Nie chcąc się dłużej kręcić usiadłyśmy razem w pierwszym wolnym przedziale. Oczywiście nie obyło się bez pytań ciekawskiego pierwszaka i wykupieniu dla niej połowy wózka ze słodyczami. Przy okazji po siedmiu latach zorientowałam się, że mają wyższe ceny niż w sklepie. Ja to jestem spostrzegawcza. Wracając, Lila na szczęście usnęła w połowie drogi i obudziłam ją dopiero przed Hogsmeade, żeby się przebrała. Wyszłyśmy na świeże powietrze w wiosce, gdzie musiałyśmy się rozdzielić.
- Musisz iść do tamtej grupy. - kucnęłam przy niej i wskazałam na Hagrida, który zbierał wokół siebie coraz więcej młodzieży. Chwilę po tym usłyszałyśmy jego głośny krzyk.
- Pierwszoroczniaki do mnie! - spojrzał w naszą stronę i pomachał mi z uśmiechem. Wyprostowałam się i zrobiłam to samo.
- Nie masz się czego bać, to mój przyjaciel. - przytuliłam ją szybko. - Zobaczymy się w zamku. - zaczęła iść w stronę rówieśników. - A i podziwiaj widoki! - krzyknęłam za nią przypominając sobie piękno Hogwartu z perspektywy jeziora. I wróciłam do Hermiony, po czym razem poszłyśmy do "samojeżdżących" powozów. Od wypadku, w którym zginęli moi rodzice widziałam Testrale. Mimo to, bałam się tego spotkania. Wiedziałam, że doszła do tego też śmierć Fred'a, której byłam świadkiem. Kiedy stanęłam przed nimi, poczułam jakbym widziała je pierwszy raz.. Przywitanie z magicznymi stworzeniami dało mi trochę ulgi, ich obecność sprawiała, że człowiek stawał się bardziej obojętny na wszystkie swoje nerwy. Relaksował się.. Nie minęło jednak kilkanaście sekund, gdy doszli do nas Harry i Ron. Potter w ciszy położył mi dłoń na ramieniu, a drugą ręką pogłaskał pysk drugiego zwierzęcia. W tym czasie Weasley zagadywał swoją dziewczynę. Obróciłam się w jego stronę, a on powitał mnie delikatnym uśmiechem.
- Jedziemy? - spytał ostrożnie, a ja kiwnęłam głową z cichym "mhm" i wszyscy wsiedliśmy do powozu.. Wchodząc do już prawie całkiem wyremontowanego zamku poczułam wreszcie tą dawną ekscytację i nastrój roku szkolnego. Strasznie mi tego brakowało. Zwłaszcza, że jak byłam tu ostatnim razem ściany się sypały, a sufit zawalał. Ba, sama osobiście i całkowicie legalnie rozwaliłam nie jeden mur w czasie walk. Chciałabym wrócić tu bez tej przerwy i wszystkich okropnych wspomnień, ale czasu nie da się już cofnąć. Choć, pewnie by się dało, ale lepiej już nie komplikować.. Zaśmiałam się sama do siebie na tę myśl. - Najwyższy czas kontynuować naukę.. - mruknęłam do siebie i usiadłam wraz z przyjaciółmi na dawnym miejscu przy stole Gryffindor'u. Wkrótce zaczęło się przemówienie Dumbledore'a, na którym nie potrafiłam się jednak za bardzo skupić. Większość czasu spędziłam na nie patrzeniu na stół profesorów. Brzmi absurdalnie, ale musiałam się pilnować, żeby mój wzrok nie poleciał dookoła mównicy dyrektora. Bałam się, że go tam zobaczę.
[...]
-.. I tak oto, jesteśmy tu dziś, razem, choć nie wszyscy.. Mam jednak nadzieję, że wszyscy damy sobie radę i będziemy dla siebie wspraciem. Bo pamiętajcie, przeszliście przez to samo piekło, a teraz musimy żyć z tym dalej. I to jest najwyższa pora, aby zacząć to życie od nowa.. - jego wypowiedź z pewnością wzbudziła emocje i poruszenie wśród uczniów. Rozległy się ciche szepty, które zaraz zgasił. - Dlatego zapraszam na coroczną ceremonię Tiary Przydziału! - usunął się na swoje miejsce, a na początek podwyższenia przyszła profesor Mcgonagall. Do sali weszła spora grupa dzieci i zatrzymała się przed nią. Kobieta wyczytała pierwsze nazwisko, a dziewczynka usiadła na stołku i założyła czapkę na głowę. Tiara jak to tiara zaczęła swoje przyśpiewki i żarty, ale kto wie co tak naprawdę jej powiedziała..
- Liliana Jones. - w końcu usłyszałam długo wyczekiwane imię i obserwowałam jak blondynka ostrożnie podchodzi i zakłada magiczny przedmiot. Zapadła nagła cisza, ale na szczęście nie trwała jakoś bardzo długo. Na szczęście.
- Gryffindor! - wykrzyczała, a nasz stolik zaczął wiwatować. Razem z przyjaciółmi postanowiliśmy zrobić jej specjalne powitanie. Wstaliśmy i krzyczeliśmy z radości.
- Uhuuu! - Granger, Ron i Neville darli się ze mną, a Harry zaczął gwiżdżeć, czym wywołał jeszcze większe zaskoczenie wśród ludzi. Widziałam jej uśmiech i szczęście, pomachała mi co powtórzyłam, a potem usiadła przy nowych kolegach. Byłam z niej taka dumna. Stojąc tak z dalej otwartą i zadowoloną buzią odruchowo rozejrzałam się po sali. Wtedy właśnie zobaczyłam Lupina i Black'a siedzących prawie przy końcu stołu pedagogicznego. Chyba tylko Rubeus był dalej od nich, a ja albo jestem ślepa, albo Remus patrzył wprost na mnie. Momentalnie mnie zamurowało, ale donośny głos Minerwy wrócił mnie do rzeczywistości. Odwróciłam głowę i zupełnie zmieszana usiadłam spowrotem na miejsce. Niedługo później przydzielanie nowych uczniów się skończyło, a na stole pojawiły się najróżniejsze potrawy.
- Uważam nowy rok za rozpoczęty! A teraz zapraszam wszystkich do kolacji. - Albus już ostatecznie zakończył przemówienie, więc pozostali ochoczo rzucili się na jedzenie. Dania pachniały przepięknie, lecz ja walczyłam ze sobą wewnętrznie, żeby chociaż zachować pozory. A najlepiej po prostu cieszyć się tym, że moja siostra trafiła do najlepszego domu i nie przejmować jakimś dupkiem na końcu sali. W końcu coś we mnie zwyciężyło i zerknęłam tam raz jeszcze. Tym razem ich tam jednak nie było. Obu. Czy to możliwe, że już mam zwidy? W końcu nie minęło nawet pięć minut..
CZYTASZ
Nie mogę cię kochać.. ~Remus Lupin~
Fanfiction18+ Natt, a właściwie Natasha White. Zwykła dziewczyna o trudnym życiu. Cóż, trudno.. Wojna minęła, zagrożenia nie ma. Pojawiło się jednak coś innego. Coś bardziej niebezpiecznego. Coś czego nie powinno być. Miłość, która nie może istnieć.. początek...