LVIII

52 5 0
                                    

Wysiedli z samochodu. Przed sobą mieli jednorodzinny domek z niewielkim ogrodem, w którym było miejsce na ognisko. Między dwoma drzewami zawieszony był hamak. Oda wjechał samochodem na teren wynajmowanego budynku, po czym zamknął bramę.

Klucz znaleźli pod wycieraczką. Otworzyli drzwi i weszli do środka chaty. Salon był połączony z niewielką kuchnią, po której poruszanie się było prawie niemożliwe.

Dazai poszedł na górę po schodach, których wejście blokowała olbrzymia kanapa. Na pierwszym piętrze były dwie niewielkie sypialnie z podwójnymi łóżkami.

-Ej, Oda!-krzyknał Osamu.-Chodź tu!
-Co jest?-spytał Sakunosuke, gdy stanął obok przyjaciela.
-Będziemy razem spać! Nie cieszysz się?
-Nie... Tylko nie to...-jęknął niebieskooki. Zszedł na dół i zaczął nosić bagaże dla zajęcia czasu oraz by samobójczy maniak nie zawracał mu więcej głowy.

-Fajnie tutaj-skomentował Ango. Wspiął się po schodach wraz ze swoim ukochanym i poszedł do sypialni mieszczącej się po prawej stronie. Położył się na łóżku.
-Chodź do mnie-zwrócił się do partnera.

Gide wykonał polecenie. Ułożył się wygodnie obok Sakaguchiego. Wtulił się w niego.
-Jak się czujesz?-wyszeptał mu do ucha.
-Już nawet dobrze, tylko nie mogę jeść z grilla. Jakieś sucharki tylko czy coś-padła odpowiedź.
-Mój biedny okruszek-André dał urzędnikowi buziaka w policzek.-Żeby było ci lżej, będę jadł to samo co ty.

-Naprawdę zrobisz to dla mnie?
-Oczywiście.
-Kochany jesteś, ale wiesz, że nie musisz tego robić.
-Ale chcę-Francuz odgarnął Ango włosy za ucho. Japończyk zamknął oczy. Czuł się zrelaksowany.

Tymczasem Dazai bez przerwy chodził po ogrodzie trzymając telefon w górze.
-Co ty robisz? To debilnie wygląda. Tańczysz czy jak?-nie wytrzymał w pewnym momencie Odasaku.
-Próbuję złapać Wi-Fi. Nawet nie mogę nigdzie dzwonić, tylko na połączenia alarmowe-odparł Osamu.

-Przecież to jest takie zadupie, że nie ma Internetu ani nic. Nic tu nie złapiesz. Przestań więc się wygłupiać i lepiej bądź pożyteczny choć raz-westchnął Oda.
-Co mam niby robić?
-Na przykład pomóc nosić mi graty.

-Pod jednym warunkiem.
-Słucham.
-Będziesz mnie w nocy głaskać i przytulać.
-Zwariowałeś! Nie jestem gejem jak Gide czy Ango!
-To daj mi buziaka.
-Nie ma mowy, idioto!

Na te słowa Dazai tupnął nogą jak małe, zdenerwowane dziecko. Sakunosuke olał to jednak. Zajął się wnoszeniem do domu ostatnich bagaży.

Kiedy skończył, usiadł przy ognisku i zapalił papierosa. Zaciągał się dymem słuchając odgłosów otaczającego go lasu. Chciał odpocząć. Nagle poczuł, że ktoś klepie go w ramię. Odwrócił się i ujrzał Ango.

-Mogę dokończyć? Mam ochotę-zapytał piwnooki. Oda spojrzał raz na trzymanego papierosa, a potem na towarzysza.
-No dobra, jak chcesz-odparł, po czym podał trzymaną rzecz przyjacielowi, który praktycznie od razu skierował ją w stronę swoich ust.

-Dzięki-podziękował Sakaguchi wypuszczając dym.
-Gdzie twój kochaś?-zagadał Oda.
-Powiedział, że idzie na chwilę do toalety. Mi już znudziło się leżenie, więc przyszedłem tutaj mając nadzieję, że właśnie masz przerwę na palenie.

-Spoko. Dopiero co skończyłem nosić bagaże-powiedział niebieskooki kierując swój wzrok na widoczny kawałek nieba.
-Ej, a ty oddałeś Dazaiowi telefon? Miał go jak przechodziłem.

-O kurwa... Musiał mi go zabrać... Dopiero teraz się zorientowałem... Co za idiota ze mnie...-szepnął Sakunosuke, a następnie zerwał się i pobiegł w stronę, gdzie przebywał samobójczy maniak.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz