XXXIII

78 7 5
                                    

-Gdzie Ango?-spytał Dazai Gide'a, który dopiero co wrócił do domu.
-Musiał wrócić na kilka dni do Jokohamy. Niby to było bardzo pilne. Związane z jego pracą.
-Kurdeee, szkoda.
-To prawda. Zostało jeszcze trochę tostów i sałatki, którą zrobił.

-Miło z jego strony-powiedział Oda. Nałożył sobie jedzenie. To samo zrobił dla Dazaia. Postawił jedzenie na stole. Zaczęli jeść. André usiadł z nimi.

-Co dzisiaj robimy?-zaczął rozmowę.
-Zaplanowałem nam wycieczkę, ale bez Ango to nie będzie to samo. Może odpuśćmy. Co powiecie na leniuchowanie?-zaproponował Sakunosuke.-Jutro się może coś wymyśli lub po prostu poczekamy na Ango, by niczego nie ominął.

-Dobry pomysł-uśmiechnął się Dazai.-Oduś, pobawisz się ze mną piłką?
-A co ty z André nie możesz? Chcę poczytać książkę od Ango.
-Nie.

-No dobra, ale tylko chwilę z tobą zagram.
-A Odaaa, mam pytanie.
-Słucham.
-Zaadoptujesz mnie?
-Że co?
-Czy mnie zaadoptujesz?

-Po co?
-No jestem dzieckiem według ciebie.
-No bo jesteś. Nawet w pojęciu ogólnym.
-No właśnie. Więc możesz mnie adoptować.
-Mam moje sierotki.
-No dobrze... Ale jesteś okrutny.

Po śniadaniu wszyscy wyszli na dwór. André rąbał drewno siekierą na potem, natomiast Oda i Osamu odbijali piłkę.

-Sodo Oczyszczona, daj mi wygrywać!-zdenerwował się samobójczy maniak.
-Znowu zaczynasz? Podczas grania w siatkówkę w Chorwacji, mówiłeś dokładnie to samo-odparł niebieskooki.
-Nie gadaj, Sodo. Soda nie gada.
-Ani nie odbija piłki-zauważył André, który przysłuchiwał się temu wszystkiemu. W tym momencie Oda przestał odbijać i położył się na ziemi.

-Eeee... Co ty robisz?-Dazai nie zrozumiał zachowania przyjaciela.
-No skoro mówisz ciągle, że jestem sodą oczyszczoną, to w końcu w to uwierzyłem. Postanowiłem się więc zachowywać jak ona.
-Ja pitole, nie rób sobie jaj, idioto-załamał się Francuz. Chciał zrobić facepalma. Prawie uderzył się siekierą w głowę przez to.

-Wstań, Sodo Oczyszczona-rozkazał Osamu.-Bo poleję cię wodą.
-No dobra, już wstaję-westchnął Sakunosuke. Wstał i ponownie zaczął odbijać piłkę z brunetem, któremu dał wygrywać.

Wieczorem wrócili do domu. Nie mieli zbytnio co robić. Dazai przeglądał kanały w telewizji, Oda czytał (jak zwykle), a Gide przysypiał na fotelu. Nagle Osamu natrafił na wiadomości. Normalnie by ich nie zatrzymał, jednak wzrok jego przykuł wrak rozbitego, spalonego samolotu.

-Ej, patrzcie na to...-odezwał się do przyjaciół, którzy podeszli.
-Co to za samolot?...-zapytał zaniepokojony lider Mimic.
-Nie wiem. Może coś powiedzą. Poczekajmy...

Każdy z nich słuchał wstrzymując oddech. Po kilku minutach usłyszeli informację:

-[...] Był to samolot, który wyleciał z Wrocławia w stronę Jokohamy. Niestety katastrofy nikt nie przeżył.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz