XXVIII

90 8 1
                                    

Dazai przez chwilę bił się z myślami. Pomyślał o Odzie. W tym momencie zdecydował się powstrzymać Ango. Rzucił się na urzędnika, wytrącił mu wodę z rąk, siłą otworzył usta i zmusił do wyplucia tabletek.

-Dlaczego to zrobiłeś?... Chciałem umrzeć!-krzyknął Sakaguchi po całej akcji.
-Pomyśl o Odasaku.

Zamilkli. Po kilku minutach brunet w okularach zaczął zrywać stokrotki i się nimi bawić.

* * *

-Zostawiam cię teraz samego. Przemyśl swoje postępowanie-powiedział Sakunosuke po godzinnej rozmowie z André, który siedział teraz na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Japończyk wyszedł z domu, by rozpalić ognisko, gdyż powoli zachodziło słońce.

Francuz popatrzył tylko za nim przez ułamek sekundy. Potem znów wrócił do wcześniejszej pozycji. Po kazaniu, jakie wyprawił mu Oda, czuł się okropnie z tym, że tak traktował biednego Ango.

Miał wyrzuty sumienia. Na myśl przyszły mu zapłakane oczy jego partnera. "To wszystko przeze mnie... Jak mogłem coś takiego zrobić?... On mnie szczerze kocha, a ja to wykorzystałem... Zachowałem się jak ostatni chuj..."-pomyślał.

Wstał i skierował się na dwór. Przeszedł obok Ody, po czym poszedł na drugi koniec ogrodu, gdzie siedzieli Ango i Dazai. Stanął przy nich. Jego wzrok trafił na śpiącą twarz urzędnika, który po chwili otworzył oczy, ponieważ wyczuł czyjąś obecność.

-Co ty tutaj robisz?...-wybełkotał Sakaguchi z przerażeniem.
-Nie musisz się już bać...-zaczął Gide siadając obok Ango.
-Nie widzisz, że on nie chce z tobą rozmawiać? Boi się ciebie-wtrącił się Dazai.
-Możesz nas na chwilę zostawić?

-Ango, mogę iść czy mam zostać?-upewnił się Osamu.
-Idź-padła odpowiedź. Samobójczy maniak wstał i poszedł do Ody. Lider Mimic popatrzył w smutne, a zarazem przestraszone oczy towarzysza.

-Nie bój się już. Nic ci nie zrobię...-rzekł powoli, starannie dobierając każde z tych słów.
-Nie wierzę ci... Jeszcze nikt mnie tak nie traktował jak ty...
-Zdaję sobie z tego sprawę... I co to za tabletki?... Próbowałeś się przeze mnie zabić?...
-Tak, możesz czuć się szczęśliwy... Po co w ogóle do mnie przyszedłeś?

-Jest mi potwornie wstyd za te wszystkie rzeczy... Przyszedłem przede wszystkim bardzo, bardzo cię przeprosić... Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał naszego dalszego związku...

Sakaguchi nie spodziewał się tych słów. Na moment zamarł.
-André... Kocham cię...-wydusił po chwili. Z jego oczu znowu spłynęły łzy.
-Wiem, a ja to wykorzystałem jak jakiś potwór bez serca...

-Mogę cię o coś zapytać?...
-Pytaj o co chcesz.
-Co tobą kierowało, gdy po raz pierwszy wyznałeś mi miłość?...
-Chcesz wiedzieć?...
-Tak. Dlatego pytam.

-Cóż... Mówię to ze wstydem i trudem, ale... Miałem nadzieję, że prędzej czy później dasz się obmacać lub nawet przelecieć...

-Nie wierzę w to co słyszę...
-Przepraszam... Jeśli nie chcesz mnie więcej znać, to ja już może pójdę...-Gide chciał wstać, jednak Ango powstrzymał go łapiąc za jego ramię.

-Stój... Nie możemy się tak po prostu rozstać... Wierzę, że na prawdę żałujesz...-urzędnik wyszeptał te słowa bardzo cicho. Starał się przy tym nie rozpłakać na dobre.
-Więc co z nami będzie?...
-Kochasz MNIE?...
-Dopiero dzięki Odzie dostrzegłem jak cudowną osobą jesteś i jak bardzo nie zasłużyłeś na traktowanie jak szmatę...

-Odpowiedz po prostu na pytanie. Tak lub nie.
-Nie wiem...
-A chcesz ze mną być?
-Nie zasługuję na to, ale tak... Możliwe, że nauczyłbym się ciebie kochać prawdziwą miłością, której faktycznie jesteś wart...

Urzędnik lekko uśmiechnął się przez łzy. Delikatnie ujął Francuza pod brodę i powoli z czułością go pocałował w uchylone usta. André zdziwił się nieco.
-Chcesz rozwijać naszą relację bez względu na wcześniejsze wydarzenia?...-spytał ostrożnie.

-Tak. Dam ci jeszcze jedną i ostatnią szansę. Nie pozwolę temu związkowi tak łatwo umrzeć. Poza tym cię kocham. Mam nadzieję, że z czasem zrozumiesz i nauczysz się prawdziwie kochać.
-Kochać to ja się umiem-lider Mimic nie mógł się powstrzymać od tych słów.

Ango wybuchnął śmiechem mimo zaistniałej sytuacji. Rozbawiło go to.
-To akurat czysta prawda, ale wiesz o co mi chodzi-powiedział po uspokojeniu się.
-Tak, wiem. Nie zawiodę cię, obiecuję-Gide złapał dłoń partnera i ją ścisnął.-I dziękuję za szansę, której i tak nie powinienem otrzymać...

-Już tego nie roztrząsajmy. Zacznijmy wszystko od nowa.
-A mam jeszcze takie jedno pytanie... Nie jest ono raczej zbyt odpowiednie...
-Dawaj.
-Co z naszymi wspólnymi nocami?...
-Hmmm... Mam dla ciebie w sumie taką propozycję. Czekałem aż o to zapytasz.
-Słucham.

-Co powiesz na jakiś szybki numerek na zgodę? Tutaj na dworze na tym wzgórzu jak się ściemni. Ogród jest ogromny, więc nie zobaczą nas. A nawet jeśli, to nic nie szkodzi.
-Mówisz poważnie?
-Jak najbardziej-urzędnik uściskał ukochanego. Był szczęśliwy, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.


W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz