LXIV

53 5 0
                                    

Rano przy śniadaniu atmosfera nie była przyjemna między Ango i André. Obaj starali się unikać swojego wzroku oraz siedzieli możliwie jak najdalej od siebie. Gide mimo długiego siedzenia przy stole, prawie nic nie zjadł. Wszyscy prócz niego skończyli posiłek. Nikt nie pytał się co się stało. Gide nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Urzędnik również. Heigo natomiast wiedział o wszystkim od brata.

Po jedzeniu Dazai poszedł z Odą nad zalew. Brat Ango został zmywać naczynia, a brunet w okularach zaczął się pakować i szykować do powrotu do Japonii. Lider Mimic nadal starał się na niego nie patrzeć. Jednak już nie potrafił. Spojrzał na byłego partnera. W końcu podszedł do niego.

-Zostaw mnie!-rzucił szybko Japończyk ze łzami w oczach, po czym wybiegł z domu. Nie wziął nawet telefonu. Mimo to Francuz się nie zraził. Pognał za uciekającym. Ten był bardzo szybki. Były żołnierz zaczął go szukać. W końcu znalazł go.

Ango siedział na pniu drzewa na skraju niewielkiego lasku. Miał zwieszoną głowę, a twarz ukrywał w dłoniach. Jego ramionami wstrząsał niekontrolowany płacz. Gide podszedł do niego i objął tak, jak gdyby ciągle byli parą. Zdziwił się, kiedy został objęty w podobny sposób. Jemu również po jakimś czasie spłynęły łzy. Trwali tak przez chwilę.

-Przepraszam...-wyszeptał w pewnym momencie urzędnik.
-Rozumiem twoją decyzję. Masz do niej prawo i nie musisz przepraszać.
-Muszę... Zachowałem się okropnie wobec ciebie. Jeśli mi nie wybaczysz, to...-zaczął piwnooki. Przerwał mu towarzysz, który przyłożył mu dłoń do ust.

-Ciiii. Nie musisz już nic mówić. Wszystko ci wybaczę. Pomogę ci się pakować. Oczywiście jeśli chcesz.
-Nie... Nie pozwól mi odejść...-zapłakane oczy bruneta wbiły wzrok w ziemię.
-Nie?... Ale chyba tego chcesz.
-Z jednej strony tak, ale... Z tobą mi było lepiej... I mam prośbę.

-Słucham.
-Trzymaj mnie przy sobie za wszelką cenę. Nie pozwól mi odejść do tej kobiety. W ostateczności możesz użyć nawet broni palnej i mnie postrzelić, byle bym tylko do niej nie poszedł. Nie pozwalaj mi także się z nią w żaden sposób kontaktować...
-Nie mogę tego zrobić... Przykro mi... To by było przestępstwo.
-Błagam cię, tylko ty możesz mnie powstrzymać-Ango złapał André za włosy.

-Dlaczego ci tak na tym zależy?
-Kocham cię, ale ciągnie mnie do "normalnej" rodziny... Chociaż trochę się tego boję...
-Nie ma się czego bać. Też kiedyś miałem taką rodzinę. Tylko, że miałem dwójkę dzieci. Niestety musiałem uciekać z kraju. Dobrze wiesz dlaczego. Od tamtej pory nie mam z nimi żadnego kontaktu.

-Przestań!
-Ale od kiedy się w tobie zakochałem, przestali się dla mnie liczyć. Obrączkę zamieniłem kiedyś na jedzenie i wodę dla moich ludzi. Inaczej byśmy nie przetrwali.
-To zakochajmy się w sobie od nowa. Albo jeszcze bardziej mnie w sobie zabujaj.
-Nie ma sprawy. Coś się wymyśli.

-Będziemy znowu razem?... Wiem, nie powinienem o to pytać...-urzędnik otarł powoli łzy.
-Jak to? Nie udało ci się ze mną zerwać. Będę walczyć o naszą miłość, choćbym miał zabić kobietę i dziecko.
-Zrób to przy najbliższej okazji... Proszę... Tak będzie najbezpieczniej.

-Stracisz pracę, jak się dowiedzą...
-Mam to gdzieś. Nasza miłość jest o wiele ważniejsza niż głupia praca.
-Nie podejrzewałbym cię, że coś takiego powiesz-Gide wpił sie w usta Sakaguchiego. Podczas tego pocałunku znowu włożył ukochanemu na palec pierścionek. Ango uśmiechnął się szeroko, gdy się od siebie oderwali.

-Całuj mnie tak częściej. To zbliża mnie do ciebie i powoduje, że jestem coraz bardziej do ciebie przywiązany.
-Nie ma sprawy, skarbie. Lepiej ci już?
-Nie wiem, ale dziękuję, że o nas walczysz. Takiego faceta właśnie potrzebuję-po tych słowach brunet w okularach wziął partnera za rękę i ruszyli w kierunku domu.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz