•Rozdział 30•

295 26 3
                                    

Miguel chciał by to był najlepszy dzień w jego życiu. Najpierw mieli iść do baru, później do kina. Wszyscy umówieni byli w porcie o 21:30. Gdy powoli zbliżała się godzina spotkania, Miguel wziął kluczyki od samochodu i zwołał chłopaków do salonu. Ola wyraźnie się martwiła. Według niej to nie był dobry pomysł żeby puszczać brata i narzeczonego samych w miasto.

-Uważajcie na siebie. – Podeszła do brata i go mocno przytuliła. Gdy samochód Miguela opłacił garaż, dziewczyna im pomachała. Przez ostatnie kilka miesięcy Aleksandra uczyła narzeczonego, przez co mógł w pewnym stopniu porozumieć się ze znajomymi z Polski.

-Cieszycie się? – W jego głosie można było wyraźnie wyczuć hiszpański akcent. Wszyscy w samochodzie pokiwali głowami. Do Marcela nie docierały żadne słowa z zewnątrz. Siedział zamyślony i zapatrzony w okno. Był wyraźnie zmęczony. Miguel zaparkował pojazd i wyszedł.

-Jesteś...ś...ś... – Miał problem z wymówieniem dalszej części słowa.

-Jesteśmy? – Spytał Marcel zaskoczony. Miguel tylko pokiwał głową. Wszyscy wysiedli. Drzwi od auta się zamknęły. Ruszyli w stronę portu. Bez słowa szli na umówione miejsce. Zachariasz patrzył na Marcela że zmartwieniem. Wiedział że coś co trapi, ale nie chciał pytać o co chodzi. Zapytam go jak wrócimy. Na miejscu stała już grupka chłopaków. Gdy zobaczyli Miguela od razu zaczęli iść w jego stronę.

-¡Hola amigo! Prepárate, te llevaré con las damas. ¿Quiénes son ellos en absoluto? (Cześć stary! Szykuj się, zabieramy cię do panienek. A tak w ogóle kto to jest?) – Powiedział najwyższy z grupki. Spojrzał się na Marcela, Zahe i Patryka.

-Son amigos de Polonia. Este es Marcel, ese es Zachariasz y este es Patryk. (To znajomi z Polski. To jest Marcel, to jest Zachariasz, a to jest Patryk.) – Powiedział Miguel śmiejąc się i wskazując po kolei na każdego z nas. –Los que están aquí están comprometidos. (Ci tutaj są zaręczeni.) – wskazał na Zachariasza trzymającego Marcela za dłoń. Znajomi Miguela buchnęli śmiechem. Spojrzeli na nich i dalej się śmieli. Zachariasz poczuł się nieswojo. Po krótkich, niezrozumiałych dla chłopaków, rozmowach, ruszyli w stronę baru.

-----------------------------------------------------------

W barze każdy zamówił alkohol. Tylko nie Marcel i Zaha. Nie mieli ochoty pić, ponieważ nie chcieli się upijać i robić nic głupiego. Nie chcieli zawieść Oli. Po kilkunastu minutach już niektórzy byli pijani. W tym Patryk.

-Ja jestem już tak ulany że nie wiem co mówisz szatanie! Kurwaaa! – Ledwo trzymał się na nogach. Marcel widząc tą sytuację, poczuł że mu nie dobrze. Wyszedł na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Za nim poszedł Patryk.

-Ty pieprzony gnojku – był pijany, nie wiedział co mówi – złamałeś jej serce. Ty pieprzony geju. Niech zgadnę? Pieprzyliście się dziś w nocy, co? A ona cię kochała. Tamten dupek najpierw cię porzucił i puzniej wraca jakby nigdy nic? Ty pieprzony gnojku! – uderzył w twarz Marcela, tak że ten upadł na ziemię. Dotknął czerwonego miejsca.

-I co teraz ci głupio? Było się wcześniej zastanowić! – znów go uderzył w twarz, tym razem z pięści. Uderzył go kilka razy. Z oczu chłopaka zaczęły lecieć łzy. – Nigdy nie wybaczę ci tego co jej zrobiłeś! – Patryk kopnął go w brzuch. Marcel zwinął się z bólu. Po kolejnym ciosie w twarz stracił przytomność. Patryk chwycił butelkę z wódką i wszedł do baru. Bawił się dalej. Pomimo krwi na jego dłoniach, wszyscy bawili się dalej. Nikt nie zauważył nieobecności Marcela, oprócz Zachariasza. Zdenerwowany wyszedł na dwór i ujrzał coś co go bardzo zraniło w serce. Szybko sprawdził puls narzeczonego. Płytki, ale oddycha. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Zadzwonił szybko do Oli.

-Przepraszamy. Osoba do której dzwonisz ma wyłączony telefon bądź jest niedostępna. Powiadomimy cię- – Zachariasz się rozłączył.

Zadzwonił po pogotowie.

============================

•W imię czego?• || Nigdy nie jest za późno... || MagisterxZaha || YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz