- ..No, i wtedy mu wykrzyczałam, że jest potworem. - powiedziałam wkładając winogrono do ust. - Wbiłam mu nóż w plecy. - powiedziałam po namyśle. Przez zmęczenie podchodziłam do tego bardzo spokojnie, bo nie miałam nawet siły płakać czy dramatyzować. Byłam neutralna jakbyśmy rozmawiały o pogodzie, choć w środku wszystko mi się kotłowało.
- Zwariowałaś? - zapytała podczas przenoszenia pudełka z lodówki na blat. - Oskarżył cię o seks z George'm. Obudź się kobieto. - kroiła pomidora na plasterki ogromnym, ostrym nożem.
- Nie o seks, tak.. ogólnie. - stwierdziłam obserwując jej ruchy.
- A myślisz, że co miał na myśli? - spojrzała na mnie dwuznacznie, ale nie chciałam tego do końca przyjąć do wiadomości.
- Tak, obstawiał, że skoro on się ze mną nie przespał to zrobiłam to ze swoim przyjacielem w lesie, w nocy, w deszczu. - spojrzałam na nią z dezaprobatą opierając się obok dziewczyny o blat.
- Klimat idealny. - stwierdziła rozkładając przed sobą pudełka z sałatą, serem i talerz z pomidorem. - Zwłaszcza, że dla Ciebie każdy moment jest dobry. - dodała z tym swoim chytrym uśmieszkiem. Zawsze łączy go z powagą w głosie, gdy chce mi dopiec.
- A weź.. - mruknęłam przewracając oczami ze śmiechem i szturchnęłam ją na tę uwagę łokciem. Po chwili zmieniłam znów położenie na kontynuację blatu przy ścianie obok tym razem opierając się plecami.
- Poza tym, no właśnie. Zachowuje się jak pies ogrodnika. Niby chce, potem nie, a problem ma do wszystkich dookoła. - powiedziała bardziej wkurzona niebezpiecznie wysoko podnosząc nóż.
- No tego akurat mam już dość. - rzuciłam wpatrując się w ścianę. - Ale jednak wyrwał mnie od tego..
- Bo się bał, że cię pocałuje. Zazdrosny jest, a jak ma okazję to.. - przerwała na moje chrząknięcie i tylko spojrzała na mnie wymownie. - Mówię ci, pies ogrodnika. - dodała smarując pierwszą z kromek masłem.
- A ty nie możesz sobie wziąć noża do masła? - zapytałam wskazując na ten tasak w jej dłoni, ale tylko machnęła ręką. - Ale ten cały atencjusz mnie zaczarował. Chciał mnie wykorzystać, mimo że wcześniej powiedziałam "nie". Remus mnie obronił i jeszcze mu zagroził, żeby się więcej nie zbliżał. A ja go zwyzywałam. - ostanie zdanie powiedziałam już właściwie do siebie.
- Po tym wszystkim co sam najpierw powiedział to niewiele zmienia. - odparła sucho. Lucy była na niego wkurzona, bo wiedziała, że mi zależy, a moja naiwność nie pozwala tak po prostu odpuścić. To cecha której nie cierpię, bo nie pozwala mi się po prostu odwrócić i iść dalej, ale nie potrafię jej zniwelować.
- A ja go nazwałam cholernym potworem.. - powiedziałam z zamyśleniem patrząc przed siebie.
- Nawet nie próbuj mieć wyrzutów sumienia. - odparła z coraz większą złością i roztrzepaniem smarując kanapki.
- Przesadziłam? - spytałam w powietrze.
- Nie! - prawie krzyknęła widząc moje rozmazane spojrzenie. Wiedziała już, że odpływam w swoich myślach.
- Przesadziłam. - stwierdziłam tym razem pewnie.
- No ni do cholery! - zaczęła machać nożem i wyklinać pod nosem coś o głupocie Lupina.
- O kurwa. - spojrzałam na nią zupełnie już rozumiejąc jak bardzo spieprzyłam. Dziewczyna energicznie kiwała głową na znak sprzeciwu, choć wiedziała już, że podjęłam decyzję i nie przemówi mi do rozsądku. Doskonale zdawała sobie sprawę, że od kilku minut zamiast dyskusji, prowadziła ze sobą monolog. Porzuciła kanapki, lecz nie odkładając swojej broni machała wkurzona dłońmi i krzyczała coś, ale zupełnie się wyłączyłam i nie mając pojęcia co mówi myślałam tylko o tym, co powinnam teraz zrobić. - Muszę go znaleźć.. I przeprosić..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...