Ola wysiadła z samochodu. Tuż za nią wysiadł Miguel i szybko wbiegł do kościoła. Aleksandra przez chwilę poprawiała suknię i chwyciła w dłonie piękny bukiet białych róż. Usłyszała pisk opon. To był samochód Tosi. Z tyłu wysiedli chłopaki z Sylwią, a z przodu Tosia i Patryk. Wszyscy byli ubrani bardzo elegancko. Czarne garnitury, beżowe sukienki. Wszyscy skierowali się do kościoła. Ola chwyciła Marcela za rękaw i go pociągnęła do siebie. Ten odwrócił się w jej stronę.
- Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do ołtarza? Proszę... - Spojrzała w jego oczy. Ten pokiwał głową na tak.
Nagle z kościoła rozległ się dźwięk organów. Przygotowali się. Marcel chwycił Pannę Młodą za łokieć i powoli wprowadził do kościoła. Dziewczyna szła pewnie. Chciała tego. Kochała Miguela. Ławki były pełne gości. Patrzyli się z zachwytem na Olę. Była dumna, że zaszła tak daleko. Cieszyła się że jej brat był tu. Był z nią w tym ważnym dla niej momencie. Po chwili doszli do ołtarza. Ksiądz stał na środku. Po lewej stronie stał Miguel. Dziewczyna zachichotała widząc że jej przyszły mąż ledwo co stoi na nogach. Marcel zasiadł koło Zachariasza. Ksiądz zaczął mówić coś po hiszpańsku, ale chłopaki nic nie zrozumieli. Zwrócił się w stronę Oli i zaczął kierować słowa w jej stronę.
- Si (Tak.) – Odpowiedziała z radością i wzruszeniem na słowa księdza.
Po chwili ksiądz skierował podobne słowa do Miguela. Ten uśmiechnięty patrzył, to na Olę to na księdza. Byli wsłuchani w słowa, tak jakby była to melodia syreny.
- Si. (Tak.) – Odparł Miguel.
W tej chwili ich usta się złączyły. Wszyscy wstali i zaczęli klaskać. Miguel złapał ją w stylu Panny Młodej i wyprowadził z samochodu. Widać było że ledwo się utrzymuje na nogach. Marcelowi z oczu zaczęły lecieć łzy szczęścia. Wtulił się w ramię swojego narzeczonego. Byli jednymi z ostatnich osób wychodzących z kościoła.
- Jestem z niej dumny. Szczerze? Nigdy nie myślałem że jej się to uda. Pierwszy raz widzę ją aż tak szczęśliwą. Mam nadzieję że my też kiedyś będziemy tak wyglądać. Kocham cię. Nie chcę cię stracić. – Mówił w przestrzeń cały czas nie odrywając wzroku od uśmiechu siostry. Zachariasz objął go i zaprowadził do samochodu. Usiedli wtuleni w siebie. Całą drogę do restauracji gdzie miało odbyć się wesele pary młodej, przemilczeli wtykając się w swoje ciepłe ciała. Gdy dotarli, wysiedli i skierowali się za szczęśliwymi wrzaskami Aleksandry. Jej piski były na tyle charakterystyczne, że Marcel bez trudu odnalazł salę. Gdy weszli, poczuli się nieswojo. Z rodziny Oli był tylko Marcel i poniekąd Zachariasz. I to tyle. Reszta to przyjaciele. A od Miguela zdawało się, była cała rodzina. Ale i tak w głębi siebie czuła wyrzuty sumienia, za to że nie zaprosiła swojego ojca. Pomimo co wyrządził rodzinie chciała go zaprosić. Ale i tak się dobrze bawiła.
============================
CZYTASZ
•W imię czego?• || Nigdy nie jest za późno... || MagisterxZaha || Yaoi
FanfictionOpowieść o zagubionym w życiu chłopaku, który nie potrafi uporać się z przeszłością. Czy odnajdą swoją drugą połówkę? Czy Marcel się zmieni? Czy Zachariasz dorośnie? Jakie napotkają przeszkody? Przeczytaj a się dowiesz... Wydarzenia, wiek i fakt...