LXIII

54 7 1
                                    

Gide i Ango leżeli w łóżku w swoich objęciach. Francuz głaskał zakochanego w nim urzędnika w okolicy ucha. Na ich nagie ciała padało światło księżyca z okna, którego wcześniej nie zasłonili. Nagle Japończyk przerwał ciszę:

-Przepraszam...-jego głos wyrażał smutek.
-Za co?-zdziwił się lider Mimic.-Kochanie, co się dzieje? Nie podobało ci się?
-Podobało, ale... Nie mogę już cię dłużej oszukiwać...
-Ale ty mnie z niczym nie...-zaczął białowłosy, jednak jego partner przerwał mu ruchem ręki.

-Pamiętasz tę sprawę z Tsujimurą, prawda?...
-Tak... A co? Nadal cię nęka?
-Jest coś, o czym nie wiesz... Zanim się w tobie zakochałem, to...
-To co? Byliście razem, tak?
-Nie do końca...
-A o co chodzi?
-Gdyby nie to, to pewnie by mi się tak nie narzucała...

-Mów. O co ci teraz chodzi? Bo nie rozumiem.
-Nie będziesz zły?...
-Nie.
-Obiecujesz?...
-Tak, obiecuję-czerwonooki pocałował trzymaną dłoń Ango, który ciężko westchnął.

-Mam z nią dziecko...
-Co?!-Gide aż zerwał się do pozycji siedzącej. Pochylił się zszokowany nad Sakaguchim.
-Mówiłeś, że nie będziesz zły...
-Nie jestem, ale... Jak to?

-Po prostu... Mieliśmy taki czas, w którym się sobie nawet podobaliśmy... Powiedziałem jej, że dostanie ode mnie podwyżkę za szybki numerek... Zgodziła się, zrobiliśmy to u mnie w pracy na biurku, no i wpadliśmy... A byłem zabezpieczony. Jak dowiedziałem się o jej ciąży, to przestraszyłem się. Zamiast jej pomagać, to starałem się unikać jej oraz tego tematu. Urodziła jakiś rok temu... Teraz mnie tak nęka, bo chce, żeby dziecko wychowywało się z ojcem, a nie tylko z matką, poza tym raz powiedziała mi, że darzy mnie prawdziwym uczuciem...

André słuchał tego z szeroko otwartymi oczami. Na końcu spuścił głowę.
-Jeśli ci przeszkadzam... Nie. Wam przeszkadzam w drodze do scalenia rodziny, to mogę odejść... Nie obrażę się...-powiedział.
-Nie zrobię tego. To ciebie kocham. Tak... kocham ciebie...-z oczu urzędnika pociekły niekontrolowane łzy. Japończyk próbował je ocierać, lecz płynęły one zbyt szybko.

-Skarbie?...-Francuz przytulił mocno ukochanego. Pocałował go w policzek.
-Przepraszam... że cię ranię...
-Nie ranisz mnie. Mówisz mi po prostu prawdę. Cieszę się, że zaczynasz się przede mną naprawdę otwierać.
-Lepiej późno, niż wcale... Nie... Po prostu walnę prosto z mostu...
-To wal.
-Też ją chyba kocham i chcę pomóc jej w opiece nad dzieckiem... Chcę tej rodziny, a raz nawet myślałem w ogóle o ślubie, lecz do niej ani razu nie napisałem... André, boję się...

-Możesz odejść. Ja cię na siłę nie trzymam. To twoja decyzja, a ja mam obowiązek ją uszanować.
-Przepraszam... A i dzisiaj śpię przy Heigo...-Ango wstał, ubrał się i już miał wyjść z pokoju, ale w progu jeszcze się zatrzymał.-Możesz to zabrać... Nie możemy ze sobą być... Tak, zrywam z tobą... Proszę, nie kontaktujmy się już... Twój widok będzie mnie bolał...-dodał, a następnie zdjął z palca pierścionek, po czym położył go na szafce nocnej. Wyszedł. Gide wziął niewielką, błyszczącą rzecz do rąk. Ścisnął ją, a z jego oczu popłynęły łzy. Rozpłakał się w poduszkę jak małe dziecko.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz