•Rozdział 6•

499 38 10
                                    

***
Marcel staną przed szybą. Zobaczył swoją matkę która już nie żyła.
Upadł na ziemię, zaczynając płakać.
Marcel staną przed szybą. Zo
-Ciii~. To nie twoja wina. Nie płacz. I tak byś nic nie poradził. Ona cię kochała. Pamiętała. Teraz jest w lepszym miejscu. – sama nie wierzyła że wypowiada te słowa. Próbując uspokoić brata przytulała. Tak naprawdę tylko pogorszyła sytuację. Lekarz widząc tą scenę tylko wszedł do pokoju i kołdrą zakrył twarz zmarłej kobiety. Marcel widząc to, upadł na podłogę.
Wtedy postanowił że nie zaufa już nikomu.
***

Marcela obudził wibrujący telefon. Siorka. Nie odebrał. Od czasu śmierci mamy, nie rozmawiał z nią. To będzie jakieś 5 lat. Ona co miesiąc dzwoniła do niego, ale ten nie odbierał. Rozległ się dzwonek do drzwi. Kurwa. Kto tak rano dzwoni? Wstał, ubrał jakieś przypadkowe ciuchy i skierował się w stronę drzwi. Spojrzał przez wizjer. Co ona tu robi?! Chwilę się wąchał czy otworzyć, ale otworzył.

-Co tu robisz? – powiedział ozięble w stronę dziewczyny.

-Przyjechałam do kraju. Nie było z tobą kontaktu. A adres dostałam od twojego znajomego. Dlaczego nie odbierasz telefonów? – powiedziała na jednym wdechu siostra Marcela.

-Wchodź. – chłopak odsunął się od drzwi, żeby dziewczyna mogła wejść. – Nie mam ochoty gadać. Więc się streszczaj. Dziewczyna rzuciła mu się do szyi. Przytuliła go tak mocno że chłopak zaczął by się dusić. Odepchnął ją.

-Przestań. Nie mam ochoty na czułości. Zaraz muszę zbierać się do pracy. – powiedział Marcel, kierując się do szafy, żeby ubrać się do pracy.

-Nie tęskniłeś? Wróciłam z Hiszpanii. Specjalnie dla ciebie. – powiedziała głosem, jakby miałaby się zaraz rozpłakać. – będę w hotelu. – dziewczyna położyła karteczkę z adresem hotelu na stoliku. – Do zobaczenia Braciszku!
Wyszła w pośpiechu. Dlaczego ja potrafię wszystko tak spierdolić.
Tęskniłem za nią. A gdy się pojawia, ja ją wyrzucam. Ugh. Będę tego żałował. Chwycił telefon i wybral numer siostry.

-Olka. Wracaj. Przenocuje cię.

Dziewczyna była już pod drzwiami. Marcel jej otworzył, i ją przytulił. Wyszeptał jej do ucha "Przepraszam...".

-Muszę się szykować do pracy. Chcesz iść ze mną? – powiedział pół szczęśliwym głosem.

–Mamy tyle do omówienia! Znalazłeś kogoś? – Aleksandra jeszcze nie wiedziała jaką burze wywołała. Magister zamarł. Jego twarz zmieniała się na coraz bardziej wściekłą. – Ja mam chłopaka. Hiszpana. Jest mega zabawny!

-Co wy kurwa macie z tym czy mam kogoś?! – wykrzyknął w stronę Oli.

============================

•W imię czego?• || Nigdy nie jest za późno... || MagisterxZaha || YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz