XXIII

89 9 1
                                    

-Ango, nie rób głupstw!-krzyknął Oda wstając.-Dotknij go i wyczytaj co on ci zrobił! Twoja zdolność napewno cię nie oszuka! Albo chociaż dotknij i sprawdź ten portfel!

Sakaguchi oderwał się od Francuza. Popatrzył wściekłym wzrokiem na niebieskookiego.
-Nie będę tego robił, bo mu ufam! W przeciwieństwie do ciebie! Od teraz jesteś dla mnie nikim! Zdychaj, śmieciu!-słowa, które wypowiedział urzędnik po raz drugi zraniły Odasaku.

Młody chłopak pod ich wpływem uciekł z pokoju do ogrodu. Po drodze prawie przewrócił się na schodach. Dazai spojrzał niedowierzająco na Ango. Po chwili pobiegł za swoim przyjacielem.

-Oda!-zawołał za nim. Zatrzymał się pod drzewem, pod którym siedział Oda.
-Zostaw mnie, proszę...
-Nie. Posłuchaj mnie... Nie przejmuj się słowami Ango. On jest zapatrzony w André i uwierzy mu we wszystko. Razem pokażemy mu, że jest w błędzie.

-Nie... Oberwiemy tylko jeszcze bardziej... Chociaż ciebie niech znosi.
-Poddajesz się?!
-Tak... To nie ma sensu...-głos Sakunosuke się załamywał.
-Ty płaczesz?-spytał Dazai spoglądając na twarz towarzysza. Ten jednak odwrócił głowę.

-To nic takiego-powiedział szybko.
-Trzymaj-Osamu podał mu chusteczkę. Gdy Oda ją wziął, samobójczy maniak skierował się w stronę domu.

-Ango, gdzie jesteś?!-ryknął od wejścia. Zaczął szukać urzędnika, jednak nigdzie go nie było. W końcu znalazł Sakaguchiego w wannie z André, który masował mu nogi.
-Natychmiast mi stąd wyłazić!-krzyczał Dazai. Chwycił za rękę Ango i spróbował go wyciągnąć na siłę z łazienki.

-Co ty odpierdalasz?!-wściekł się piwnooki łapiąc okulary i je zakładając jedną ręką.
-Masz w tej chwili przeprosić Odę!
-Bo?!
-Płacze przez ciebie!
-I dobrze! Może w końcu zaprzestanie tych prób rozwalenia mi szczęśliwego związku!

-Ty mendo!-Osamu nie wytrzymał i z całej siły uderzył bruneta w okularach w twarz.
-Uważaj co robisz!-lider Mimic zareagował praktycznie natychmiast oddając Dazaiowi uderzenie w imieniu Ango.
-Gide, jesteś potworem w ludzkiej skórze! Jak możesz wykorzystywać tak biednego Ango?! Jak ci nie wstyd?!

-Ja go nie wykorzystuję! Fakt, ciałko ma niczego sobie, ale nie to w nim najbardziej kocham!
-No akurat! A jego pieniądze?! Przyznaj się! Co za nie kupiłeś?!

Sakaguchi słuchał tego zaniepokojony. Analizował każde słowo każdej ze stron. Zaczął mieć coraz większe wątpliwości, co do prawdziwości uczucia swojego partnera. Chciał sprawdzić w tamtym momencie prawdziwość słów Ody poprzez zwykłe dotknięcie Gide'a, jednak zrezygnował. Nagle wpadł na pewien pomysł.

Ubrał się szybko. Po cichu wymknął się z domu i pobiegł do Odasaku.
-Czego ode mnie chcesz?... Znowu mi coś dopowiedzieć?-spytał Oda ocierając łzy.
-Nie... Przepraszam cię za moje słowa...
-No w porządku... Wybaczam ci...
-Podobno w tym lesie tutaj są jeżyny. Idź z Dazaiem i nazbierajcie trochę. Zrobię wam z nich coś.

Sakunosuke wstał. Spojrzał w stronę lasu.
-Skoro tak chcesz-zgodził się. Poszedł po Dazaia, który siedział obecnie na tarasie zdenerwowany. Po kilku minutach i on, i Osamu zniknęli między drzewami.

-Korzystamy?-zwrócił się białowłosy do Ango.
-W sensie?
-No wiesz. W końcu nikt nam nie przeszkodzi, bo będziemy sami.
-Wybacz, nie mam ochoty-urzędnik celowo udzielił takiej odpowiedzi.
-No dobra. To chociaż ci soku przyniosę, bo upał taki, że skonać można-Francuz skierował się w stronę domu.

Sakaguchi poszedł za nim najciszej jak mógł. Wychylił delikatnie głowę zza ściany. Jego oczom ukazał się widok, który nim wstrząsnął. André nalewał sok do szklanki. Jednak było coś jeszcze. Jakiś biały proszek.

W̲a̲k̲a̲c̲j̲e̲ w̲e̲ c̲z̲w̲ór̲k̲ę | ♡ ʙᴜɴɢᴏᴜ sᴛʀᴀʏ ᴅᴏɢs ғғ ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz