się poczuł. Na początku próbował to zignorować, jednak uczucie się ciągle nasilało.
-Złotko, słabo się czuję...-przyznał po kilku minutach.
-Kurde, może ci obiad zaszkodził... No wiesz, w końcu Dazai gotował. Chcesz może wymiotować?

-Nie o to dokładnie chodzi... Moja głowa... Wszystko się kręci...-Japończyk zamknął oczy zaciskając je. Po chwili zsunął się na ramię lidera Mimic, który natychmiast go złapał, wziął na ręce i zaniósł do toalety. Tam zamknął ich w jednej z kabin.

-Nie chciałeś dać po dobroci, to teraz wezmę siłą. Mi się nie odmawia przyjemności, zapamiętaj to, skarbie-szepnął Gide do Ango, który nie wiedział co się dzieje, a tym bardziej nie był w stanie się bronić. Białowłosy wyjął mu z kieszeni portfel, z którego wyjął sporo banknotów.

-Pożyczam sobie, ale ci nie zwrócę, złotko-szepnął ofierze na ucho łapiąc ją mocno za włosy i przypierając z pogardą do ściany.-Dla mnie jesteś teraz tylko bankomatem oraz darmową laleczką do zaspakajania swoich zachcianek. Tak to jesteś NIKIM-dodał. Niestety Sakaguchi nic z tego nie pojął, ani nawet pewnie nie zarejestrował tego, że ktoś coś do niego mówi.

-Praca... Ja nie mam przerwy, proszę księdza...-wybełkotał ledwo zrozumiale, po czym znowu zwiesił głowę. Oprawca przytrzymał go, by nie zsunął się na ziemię.
-Owszem, masz przerwę...-jęknął coraz bardziej podniecony Gide, po czym zabrał się za pozbawianie urzędnika wszystkich ubrań. Wepchnął mu do ust swój język.


W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz