*księga zaklęć północny-wschód*

482 33 6
                                    

Szybko ruszyłam na schody bez słowa więcej opuszczając tę nożowniczkę.

- Natt! Kobieto wykończysz mnie! - słyszałam jak za mną krzyczy, ale byłam już na półpiętrze. Dotarłam do drzwi Lupina i bez uprzedzenia wparowałam do środka. Jednak go tam nie zastałam. Czy zdziwił mnie widok siedzącego na podłodze Syriusza, który wiercił się oparty o grzejnik i próbował coś wydusić z zaciśniętych ust?

- Gdzie jest Remus? - rzuciłam w jego stronę, ale odparła mi tylko jego szamotanina. Wtedy dobiegła też do nas Lucy, która spojrzała na mnie pytająco jeszcze nie wiedząc co tu się odpierdziela.

- I co? - spytała podchodząc do mnie.

- No właśnie nic. - odparłam kierując wzrok na mężczyznę przed nami.

- Co z nim? - chciałam coś odpowiedzieć, ale jego kolejne próby krzyku mi przeszkodziły. Podeszłam i kucnęłam obok, a Lu stanęła przed nim. Dotknęłam palcami okolicy jego ust i wyczułam niewidoczną warstwę materiału.

- Świetnie, taśma. - powiedziałam w przestrzeń i znalazłam jej koniec. Próbowałam ją oderwać, jednak nic to nie dało, a tylko wzbudziło w Black'u większy jęk. - I to jeszcze na magię. - wstałam i spojrzałam na zdziwioną dziewczynę. - Co, poszedł gdzieś i nie chciał żebyś polazł za nim? - czarodziej wywrócił oczami i kiwnął głową na tak. - Teraz tylko pytanie, czy ja znam jakieś zaklęcie na taśmę. - spojrzałam zamyślona na Lu, która od razu podniosła ręce w ramach poddania się. Tak, ona ma eliksiry, ja mam zaklęcia. Taki mamy podział, więc teraz muszę coś wymyślić. - Mam! - krzyknęłam po chwili namysłu. Zaczęłam sprawdzać kieszenie i znów mamy problem. - Ale nie mam różdżki.

- Ja też nie. A ta? - wskazała na blat biurka, na którym faktycznie leżała różdżka. - Twoja? - spytała w kierunku zakneblowanego, ale pokiwał przecząco.

- Remusa? - potwierdził. - Dziwne, że ją zostawił. Ale okej, raz się żyje. - dodałam biorąc ją do ręki.

- Posłucha cię? - Lucy miała widoczne wątpliwości, a ja chyba jeszcze większe.

- Nie wiem. - stanęłam w niewielkiej odległości i wskazałam przyjaciółce dłonią, żeby się odsunęła. - Gotowy jesteś? - Syriusz zaczął energicznie kręcić głową na nie i wciąż próbował krzyczeć, coś w stylu "Nie ma mowy!", ale nie miałam czasu się z nim bawić w uspokajanie. - Trudno. - dodałam i skupiłam się na współpracy z własnością Lupina. Gdy moje skupienie osiągnęło zenitu - rzuciłam zaklęcie.

- Release ligatum! - delikatny, ale mocny blask białego promienia chwilowo mnie oślepił. Zaraz potem rozproszył się w delikatne drobinki i zniknął.

- Żyję? - pierwszy raz się tak ucieszyłam na głos Black'a.

- Żyjesz, żyjesz. A teraz mów, gdzie jest Remus.

- Poszedł do baru. Nie wiem o co wam poszło, ale nieźle się załamał. Bredził coś, że jest potworem i powinni go zamknąć, a kiedy chciałem go pocieszyć to mnie przeprosił i zakneblował. Chyba nawet płakał przed moim przyjściem. - Syriusz opowiadał smutnym głosem z rękoma dalej związanymi za plecami.

- Jasne, bo on to taki święty. Sam najpierw spieprzył po całości. - Lu wtrąciła się z wyraźnym rozdrażnieniem w głosie. Black jednak nieco ją zignorował.

- Wiesz co się stało? Powtarzał tylko w kółko, że masz rację. - czułam jak tracę grunt pod nogami i bezsilnie oparłam się tyłkiem o biurko. Nie jesteś potworem Remi, to ja nim jestem.. - Ale halo, to pomożecie mi?! - krzyknął wyrywając mnie z zamyślenia.

- Hm? Tak, obróć się. - mruknęłam ledwo otwierając usta. - Release ligatum. - powiedziałam próbując wykrzesać z siebie, właściwie cokolwiek. Iskra poleciała, ale nie zadziałała.

- Nic? - Lu spytała zdziwiona obserwując wciąż unieruchomione ręce Syriusza.

- Użył czegoś mocniejszego. - rzuciłam smętnie. Ogarnij się dziewczyno, przecież nie dasz mu się tam upić w mylnym przekonaniu, że to z nim jest coś nie tak, skoro to ty zjebałaś. Mój głos w głowie dodał mi nadziei i jednocześnie energii do działania. - Gdzie dokładnie poszedł? -  zwróciłam się do Syriusza.

- Nie wiem, prawdopodobnie do Skrzata. To knajpa w wiosce obok, jakiś kilometr stąd, trochę przez las. Na północny-wschód. - północny-wschód, a co ja, geograf?

- Tam? - wskazałam na łączenie ścian po lewej stronie okna, a mężczyzna po chwili namysłu przytaknął. - Dzięki. - Podeszłam do Lu i położyłam dłonie na jej ramionach zostawiając wcześniej różdżkę na blacie. - Idź po swoją różdżkę i próbuj go uwolnić.

- Jak?! Nie znam takich zaklęć, zwłaszcza jeszcze bardziej skomplikowanych. - była trochę przerażona i trochę zaniepokojona.

- Dasz sobie radę. - jednak i dziewczyna i facet kręcili zgodnie głową na "Nie, nie da." Przeszukałam kilka półek z regału po drugiej stronie pokoju, aż w końcu znalazłam. - Księga zaklęć dla zaawansowanych. - przeczytałam tytuł wpychając przedmiot w jej ręce. - Szukaj i próbuj. - próbowała wydusić coś w ramach sprzeciwu, ale była zbyt zszokowana zaistniałą sytuacją. - Tylko go nie zabij! - krzyknęłam wybiegając i zatrzaskując w pośpiechu drzwi od pokoju.

Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz