XLIX

70 6 2
                                    

-Już! Już! Spokojnie!-Gide odskoczył od Ango i rzucił pistolet na ziemię.
-To nie tak!-bronił partnera Sakaguchi.
-On kazał ci tak mówić, tak? Ango, proszę, powiedz prawdę. Nic ci się nie stanie. Już ja tego przypilnuję-powiedział Oda.

-Znowu się kochaliśmy, tylko trochę ostrzej...-przyznał skrępowany Sakaguchi.
-No a ten pistolet?
-Nie był naładowany... Służył jako rekwizyt! André by mi nie zrobił już nigdy więcej jakiejkolwiek krzywdy. Odgrywaliśmy scenę napadu zorganizowanego na rozkaz przywódcy Mimic, w którym mnie wziął siłą.

-Nie brzmi to wiarygodnie.
-Proszę, uwierz mi. To była taka moja fantazja, którą postanowiliśmy wcielić w życie... Wstyd mi o tym rozmawiać...-urzędnik potwornie się zarumienił. Spuścił wzrok i zaczął błądzić nim po podłodze.

Odasaku schował broń. Spojrzał chłodno na Gide'a. Znowu przestał mu ufać. Zamierzał być bardziej ostrożny i pilnować Ango, by nie stała mu się krzywda.

-Chodźcie na śniadanie na stołówkę. Już ósma-burknął Sakunosuke, po czym wyszedł razem z Dazaiem z pokoju hotelowego. Francuz i jego ukochany szybko się ubrali, a następnie również poszli.

-Głupio wyszło... Teraz Oda znowu będzie przeciwko naszemu związkowi-westchnął lider Mimic idąc z partnerem za rękę. Weszli na niewielką stołówkę z bladożółtymi ścianami. Było tylko kilka stolików, ponieważ hotel nie był duży.

-My i tak wiemy swoje. Będzie dobrze-Sakaguchi wziął pierwszy leżący talerz i zaczął na niego nakładać jedzenie.-Idź usiądź. Zrobię ci kanapki.

Francuz wykonał polecenie. Usiadł przy stoliku, przy którym siedziała już pozostała dwójka. Oda miał przed sobą jajecznicę i chleb, natomiast Dazai właśnie nasypywał sobie więcej płatków do mleka.

-Serio mu nie zrobiłem krzywdy. Chciał tego-kontynuował Gide.
-Słyszałem jego krzyki, że wezwie ochronę-Sakunosuke połknął kęsa jajecznicy.
-Bo to była część jego roli. Tłumaczyłem ci. Jakby rzeczywiście chciał wezwać ochronę, to zaczął by o nią krzyczeć. Nie ograniczyłby się tylko do mówienia.

Odasaku pomyślał chwilę.
-Ma rację-odezwał się Osamu.
-Może i tak...-niebieskooki podrapał się po głowie.-Kurde, wstyd mi... Przepraszam.
-Nie no spokojnie, młody. Nic się nie stało-białowłosy machnął ręką.

W tym momencie przyszedł Ango z dwoma talerzami. Jeden z nich z pysznymi kanapkami postawił przed André.
-Dzięki, słońce-podziękował lider Mimic i dał urzędnikowi buziaka w policzek. Sakaguchi usiadł obok niego.

-O czym tam rozmawiacie?-spytał zaciekawiony.
-Już dobrze, pogodziliśmy się-odparł z uśmiechem Gide poprawiając brunetowi włosy.

Po śniadaniu poszli do swoich pokoi. Mieli zamiar gdzieś wyjść, ale akurat jak mieli wychodzić, zaczęło mocno padać. Mieli nadzieję, że pogoda się poprawi, jednak niestety nic z tego. W związku z zaistniałą sytuacją postanowili zostać w hotelu i coś wspólnie porobić.

Był wieczór. Czwórka przyjaciół siedziała w niewielkim barze w budynku hotelu. Chcieli chociaż trochę poczuć się jak w Lupinie. Oczywiście André średnio rozumiał o co chodzi z tym całym Lupinem.

-Ugh, chyba trochę za dużo wypiłem...-wymamrotał Francuz odkładając butelkę po alkoholu.-Ango, połóżmy się na dywanie i śpijmy...
-Kochanie, lepiej wróć do pokoju. Nie wyglądasz dobrze i gadasz trochę od rzeczy. Na przyszłość tyle nie pij-powiedział mu Ango, po czym podał mu klucze. Gide wziął je do ręki, wstał, a następnie poszedł.

-Wiecie co, ja też chyba pójdę... Zmęczony jestem-poinformował po chwili Oda.
-Co wy tak szybko padacie? Mieliśmy jeszcze w karty zagrać-jęknął Sakaguchi z wyraźnym niezadowoleniem w głosie.-Ale dobra, idź.

Po kilku minutach nie było także Ody.
-To gramy sami, nie?-zwrócił się urzędnik do Dazaia.
-Na to wychodzi.
-W porządku, lecz pamiętaj, że to nie randka.

Sakunosuke niepewnym krokiem podszedł do drzwi pokoju Gide'a. Wahał się. W końcu jednak zapukał. Po jakimś czasie otworzył mu podpity białowłosy, który oparł się o otwarte drzwi.
-No?

"Ango, wiem, że nie powinienem tego robić, ale to silniejsze ode mnie... Przepraszam..."-pomyślał Oda, po czym powiesił się na szyi Francuza i wpił się w jego usta.
-Też cię kocham...-dodał na głos do stojącego.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz